Iwanow o Lidze Europy: Chcemy wielkich firm w Gdańsku!
Trzymajmy kciuki za to, aby do Polski na finał Ligi Europy przyjechały nie tylko dobre zespoły, ale i te, które mogą dać finałowi w Gdańsku właściwą otoczkę. A gdyby doszedł do tego klub, który ma u nas dużą grupę fanów byłoby idealnie. Inter Mediolan? Manchester United? Oby nie wpadły na siebie za wcześnie - pisze komentator Polsatu Sport, Bożydar Iwanow.
To był naprawdę ciekawy wieczór z Ligą Europy. Kibice często narzekają na ten dzień, bo ma on miejsce tuż po magicznych nocach z Champions League. Tam, jak wiadomo, ilość doznań bywa zgodnie z wyższym poziomem większa. Ale w czwartek narzekać nie było na co. Dramatyczne końcówki? Lubimy to. Niespodzianki? Jak najbardziej! Jednak w tym sezonie na Europa League patrzymy inaczej niż zwykle.
Finał rozgrywek zwanych „Małym Pucharem Europy” odbędzie się przecież na naszej ziemi, w Gdańsku. Zależy więc nam na tym, żeby odwiedziły Polskę wielkie klubowe firmy. I tu – na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony do 1/8 finału nie udało się zakwalifikować Arsenalowi Londyn (finalista 2019 z Baku), FC Porto (stały bywalec Champions League), Ajaksowi Amsterdam (półfinał LM 2018/2019), oraz innym legendom, choć może nieco przyprószonym „siwizną”, jeśli chodzi o ostatnie sukcesy czyli Benfice Lizbona i Celtikowi Glasgow. Każdą z tych ekip miło byłoby zobaczyć na żywo.
Ale skoro zawsze staram się iść w stronę „szklanki do połowy pełnej”, widzę też Manchester United, Inter Mediolan, Glasgow Rangers, czy mojego cichego faworyta czyli Wolverhampton. Im łatwiejsza droga do finału dla „Wilków” tym większa szansa, że znajdą się w Gdańsku. To samo dotyczy United i „The Gers”. Klub z Wysp Bryjskich podczas ostatecznej rozgrywki, oczywiście jeśli nie odbywa się ona w Baku, to zawsze wydarzenie. Wiemy, co potrafią zaprezentować na boisku drużyny z tamtego regionu.
I jaką atmosferę zaoferują nam angielskojęzyczni kibice. Hotelarze i restauratorzy zacieraliby ręce. Kamery telewizyjne zarówno te reporterskie, jak i transmisyjne też miałyby co pokazywać. Trzymajmy więc kciuki za to, aby do Polski przyjechały nie tylko dobre zespoły, ale i te, które mogą dać temu finałowi właściwą otoczkę. A gdyby doszedł do tego klub, który ma u nas dużą grupę fanów, byłoby idealnie. Inter Mediolan? Manchester United? Oby nie wpadły na siebie za wcześnie.
Rozgrywany przed czterema laty na PGE Narodowym poprzedni polski finał LE pomiędzy Sevillą, a Dnipro stał na dobrym poziomie. Ale emocjonował nas głównie dzięki Grzegorzowi Krychowiakowi w barwach ekipy z Andaluzji, który stanął na wysokości zadania i okrasił swój występ golem. Mimo, że dziś w rozgrywkach Ligi Europy nie ma już kilku gigantów wierzę, że tym razem los, a potem sportowa rywalizacja przyniesie nam lepszy zestaw niż w 2015 roku w stolicy.
Przejdź na Polsatsport.pl