Liga Narodów wskazuje nam miejsce w Europie wyraźniej niż eliminacje

Piłka nożna
Liga Narodów wskazuje nam miejsce w Europie wyraźniej niż eliminacje
fot. PAP

Liga Narodów to sztuczny twór. Nie ma prawa się przyjąć – wyrokowali sceptycy przed pierwszą jej edycją. Okazało się, że odbyło się w jej ramach tyle fantastycznych meczów, które generowały takie emocje, że dziś mało kto podważa sens wciąż świeżych rozgrywek zaproponowanych przez UEFA w miejsce meczów towarzyskich.

Jasne, że regulamin był niedopracowany, przez co sporo zdarzyło się absurdów, a zawiłości, jeśli chodzi o zasady awansów, spadków w poszczególnych dywizjach i przede wszystkim szans na awans do finałów mistrzostw Europy poprzez LN, irytowały. Minusy nie przesłoniły jednak plusów.

 

Właśnie dzięki zawierusze regulaminowej i kolejnym zmianom, Polska ponownie (mimo zajęcia ostatniego miejsca w poprzedniej edycji Dywizja A) znów zagra w ścisłej europejskiej czołówce. Nasza reprezentacja zmierzy się z Bośnią i Hercegowiną, Włochami, oraz Holandią. Gdyby chcieć zakontraktować takich rywali na mecze towarzyskie (zwłaszcza tych ostatnich), trzeba by się sporo nagłowić, a być może i wydać pieniędzy. A tak, w wyniku losowania mamy kapitalną okazję, aby poza najważniejszymi imprezami sprawdzić się na tle bardzo mocnych zespołów (dwukrotnie), w walce o punkty, pieniądze (do zgarnięcia jest 10 mln złotych) i niewątpliwy prestiż. Dziś nikt, z racji odległości czasowej (pierwsze mecze we wrześniu) i czekający nas turniej Euro (czerwiec), jeszcze tą perspektywą nie żyje. Ale jest ona naprawdę bardzo ciekawa i w jakiś sposób definiuje sposób pracy selekcjonera. Ktokolwiek nim będzie. Jeśli wciąż Jerzy Brzęczek, to prawdopodobnie dlatego, że powiodłyby się nam mistrzostwa Europy (za przyzwoity występ uznamy przynajmniej wyjście z grupy). Jeśli ktoś nowy, to najpewniej dlatego, że znów poniesiemy fiasko w dużym turnieju.

 

Śmiem twierdzić, że właśnie dlatego, mimo awansu na Euro, tak bardzo jesteśmy sceptyczni co do szans naszej kadry, bo zostały one oszacowane poprzez poprzednią edycję Ligi Narodów. Jerzy Brzęczek rozpoczął od dobrego meczu z Włochami na wyjeździe, ale później ten będący na zakręcie rywal (nie grał po raz pierwszy od lat na mundialu) oraz Portugalia nas obnażyły. Zwycięstwa w słabym stylu nad całym zastępem przeciętniaków w eliminacyjnej grupie nikogo nie zmyliły. Bo mieliśmy naprawdę wartościowy punkt odniesienia. I wydaje się, że uzyskana w ten sposób świadomość i jasność co do deficytów, które są do zasypania, w ostatecznym rozrachunku mogą być korzystne. To wtedy okazało się, że pomysły nowego selekcjonera szwankują, że musi szukać czegoś innego. Lepsze to niż niczym nie poparty przesadny optymizm i przekonanie, że jakoś to będzie, bo przecież mamy w składzie Roberta Lewandowskiego, Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka.

 

Udział naszej drużyny w Lidze Narodów jest dla niej swego rodzaju lekiem na mydlenie oczu. Bo z całym szacunkiem, ale na razie nie gramy w niej z zespołami pokroju Litwy, z którymi systematycznie tłukliśmy się przez lata towarzysko, chcąc poprawić sobie nastrój, pozycję w rankingach, sytuację trenera czy działaczy.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie