Eric jak to Eric - obrażać się nie pozwoli

Piłka nożna
Eric jak to Eric - obrażać się nie pozwoli
PAP/EPA/
Eric Dier podczas meczu Tottenhamu z Norwich

Wprawdzie skończyło się tylko na słowach, ale to największe wtargnięcie piłkarza na trybuny od czasów Erica Cantony. I nie przypadkiem chyba dokonał go także Eric - Dier, piłkarz Tottenhamu, któremu własny kibic obrażał rodzinę.

We współczesnym futbolu dość powszechnym zjawiskiem są "pitch ivider", którzy albo dla uwielbienia boiskowych bohaterów, albo w żądzy zaistnienia w przekazie publicznym wparowują na plac gry przerywając mecz. W drugą stronę działa to rzadko, choć pamiętamy przecież jedną z "cieszynek" Artura Jędrzejczyka, który po strzelonym golu w barwach reprezentacji postanowił zabawić się z dolnym rzędem trybun na PGE Narodowym.

 

Choć ochroniarze zbaranieli, oczywiście towarzyszyły temu same dobre emocje. A o tych nie można mówić podczas meczu Pucharu Anglii Tottenham – Norwich, kiedy po przegranej serii rzutów karnych i odpadnięciu z rozgrywek przez rzędy krzeseł przecisnął się obrońca Kogutów i omal nie porachował kości swojemu kibicowi.

 

Szarpanina i wymiana słowna


Z fanem, który obrażał graczy Tottenhamu, stał młodszy brat Erica. 26-letniemu pomocnikowi łatwo było więc dostrzec miejsce, z którego był obrażany. Bezpardonowo ruszył w tamtym kierunku i gdyby nie zbiegający się inni kibice, z pewnością doszłoby do rękoczynów. Skończyło się tylko na szarpaninie i wymianie słownej.


Po incydencie głos zabrał trener Jose Mourihno. Stwierdził, że piłkarz nie powinien wędrować na trybuny i wdawać się w zatargi, ale nie domagał się kary, twierdząc, że każdy pod wpływem impulsu zareagowałby tak samo.

 

Puchar Anglii: Piłkarz Tottenhamu chciał... bić się z kibicem (WIDEO)


Dobrze, że skończyło się tylko tak, jeśli przypomnimy sobie sprawę Cantony sprzed ćwierć wieku, kiedy występujący w Manchestrze United Francuz usłyszał, co wykrzykuje do niego Mattew Simmons. Ruszył do niego z impetem i kopnął go brutalnie w stylu kung-fu. Manchester, chcąc uprzedzić decyzje władz ligi, nałożył na piłkarza karę 20 tys. funtów i zakaz występów do końca sezonu. Skończyło się na zawieszeniu aż do końca września (Cantona opuścił 23 mecze w Premier League) i 120 godzinach prac społecznych (początkowo były to dwa tygodnie więzienia).

 

Mniej szczęścia (i prowokator, i napastnik) mieli uczestnicy incydentu podczas meczu rugby w 2007 r. między Ulsterem a Tuluzą. Urodzony w Irlandii Trevor Brennan był rezerwowym francuskiego zespołu, ciągle obrażanym przez fanów przybyłych z Irlandii Północnej. Nie wytrzymał, wpadł w szał i znokautował prowokatora. Został za to dożywotnio zdyskwalifikowany (zmniejszono tę karę do pięciu lat), zapłacić również grzywnę oraz 3 tys. funtów odszkodowania pokrzywdzonemu.

 

"Zero goli, zero asyst"

 

Mimo cywilizowania się trybun, fani na Wyspach stają się coraz bardziej bezczelni, bo nie atakują już tylko z tłumu, gdzie trudno ich wychwycić, ale robią to stojąc twarzą w twarz ze sportowcem. Wyzwisk doświadczył ostatnio nie tylko Dier, ale również piłkarz Manchesteru United, Jesse Lingard.

 

Dzień po aferze w Londynie, Czerwone Diabły grały w tych samych rozgrywkach z Derby. Wygrali na wyjeździe 3:0, jednak wchodząc do autokaru Lingard nasłuchał się wyzwisk, wśród których padały także konkretne przytyki na temat słabej formy piłkarza, co może wskazywać, że był to fan… Manchesteru. "Zero goli, zero asyst" - wykrzykiwał intruz, nawiązując do braku osiągnięć Lingarda w rozgrywkach Premier League. Pomocnik MU pozostał obojętny wobec tego ataku i bez reakcji wsiadł do autokaru. Mimo że policja wszczęła śledztwo, sprawcy dotąd nie zidentyfikowano.

 

Premier League: Derby Manchesteru dla United. Fatalny dzień bramkarza City

 

Skoro historia ta, a co za tym idzie dość poważny temat we współczesnym sporcie, rozpoczęła się od Diera, warto poświęcić mu trochę miejsca, bo będzie bez wątpienia ważnym graczem dla wtorkowej potyczki Tottenhamu z RB Lipsk w rewanżowym meczu 1/8 finału (0:1 w pierwszym meczu). Jak na 40-krotnego reprezentanta Anglii, kariera Diera rozpoczęła się dość nietypowo. Otóż jako młody chłopak wyjechał z rodziną do Portugalii, gdzie jego matka dostała pracę przy organizacji Euro 2004. Zamieszkał w Algarve, następnie przeniósł się do Lizbony, gdzie wypatrzyli go trenerzy akademii Sportingu. Dorastał więc w biało-zielonych barwach, w lidze portugalskiej rozegrał 28 meczów, by w 2014 r. trafić do Tottenhamu za zaledwie 5 mln euro.


Z gracza rezerwowego Dier z czasem stał się kluczowym piłkarzem (częściej jako defensywny pomocnik niż środkowy obrońca), który w poprzednich sezonach rzadko opuszczał skład. W obecnych rozgrywkach bywa różnie. W Premier League na 29 meczów w zaledwie 10 wyszedł w podstawowym zestawieniu, aż 13 spotkań obejrzał z ławki.

 

Liga Mistrzów: Komplet skrótów meczów 1\/8 finału (WIDEO)

 

W Lidze Mistrzów ma cztery występy, przeciwko Bayernowi był nawet kapitanem, ale w pierwszym starciu w Lipskiem nie zagrał. Dziś ma dostać szansę w drugiej linii obok Lo Celso, Winksa i Fernandesa.


Studio przed meczem RB Lipsk - Tottenham w Polsacie Sport Premium 1 od godz. 18.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie