Kowalski: Polska piłka w przededniu bankructwa

Piłka nożna
Kowalski: Polska piłka w przededniu bankructwa
Fot. Cyfrasport

Piłkarskie rozgrywki ligowe zostały w Polsce zawieszone, ale problemy klubów dopiero się zaczynają. Przedstawiciele Ekstraklasy SA szacują, że brak wpływów z karnetów, biletów i merchandisingu to tylko na najwyższym szczeblu rozgrywek będzie strata w wysokości 150 mln złotych. O ile z obecnymi długami można sobie jakoś radzić, to działacze mogą niebawem stanąć przed problemem braku pieniędzy na wypłaty pensji dla zawodników i pracowników klubów.

Jeden odwołany mecz Wisły Kraków z Legią to, jak szacuje prezes Wisły, strata rzędu miliona złotych. To kwota ogromna, biorąc pod uwagę, że krakowski klub nadal balansuje na krawędzi bankructwa.

 

Podobnych przykładów jest więcej, kluby boją się przede wszystkim potrąceń z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych za transmisje, które się nie odbędą. Poszła nawet plotka, że jeśli nie uda się rozegrać meczów do 30 kolejki, to jedna z transz od telewizyjnego nadawcy po prostu nie wpłynie. Prezes Ekstraklasy SA Marcin Animucki jednak ją zdementował.

 

Tak duża rozbieżność pomiędzy tym, co jeszcze w miniony czwartek rekomendował zarząd Ekstraklasy SA, a co postanowiono w piątek miała związek przede wszystkim z obawą utraty płynności finansowej. Nie bez znaczenia był tu apel przedstawiciela piłkarzy Jakuba Błaszczykowskiego, który wręcz żądał zawieszenia rozgrywek. Część prezesów jeszcze w czwartek była za tym, aby grać przy pustych trybunach, a widząc narastającą powagę sytuacji, zmieniała zdanie. Tak naprawdę na szali były: z jednej strony finansowe utrzymywanie się na powierzchni, a z drugiej ochrona przed wirusem. Pewien niesmak budził fakt, że władze Ekstraklasy jednak nie wszystkich akcjonariuszy pytały o zdanie.

 

Stan zawieszenia i spodziewane turbulencje finansowe rodzą mnóstwo pytań, na które nie ma na razie odpowiedzi. Problemy dotyczą wszystkich, bo klub, który zbankrutuje nie zapłaci trenerom i piłkarzom. Liga, która nie zapłaci klubom, spowoduje nieprzewidywalne przesunięcia i ogromny bałagan. Co z procesem licencyjnym? Co z rozwiązywaniem kontraktów zawodników z winy klubów czy innymi roszczeniami graczy wobec klubów w związku z ich spodziewaną niewypłacalnością? Co z zaplanowanym powiększeniem ligi, itd?

 

Ekstraklasa i PZPN już powinny próbować wypracowywać mechanizmy, które zabezpieczą jakieś wsparcie finansowe dla znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji, bo to, ze dojdzie do bankructw jest już bardzo prawdopodobne. Nie ma wątpliwości, że kontrakty zawodników, które stanowią po 60, 70 procent wydatków klubów, będą zmniejszane albo rozwiązywane. Kto poniesie za to odpowiedzialność? Czy w ogóle będzie ona egzekwowana na zasadzie obowiązujących przepisów?

 

Najprawdopodobniej jesteśmy w przededniu gigantycznego kryzysu polskiej piłki i to nie tylko na tych najwyższych szczeblach. Tam gdzie klubu mają prywatnych sponsorów czy właścicieli, o ile oni sami nie znajdą się w trudnej sytuacji finansowej, jakaś ciągłość może być zachowana. Firmy prywatne mogą w obecnej sytuacji podchodzić bardziej elastycznie do swoich procedur, płacić mimo braku wykonywanych umówionych świadczeń.

 

Zupełnie inaczej wygląda jednak sprawa tam, gdzie pieniądze do klubów płyną z samorządów, czy też spółek skarbu państwa. Umowy mają szczegółowe zapisy i po prostu muszą one być egzekwowane z automatu. Wszystko jest dokładnie wyliczone i określone np. za jakie działania marketingowe została przelana albo dopiero będzie, konkretna kwota. Ile razy logotyp miasta czy firmy ma pojawić się w telewizji przy okazji ilu meczów. Rozlicza się to co do złotówki. A jeśli strona się nie wywiązuje, pieniądze należy zwrócić. Chociaż to dziś wydaje się absurdalne, zaraz po ogłoszeniu zawieszenia rozgrywek na niższych szczeblach do klubów finansowanych przez samorządy wpływały pisma, w których domagano się konkretnych terminów, w których np. odbędą się przełożone treningi młodzieżowych drużyn, na co były przeznaczane pieniądze.

 

Rodzice w szkółkach pytają i poddają w wątpliwość sens płacenia składek za pociechy, skoro zajęcia są odwołane. Trudno jest przekonać, że składki członkowskie są na działalność klubu jako taką, a nie stanowią wyłącznie opłaty za konkretną liczbę treningów. A skoro pieniądze ze składek nie będą wpływać, nie będzie za co płacić trenerom.

 

Owszem, nikt nie wie, jak długo zawieszenie potrwa (cień nadziei, że za miesiąc czy dwa będzie można grać istnieje) i jakaś poduszka bezpieczeństwa powinna w każdym klubie istnieć. To jednak tylko teoria. W praktyce większość wiąże koniec z końcem, choć oczywiście każdy na innym pułapie finansowym.

 

Wydaje się, że ministerstwo sportu, już powinno przygotowywać spec ustawę, która pozwoli samorządom i firmom państwowym łożącym na sport, nadzwyczajne podejście do problemu. W przeciwnym razie i tak nie najmocniejszy polski sport czeka prawdziwe tornado.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie