"Kiedy ten horror się skończy?". Polski pięściarz ma dzwonić, kiedy pojawią się objawy koronawirusa

Sporty walki
"Kiedy ten horror się skończy?". Polski pięściarz ma dzwonić, kiedy pojawią się objawy koronawirusa
fot. PAP
Ryszard Lewicki czeka w Sheffield na pozytywny finisz pandemii koronawirusa.

Mieszkający w Anglii 23-letni Ryszard Lewicki pod koniec ubiegłego roku zdobył złoty medal mistrzostw Polski w boksie w wadze średniej (75 kg) i został uznany najlepszym zawodnikiem tej imprezy. 16 marca przegrał w Londynie pierwszy pojedynek podczas rozgrywanego w Londynie turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich. Teraz zgodnie z rządowymi wytycznymi siedzi w swoim domku w Sheffield i czeka, kiedy ten horror się skończy.

Janusz Pindera: A wszystko miało być inaczej. Liczyłeś że wywalczysz w Londynie olimpijską kwalifikację i pełną parą rozpoczniesz przygotowania do igrzysk w Tokio. Jak się odnajdujesz w nowej sytuacji?

 

Ryszard Lewicki: Siedzimy w naszym małym domku z moją dziewczyną Jade i czekamy na lepsze czasy. Nie ma mowy o panice. Rządowe zalecenia mówią o trzech tygodniach siedzenia w domu, ale mamy świadomość, że restrykcje te zostaną przedłużone. Ile to wszystko potrwa nikt nie wie. Słyszałem głosy, że nawet pół roku.

 

Rozumiem, że jesteście z Jade zdrowi i nie macie żadnych niepokojących objawów zarażenia koronawirusem, i te ograniczenia o których mówisz dotyczą wszystkich…

 

Zgadza się, ale gdyby pojawiły się objawy, to mamy dzwonić i prosić o testy. Tylko ja nie mam pojęcia, jak to miałoby konkretnie wyglądać. Wypada mieć tylko nadzieję, że nas to ominie. Wiemy natomiast, że osoby z grupy ryzyka nie powinny wychodzić z domu przez 12 tygodni. W tej grupie jest ojciec Jade, John Pearce, znakomity przed laty pięściarz kategorii średniej, który od dawna walczy z nowotworem i naprawdę dobrze sobie radzi. Ale na razie nie ma możliwości rodzinnych odwiedzin. Do sklepu po zakupy oczywiście można wyjść, dla zdrowia pobiegać, pojeździć na rowerze, czy udać się na zwykły spacer również.

 

Zobacz: Adamek nie boi się koronawirusa

 

A co z pięściarskim treningiem?

 

Ja jestem w o tyle dobrej sytuacji, że moja partnerka trenuje tę samą dyscypliną co ja, i jest aktualną mistrzynią Anglii w wadze piórkowej. Może więc razem poćwiczyć. A do tego dochodzi praca w ogrodzie, który na szczęście mamy dość spory. Są też plusy tego odosobnienia: czas na relaks i czytanie. Do tego dochodzi moje hobby, czyli rybki i króliki. Mam dwa akwaria, które sam zaprojektowałem i zbudowałem. Jedno pięćset litrowe, drugie stulitrowe. A w nich sporo pięknych, najróżniejszych rybek. No i dwa króliki, które teraz, gdy rozmawiamy, śpią.

 

Z czegoś trzeba jednak żyć. Ty z pewnością jako członek kadry narodowej i mistrz Polski masz jakieś stypendium, podobnie Twoja partnerka…

 

O stypendium lepiej nie mówić. Nawet jak coś wpłynie na konto, to będą grosze, wyjdzie kilkadziesiąt funtów miesięcznie. Na szczęście Jade ma jeszcze stypendium z uniwersytetu, który wkrótce ukończy.

 

Ty też studiowałeś, to był nawet drugi kierunek. Ambitnie…

 

Przerwałem naukę, by lepiej przygotować się do walki o igrzyska. Właśnie dowiedziałem się, że przyjdzie mi za to zapłacić 4200 funtów kary. To nie wszystko, nie mogę tych studiów kontynuować, musiałbym zaczynać od początku. Mówiąc krótko, jestem 24200 funtów w plecy. Taka jest cena moich olimpijskich marzeń.

 

Zobacz: Czy ringowe wojny to już przeszłość? TOP5 walk, których przełożenia możemy żałować

 

Czy wciąż rozpamiętujesz swoją porażkę w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk?

 

Przegrana ze Słowakiem Andrejem Csemezem wciąż siedzi mi w głowie. Wiem, że to bardzo dobry pięściarz, medalista ubiegłorocznych mistrzostw Europy i II Igrzysk Europejskich. Ze mną wygrał zasłużenie, choć nie do końca zgadzam się z punktacją. Pierwsza runda była wyrównana, w trzeciej to ja byłem lepszy, ale werdykt rozumiem i przyjmuję do wiadomości. Stać mnie było na więcej, oceniam że zaprezentowałem w tym przegranym pojedynku 60 procent tego co pokazałem w ubiegłorocznych mistrzostwach Polski. Liczyłem, że kwalifikację wywalczę w maju w Paryżu, gdzie miał być rozegrany turniej ostatniej szansy dla wszystkich tych, którym się nie powiodło w rywalizacji kontynentalnej, ale to już nieaktualne.

 

Czy docierają informacje jak to wszystko ma wyglądać w przyszłości, gdy miejmy nadzieję walka z koronawirusem zakończy się sukcesem?

 

Nie mam pojęcia, co więcej myślę, że nikt jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Być może w przyszłym roku najpierw będą mistrzostwa świata i to one zastąpią kwalifikacje. Ale na razie to wróżenie z fusów.

 

Pozdrawiam więc życząc w tej sytuacji zdrowia i cierpliwości.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie