Wichniarek: Labbadia to szansa na nowe życie dla Piątka

Piłka nożna
Wichniarek: Labbadia to szansa na nowe życie dla Piątka
fot. PAP
Bruno Labbadia, nowy trener Herthy.

Po Ante Covicu, Jurgenie Klinsmannie i Alexandrze Nourim, za stery w "mojej" Herthcie chwycił Bruno Labbadia. Znam faceta bardzo dobrze. Był moim nauczycielem, mentorem i powiernikiem, gdy zaczynałem przygodę z profesjonalną piłką w Bundeslidze. Po nominacji Bruno przypomniały sobie o tym niemieckie media, z którymi podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami na temat Labbadii.

Dla Polsatsport.pl już pisałem o Bruno, ale z racji tego, że ten facet będzie w najbliższych miesiącach - a może i latach - opiekował się jednym z naszych największych talentów na pozycji napastnika – Krzysztofem Piątkiem, chciałbym trochę bardziej przybliżyć kibicom sylwetkę nowego trenera Herthy. A jest o czym i o kim pisać. Labbadia to profesjonalista w każdym calu.


Po moim przyjściu do Arminii Bielefeld w 1999 roku miałem stać się partnerem w ataku zatrudnionego właśnie nowego trenera Herthy. Początkowo tak też było. Potem im głębiej w las, tym dla mnie było coraz ciemniej. Zderzenie z Bundesligą było dla mnie brutalne. Ludzie przestali wierzyć we mnie, a jednym z nielicznych, którzy byli mi przychylni, był właśnie Labbadia.


Zaopiekował się mną, pokazał co to profesjonalizm


Dlatego mogę powiedzieć, że znam go dobrze z tamtym czasów. Były gracz takich zespołów jak Bayern Monachium, HSV czy Werder Brema okazał się dla mnie swego rodzaju „mentorem”. Zaopiekował się „młodym”, który po przybyciu do Niemiec był lekko zagubiony. Odbierał mnie z hotelu, jeździliśmy razem na treningi po których często zostawaliśmy poćwiczyć indywidualnie. Kazał mi wyciągać z szatni rezerwowych bramkarzy, którzy już byli często pod prysznicem, co prowadziło niejednokrotnie do śmiesznych sytuacji.


To on pokazał mi to, na czym polega profesjonalizm, cierpliwość i szacunek do kolegów z zespołu. To on był tym jedynym - jak już wspomniałem - który cały czas wierzył, że uda mi się przebić do podstawowego składu. Wspierał mnie w trudnych początkach mojej kariery na niemieckich boiskach.

 


Nie pomylił się. Po ośmiu miesiącach gehenny, pod wodzą już innego trenera, wywalczyłem miejsce w wyjściowym składzie u boku mojego „idola” i zdobyłem koronę króla strzelców sezonu 2000/01 oraz 2001/02 - podobnie jak Bruno w rozgrywkach 1997/98. A to co wtedy Labbadia mi przekazywał, przekazuje dzisiaj jako szkoleniowiec.


Trener, który jest takim samym profesjonalistą jakim był, gdy go poznałem. Takim, który chce z każdego zawodnika wyciągnąć maksimum, tak jak on wyciągnął „maksa” ze swojej kariery.


Nie ustępuje młodym nawet na krok


Charakteryzuje go chęć pracy nad każdym zawodnikiem, nad każdym elementem treningu, gry. Jest mega wymagający. Nie tylko od samego siebie, ale od wszystkich w klubie, co niestety często jest jego przekleństwem.


Cały czas jest w wyśmienitej formie fizycznej. Często w czasie treningów kondycyjnych biega razem z zespołem i nie ustępuje „profi” na krok. Nie każdy zawodnik jest przygotowany i gotowy na codzienne prawie trzygodzinne treningi. Treningi, które są bardzo intensywne. Cały czas przerywane, aby korygować błędy i aby od razu je omawiać. Tak każdy trening, każdy dzień i tydzień...

 

W miesiącach wiosenno-letnich takie edukacyjne zajęcia mogą być ciekawe, bo można złapać trochę promieni słonecznych. Ale jesień/zima to już „męczarnie”, kiedy przepocony stoisz w deszczu i słuchasz kolejnych uwag czy piłkarskich mądrości. Dlatego patrząc na dotychczasowy przebieg kariery trenerskiej Bruno, po kilku miesiącach następuje często „zmęczenie materiału” i pojawiają się dużo gorsze wyniki. Wyniki, które w każdym klubie w początkowych okresie były bardzo dobre.


Gdy przychodziłem do Bielefeldu, to Labbadia – wówczas już były napastnik reprezentacji Niemiec - miał w Arminii status numeru jeden na tej pozycji. Już wtedy dał się poznać jako wielki profesjonalista, który nie bał się ciężkiej pracy oraz trudnych decyzji.

CZYTAJ TEŻ: Wichniarek skomentował ewentualny powrót Milika do Bundesligi

 

Te cechy wyróżniają go również jako trenera. Myślę, że właśnie ten szkoleniowiec przyda się zawodnikom Herthy, którzy od dłuższego czasu mają problemy z dobrym przygotowaniem mentalnym, taktycznym i fizycznym.


Początki ma zawsze dobre


Wiem to niestety także ze swojego pobytu w tym klubie. Oprócz tego, jest to trener, który zebrał już ogromne doświadczenie, bo w swoim trenerskim CV ma różne zespoły w Bundeslidze. Prowadził takie zespoły jak Bayer Leverkusen, HSV Hamburg, VFB Stuttgart, a ostatnio VFL Wolfsburg.


Z niejednego pieca chleb jadł i pracował z niejednym dyrektorem sportowym. I z niejednym trudnym zawodnikiem. Trzeba przyznać, że często współpraca, szczególnie ma początku, układała się wybornie. Kłopoty zaczynały się później, kiedy pedantyczna wręcz chęć bycia najlepszym zaczyna być uciążliwa.

 


Labbadia to typ trenera, który dostosowuje swoją filozofię gry do zawodników jakich aktualnie posiada. Preferuje system 1-4-3-3. Nie jest to osoba, która potrzebuje wielkich transferów, co potwierdziła jego praca w Wolfsburgu. Gdy obejmował zespół „Wilków”, musiał ratować ich przed spadkiem, a cel udało się zrealizować dopiero w meczach barażowych. Ale w kolejnym sezonie z tymi samymi ludźmi wywalczył awans do Ligi Europy. Zespół Wolfsburga już pod wodzą nowego trenera wyszedł nawet z fazy grupowej tych rozgrywek. Labbadia z pewnością potrafi wykrzesać z zawodników wiele. Sporo od nich wymaga, ale to działa w obie strony.


Labbadia – szansa dla Piątka


Dla Krzyśka Piątka to kolejna szansa na współpracę z byłym znakomitym napastnikiem. Wiemy przecież, że Jurgen Klinsmann, który zresztą stał za sprowadzeniem Polaka do Berlina, był znakomitym snajperem. Bez wątpienia Labbadia również do takich należał.


Ponad 200 bramek w 1. i 2. Bundeslidze ułatwia wejście do szatni każdego zespołu. Wspomniany wyżej system 1-4-3-3, patrząc przez pryzmat Piątka, to dobry prognostyk dla naszego reprezentanta. Przyjście Labbadii do Berlina może okazać się dla "El Pistolero" strzałem w dziesiątkę. Jako doświadczony były piłkarz, a obecnie uznany trener, z pewnością udzieli naszemu rodakowi wielu cennych wskazówek.


To że Labbadia obejmuje zespół w tym momencie, jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Owszem, spekulowało się o tym, że jest jednym z kandydatów do objęcia funkcji trenera Herthy, ale raczej mówiło się o przyszłym sezonie.


Myślę, że jeśli Bundesliga ruszy w maju – a wiele na to wskazuje – to pierwsze mecze będą służyły Labbadii do przeglądu wojsk. Po przyjściu bardzo bogatego biznesmena, który ma zamiar zainwestować w klub ponad 200 milionów euro, oczekiwania w Berlinie są bardzo duże.


To może oznaczać, że w drużynie nie będzie świętych krów. Krzysiek z pewnością ma sporo atutów w rękach i nogach, bo został sprowadzony do zespołu za olbrzymie pieniądze. Były napastnik Milanu niewątpliwie otrzyma swoje szanse na pokazanie się, ale każdy zacznie z czystą kartą, którą będzie musiał zapisać pod dyktando Labbadii.


Piątek musi być gotowy na walkę, aby pokazać wszystkim, że jest napastnikiem, o którym marzyła Hertha. Czyli takim, który będzie regularnie trafiał do bramki rywali. Podejrzewam, że w pierwszej kolejności drużyna będzie chciała zdobyć wystarczającą liczbę punktów, która zagwarantuje jej utrzymanie.


Z nowym trenerem, nową wiarą i przy odrobinie szczęścia nie powinno być z tym żadnych problemów. Kadra zespołu jest na tyle dobra, że Hertha powinna walczyć o miejsce gwarantujące start w Lidze Europy, a nie oglądać się za siebie.

Artur Wichniarek z Berlina, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie