Sobiech o kulisach odejścia z Lechii: Gorszego człowieka niż Stokowiec nie spotkałem

Piłka nożna
Sobiech o kulisach odejścia z Lechii: Gorszego człowieka niż Stokowiec nie spotkałem
fot. Cyfrasport
Sobiech o kulisach odejścia z Lechii: Gorszego człowieka niż Stokowiec nie spotkałem

Artur Sobiech to napastnik Fatih Karagumruk. Grał w Ruchu Chorzów, Polonii Warszawa, Hannover 96, SV Darmstadt, Lechii Gdańsk. Wystąpił w 13 meczach reprezentacji Polski i strzelił 2 gole. Był na EURO 2012. Co sądzi o pożegnaniu z Lechią?

Zaraz po zimowym wyjeździe z Lechii Gdańsk do Turcji nie chciał pan mówić o kulisach transferu do Karagumruk. Podobnie jak kilku innych piłkarzy czekał pan na wypłatę zaległych pensji. Klub z Gdańska, obawiając się utraty licencji, dokonał przelewów w ostatniej chwili. Jesteście kwita?

 

Artur Sobiech: Tak, po dziesięciu miesiącach otrzymałem moje należności i nic mnie już nie wiąże z ludźmi zarządzającymi gdańskim klubem. Z premedytacją podkreślam, ze chodzi mi o działaczy i trenera, bo całą resztę wspominam bardzo dobrze. Świetny stadion, bardzo dobre boiska treningowe, super miasto i wspaniali kibice.

 

Wszyscy wiedzą, że Lechia od dawna nie płaci na czas. Kilku zawodników wysyłając wezwania do zapłaty właściwe przesądziło o swoim losie...

 

Nie sądziłem jednak, że upomnienie się o swoje wywoła aż tak absurdalne zachowanie drugiej strony. Wiadomo że w klubie były i są zaległości finansowe. Naprawdę długo czekaliśmy na ich uregulowanie. Bez skutku. W końcu kilku z nas zdecydowało się na złożenie wezwań do zapłaty, co poskutkowało odsunięciem od drużyny. W białych rękawiczkach. Upomnieliśmy się o wynagrodzenie za wykonaną pracę, więc automatycznie staliśmy się wrogami. Tak to w Gdańsku działa. W przerwie zimowej dostałem wiadomość SMS od prezesa Adama Mandziary, że w dalszej perspektywie nie planują korzystać z moich usług. Siódmego stycznia dostarczono do nas pismo, że na wniosek sztabu szkoleniowego zostajemy odsunięci od treningów z pierwszym zespołem.

Zobacz także: Od Stawowego do Moskala. Trener na lata, czyli... do zwolnienia

 

Rozmawiał pan z prezesem? Jak argumentował swój ruch?

 

Zaproponowałem prezesowi rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron, bo tak naprawdę miałem zakaz wykonywania swojego zawodu. Odpowiedział, że to klub decyduje, co ze mną zrobi oraz zdecyduje w porozumieniu z zainteresowanym kontrahentem o klauzuli odstępnego za mnie. Dodał jeszcze, że nie chodzi tylko o to, że oni mnie nie widzą w drużynie, patrząc tylko na aspekt sportowy. Tylko, że to ja się mentalnie i fizycznie nie widzę w drużynie.

 

Miało to coś wspólnego z prawdą?

 

A skąd! W tamtym czasie byłem wraz z Flavio Paixao najskuteczniejszym strzelcem, a moje bramki przyczyniły się do zdobycia Pucharu Polski. O czym przypomniałem. Na co usłyszałem odpowiedź: no nie ma problemu. Po raz kolejny upomniałem się o rozwiązanie kontraktu na co pani Martyna Góral powiedziała, że Lechia wydała na mnie 50 tysięcy euro. Oczywiście kłamała, bo te pieniądze Lechia musiałaby zapłacić tylko w przypadku mistrzostwa zdobytego przed klub.

 

Od razu pojawiały się dwa kluby w Ekstraklasie, które chciały pana zatrudnić. Wiemy o Legii...

 

To prawda. Kiedy poinformowałem, że mam możliwość odejść do jednego z dwóch czołowych polskich klubów, usłyszałem, że nie będziemy wzmacniać konkurencji w Polsce.

 

Myśli pan, że to był rzeczywisty powód kolejnej blokady czy raczej chęć zrobienia panu na złość?

 

Może i jedno, i drugie. Trudno za nimi trafić. Ale na logikę: skoro jestem zbyt słaby, aby grać w Lechii, to jakim cudem mogę być zagrożeniem, występując w innym klubie? Naprawdę nie wierzyłem w to, co słyszałem. To był jakiś absurd. Zapytałem co mam zatem robić? Mam poszukać sobie zagranicznego klubu, który za mnie zapłaci. Nie mogłem trenować, nie mogłem odejść do polskiego klubu, nie mogłem odejść do zagranicznego bez sumy odstępnego. Pytam: ile chcecie za gracza, który się do was nie nadaje? Usłyszałem: niewiele, jak znajdziesz, to niech do nas zadzwonią. Odezwał się jeden z klubów tureckich i usłyszał: 300 tysięcy euro! Po wielkich perypetiach znaleźliśmy z menedżerem klub w Turcji. Co prawda w drugiej lidze, ale z ambicjami i szansami awansu. Dogadałem się Fatih Karagumruk. I zaczęły się kolejne problemy. Wie pan, że rozwiązywałem kontrakt z Lechią w języku angielskim? Polski zawodnik z polskim klubem! Musieliśmy negocjować z Zoranem Rasicem, który na Transfermarkt.de widnieje jako agent piłkarski, ale Lechia w tamtym czasie wystawiła go jako swojego reprezentanta. Rozmowy trwały siedem dni. Ich poziom nie miał nic wspólnego z profesjonalnym futbolem. Byłem zażenowany, nigdy z czymś takim się nie spotkałem.

 

Jakiś przykład?

 

Kiedy się w końcu okazało, że doszliśmy do porozumienia i brakowało tylko ostatniego podpisu prezesa Lechii i wyrejestrowania mnie ze związku pomorskiego, prezes wysłał mi zagadkową wiadomość, cytuję: Heute bin ich besetzt wie ein damenklo (z niemieckiego: jestem zajęty jak damska ubikacja). Jak normalny profesjonalny klub może tak funkcjonować? Turcy naciskali, niecierpliwili się, transfer mógł nie dojść do skutku, a prezes mi pisze o jakiejś toalecie.

 

Jak zachował się w tym całym zamieszaniu trener, z którym sięgnął pan po największe sukcesy w historii klubu?

 

Zero kontaktu, dostałem tylko pismo od prezesa, że to na jego wniosek zostaję odsunięty od treningów z pierwszym zespołem. Z gorszym człowiekiem w futbolu nie pracowałem nigdy. Wyjątkowo śliska postać. W przypadkowej rozmowie ze mną i moja żoną zarzucił mi że Lechia odpadła z Broendby Kopenhaga w europejskich pucharach, bo ja chciałem odejść do Uerdingen. Jeszcze po przejściu do Karagumruk poruszył temat mojej kontuzji na konferencji prasowej. Tymczasem kontuzji doznałem w pierwszym meczu w Turcji, gdzie trenowałem tylko dwa dni, bo mi w Gdańsku na to nie pozwalali. Ci ludzie nie mają żadnych skrupułów, zarządzający klubem i trener są bardzo nie fair i za chwilę usłyszycie to od pozostałych, którzy zostali tak potraktowani.

 

Jak się żyje w Stambule w czasach pandemii?

 

Już od dawna trenujemy, ale w mniejszych grupach. Na mój gust, sezon na pewno zostanie dokończony. Liczę, że uda się wywalczyć awans. Cieszę się, że moja żona Bogna, która jest piłkarką ręczną Borussii Dortmund, podpisze kontrakt z miejscowym Uskudar i niebawem do mnie dołączy.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie