Nowak: Nie można kończyć meczu przed upływem dziewięćdziesięciu minut
Wszystkie oczy na Legnicę! To właśnie tam 26 maja ma nastąpić wznowienie piłkarskich rozgrywek w Polsce. „Forpocztą” restartu będzie zaległe spotkanie 1/4 finału Totolotek Pucharu Polski pomiędzy Miedzią, a Legią Warszawa. I mimo, że zespół znad Kaczawy w ubiegłym sezonie grał w Ekstraklasie, to dawno żadne jego spotkanie nie budziło tyle emocji i zainteresowania, co to nadchodzące.
Nie tylko ze sportowego punktu widzenia oczywiście. Trener „Miedzianki” Dominik Nowak z wrodzonym sobie spokojem podchodzi i do tej rywalizacji i cieszy się, że ze swoimi piłkarzami będzie miał okazję do walki nie tylko z Legią, ale i powrót do elity.
Bożydar Iwanow: Jesteśmy dokładnie miesiąc przed planowanym restartem rozgrywek Fortuna 1.ligi. Gdy umawialiśmy się wczoraj na rozmowę był pan tym faktem podekscytowany?
Dominik Nowak: Na pewno. Wracamy wreszcie do pracy. Dla wszystkich to dobra wiadomość. Oczywiście musimy zachować dalej wszystkie podstawowe zasady bezpieczeństwa i tak będziemy robić do końca sezonu. Wirus dalej jest obecny i my wszyscy, sztab, zawodnicy, pracownicy klubu, będziemy przestrzegać dyscypliny jeżeli chodzi o wytyczne i minimalizować wszelkiego rodzaju kontakty. Po to, żeby jak najlepiej funkcjonować, nie tylko wtedy, kiedy te rozgrywki się zaczną ale i w ich trakcie.
Gdyby zespół był na pierwszym albo drugim miejscu w tabeli (Miedź jest szósta -przyp.BI) też byłby pan zwolennikiem dokończenia sezonu? Bo jak wiemy, z nieoficjalnych rozmów, niektórzy nie palą się do grania, bo ich pozycja w tabeli obecnie może być korzystniejsza niż ta, którą mogliby zająć gdy sezon dobiegnie końca.
Ja zawsze jestem zwolennikiem czystej gry. Nie można kończyć meczu przed upływem dziewięćdziesięciu minut. I twierdzić, że wynik jest ustalony wcześniej, bo spotkanie zostało przerwane – używając przenośni – przez oberwanie chmury. Nie taka jest istota sportu i jego reguł. Trzeba więc zrobić wszystko, by dograć ligę do końca. Widzę tylko dwa scenariusze: albo dokańczamy sezon, albo go anulujemy. Dla mnie nie ma innego wyjścia. A skoro są podstawy, żeby zrealizować ten pierwszy, zróbmy to. Brawa dla PZPN-u i prezesa Bońka, że tak stanowczo o to walczą i wypowiadają się jednoznacznie na ten temat. Wierzę, że nam wszystkim się to uda. Sport, w tym piłka nożna, obarczone są mniejszym ryzykiem niż inne dziedziny życia czy działy gospodarki. A tam praca -pomijając kilka gałęzi - już trwa. My nie możemy czekać w nieskończoność. To nie jest sytuacja, która zakończy się za miesiąc czy dwa. Musimy sobie zacząć z nią radzić. I funkcjonować każdego.
Jak bardzo sytuację zmienia wam konieczność rozegrania 10 dni przed restartem 1.Ligi spotkania Pucharu Polski z Legią Warszawa?
Ja się cieszę. Z jednej strony będzie to element sprawdzianu dla nas, zobaczenia w jakiej dyspozycji jesteśmy, fizycznie i mentalnie. Sytuacja, w której się znaleźliśmy to dla wszystkich zupełnie nowy czas. Rozgrywki zostały przerwane nagle, musimy piłkarzy na nowo do nich przygotować. Mecz z Legią będzie pierwszym testem jak to zrobiliśmy. Ale zespół z Warszawy jest w podobnej sytuacji. Akurat w tym aspekcie szanse są wyrównane.
W związku z tym, ze pierwszy mecz jest zawsze zagadka, jak powtarzają trenerzy, a to jednak będzie dla was po tej przerwie coś w rodzaju pierwszego meczu właśnie, daje wam to większe szanse na sprawienie niespodzianki?
(Śmiech) Ja bym w tym jakiejś naszej przewagi nie upatrywał. Niespodziankę można sprawić bez względu na okoliczności i nawet w normalnej sytuacji, a nie takiej, w jakiej się znajdujemy. Faworytem w takim zestawie zawsze jest Legia. Ale piłkarze muszą być świadomi, że w momencie gdy sędzia rozpoczyna mecz wynik jest nierozstrzygnięty. I my się w ten sposób na ten mecz sumiennie przygotowujemy.
Zobacz także: Boniek wykluczył powrót niższych lig. "To decyzja rządu"
To, że po tym spotkaniu czeka was 10 dni przerwy do ligowej rywalizacji zaburzy mikro-cykl?
Nigdy nie narzekałem na terminarze i staram się nie narzekać. Jeżeli grają dwa zespoły i odstęp między meczami był równy to w tym wypadku nie ma żadnej dyskusji. Jako trenerzy musimy się dostosować do każdej sytuacji i budować tak cykle, tak je rozkładać pod kątem motorycznym i taktycznym, żeby nie zaburzyło nam to procesu treningowego. Nie będziemy mieć z tym problemu.
Dwóch doświadczonych zawodników dołączyło do kadry zespołu z rezerw? Wojciech Łobodziński i Marcin Garuch. Dodadzą doświadczenia, to na pewno. Ale jak zamierza pan z nich korzystać? Tylko w roli jokerów?
Nie. Jeżeli zawodnik jest w pierwszej drużynie traktuje go pełnoprawnie we wszystkich aspektach. Tylko forma będzie decydowała, czy będzie grał więcej czy mniej. Wiemy, że znaczenie będzie mieć dyspozycja fizyczna, rozgrywanie meczów co 3 dni spowoduje wymagania rotacji. Mogą dojść kartki, kontuzje, koronawirus, różne tego typu elementy. Warto mieć szeroką kadrę.
Po rozstaniu z Valerijsem Sabala „Łobo” będzie opcją do pozycji napastnika? Jeden z pana poprzedników wystawiał go kilka lat temu na środku ataku.
Nie. Wojtka najbardziej doceniam na boku pomocy i tu go w widzę. Na tej pozycji zagrał większość meczów w karierze i tu sam najlepiej się czuje. Pamiętam, że był próbowany na „9-tce” ale nie jest to dla niego optymalne miejsce. Poza tym skoro wraca na ten poziom musi mieć też komfort. I ja chce go mu zapewnić.
Jak żyje się w dobie pojawiających się od dłuższego czasu pogłosek, że Ireneusz Mamrot w przypadku jakiegoś niepowodzenia miałby czekać na zmianę pana osoby na stanowisku trenera Miedzi?
Trzeba by się najpierw spytać o źródeł, z których ta informacja wypłynęła. Ja nie będę się zajmował „fakenewsami”. Rozmawiałem z Irkiem po ujawnieniu tych wieści. Mamy dobry kontrakt i to bardzo fajne, że trenerzy potrafią tak reagować na takie sytuacje. Zostało to puszczone w „eter” przez piłkarza, który uwielbia media społecznościowe, nie może bez nich żyć i czuje się tam jak ryba w wodzie. Ja nie zagłębiam się w to. Zupełnie. To zbyteczny czas by tracić na to energię.
Przejdź na Polsatsport.pl