Futbol w świecie ciszy. Podkładać doping, czy nie?
Mimo, że nie mogło to przecież być dla nas żadnym zaskoczeniem, największym mankamentem dla telewizyjnego widza podczas powrotu piłki na antenę był… dźwięk. A w zasadzie jego brak.
Brak charakterystycznego odgłosu kibiców z trybun, który jest niezwykle istotnym elementem sportowego widowiska. Oddającym jego przebieg, dramaturgię, budującym i regulującym napięcie. Naturalnie. Nie tak jak w filmowych produkcjach, gdzie przecież też oprawa muzyczna bywa dziełem sztuki. Przyznaje się za nią nagrody, w tym „Oscary”, a kompozytorzy „robią” i na tym swoje nazwiska. Ile macie w swych domowych kolekcjach „soundtracków”? Na pewno co najmniej kilka.
Wyobrażacie sobie dobry film bez muzyki? Przypominacie sobie stare nieme filmy bez głosu aktorów? W których pod zdjęcia podłożona został jedynie akompaniament? Dziś – także po doświadczeniach z ostatniej kolejki Bundesligi – pojawia się pomysł, by także podczas transmisji z meczów bez kibiców pojawił się taki sztucznie wyprodukowany podkład.
Wyjątkowa cieszynka Lewandowskiego. Wiadomo, co oznaczała
Marcin Serafin, dyrektor produkującego dla Ekstraklasy sygnału telewizyjnego Live Parku, już w ubiegłym tygodniu na Twitterze zadał pytanie czy warto dokonać takiego zabiegu. Tylko 1/3 głosujących była „za”. Po doświadczeniach z soboty, niedzieli i poniedziałku proporcje jednak się zmieniły. Wynoszą już pół na pół. W sieci można znaleźć próby takiego zabiegu i samemu wyrobić sobie opinie na ten temat.
Sam odebrałem kilka telefonów od ludzi z branży z pytaniem czy warto się w ten pomysł zaangażować. Sprawa nie jest taka prosta. Dołożenie jednostajnego „dopingu” do każdej z transmisji, tego samego w każdym meczu, mija się chyba z sensem. Może nas zmęczyć tak samo jak to, co dostajemy obecnie. A przecież jest to kiepski ale jednak oryginał.
Czy znajdzie się taki magik, który będzie w stanie we właściwym momencie użyć na konsoli suwak z „radością po zdobyciu gola”, czy „rozczarowaniem, gdy ktoś spudłował”. Czy efekty powinny być takie same podczas meczu z Łazienkowskiej i Bułgarskiej, jak w Kielcach albo co gorsza Niecieczy lub Niepołomicach? Poza tym w naturalnym środowisku dźwięk związany jest z obecnością fanów na trybunach. Tu przecież będzie widać, że na stadionie ich nie ma…
Ale i tak uważam, że dobrym pomysłem jest to wypróbować. To co prawda dość sztuczny manewr, a wiemy doskonale, że sztuczne rzeczy na żywym organizmie nie zawsze wyglądają dobrze. Wystarczy się przejść po warszawskich ulicach czy butikach. Jeżeli jednak komuś uda się stworzyć jakiś idealny projekt to czemu nie?
Usłyszeć przed meczem z Legią „Sen o Warszawie” i tradycyjny doping z „Żylety”, posłuchać podczas transmisji z Poznania zarejestrowany dźwięk z „Kotła” a z Zabrza czy charakterystyczne śpiewy fanów Górnika? To byłoby coś. Próbujmy. Tym bardziej, że futbol w świecie ciszy może jeszcze trochę potrwać.