Pindera: Stawiając na Caraballo można zbić fortunę

Sporty walki
Pindera: Stawiając na Caraballo można zbić fortunę
fot. PAP
Pierwsze gale bokserskie po przerwie spowodowanej koronawirusem już w tym tygodniu.

88-letni Bob Arum rozpoczyna odmrażanie boksu mocną kartą przetargową. W pierwszych dwóch galach w Las Vegas nie zabraknie znanych nazwisk.

Największe z nich to Shakur Stevenson (13-0, 7 KO), urzędujący mistrz WBO wagi piórkowej. 22-letni Amerykanin z Newark miał bronić tego pasa 13 marca w nowojorskiej MSG, ale jego walka z Kolumbijczykiem Miguelem Marriagą została w ostatniej chwili odwołana z powodu pandemii koronawirusa.

 

Teraz zmierzy się ze znacznie słabszym Portorykańczykiem Felixem Caraballo (13-1-2, 9 KO) i chyba tylko trzęsienie ziemi w Las Vegas może zmienić wynik tej konfrontacji, w której Stevenson jest murowanym faworytem. Stawiając na Caraballo można oczywiście, przy notowaniach 100:1 dla mistrza zbić fortunę, ale musiałby zdarzyć się cud.

 

Garczarczyk: Bardziej liczę na powrót zespołu ABBA niż Tysona


Shakur Stevenson, to bokserski brylant, najpierw błyszczał na olimpijskim ringu, teraz jeszcze mocniej na zawodowym. Tacy jak on skazani są na wygrywanie, porażki raczej nie są im pisane.


Walka z Caraballo rozegrana zostanie jednak w wyższym limicie (waga superpiórkowa), na dystansie 10 rund, ale to wcale nie zwiększa szans Portorykańczyka. Myślę że Stevensona już wkrótce zobaczymy w tej właśnie dywizji, najpierw jednak ma kilka zadań do wykonania w kategorii piórkowej.


O najbliższym rywalu wyraża się jednak z szacunkiem. Mówi, że przygotowywał się do walki z nim, jakby stawką był pas mistrza świata.

 

– W takich pojedynkach jak ten, nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Rywal dostał szansę, by się pokazać z jak najlepszej strony i zapewne zrobi wszystko, by to wykorzystać. Ale ja nie zamierzam ułatwiać mu zadania, bo wiem, że faworyci nie zawsze wygrywają, szczególnie gdy są zbyt pewni zwycięstwa.


Stevenson stara się być elegancki, ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że zrobi wszystko, by wygrać przez nokaut. Dla 33-letniego Caraballo, który po sześciu latach zawodowej kariery po raz pierwszy walczyć będzie poza Portoryko, nie jest to optymistyczna wiadomość. Stevenson jest zbyt dobrym pięściarzem, by w starciu z nim można było liczyć na szczęście. On po prostu nie popełnia błędów, tylko zmusza do ich popełniania rywali.


I jeśli niezbyt skromnie mówi, że przebije swoimi osiągnięciami Floyda Mayweathera Jr, to wiem, że ma argumenty, by tak twierdzić. Czy tego dokona, to już inna sprawa, ale jest uprawniony, by tak myśleć. I nie sądzę, by Caraballo był w stanie zmienić ten tok myślenia.


Na tej samej gali zobaczymy też inną wielką gwiazdę, tyle że boksu olimpijskiego. 26-letni Kubańczyk Robeisy Ramirez (2-1, 2 KO) to przecież dwukrotny złoty medalista igrzysk olimpijskich. W Londynie (2012) wygrał rywalizację w wadze muszej, a w Rio de Janeiro (2016) w koguciej. W finale pokonał tam młodziutkiego wówczas Stevensona. Warto dodać, że finałowy pojedynek był wyrównany, a decyzja sędziów niejednomyślna (2:1).


Ale dziś obaj są w zupełnie innym miejscu. Shakur jest mistrzem świata, a Ramirez, po ucieczce z Kuby, nie popisał się w zawodowym debiucie i podróż po mistrzowskie pasy zaczął od porażki. Później wygrał dwie walki przez nokaut, i w tej kolejnej, z pochodzącym z Dominikany, rok młodszym Yeuri Andujarem (5-3, 3 KO) też będzie faworytem. Ciekawe, czy kiedykolwiek spotka się jeszcze ze Stevensonem. Jeśli tak, to postawię na wiecznie uśmiechniętego chłopca z Newark, choć Robeisy Ramirez talent ma nie mniejszy. Kubańczyk zapewne wierzy, że to on byłby górą, ale jestem przekonany, że się myli, choć stać go na wiele.


Faworytem w starciu z Johnnie Langstonem (8-2, 3 KO) będzie też nowa nadzieja Ameryki w wadze ciężkiej, 20-letni Jared Anderson (3-0, 3 KO). Mierzący 193 cm, ważący dobrze nieco ponad 100 kg „Big Babe” z Ohio fizycznie prezentuje się znakomicie, ale to jeszcze zbyt wątły argument, by wróżyć mu mistrzowską przyszłość. Coś jednak czuję, że stać go na więcej niż sześć lat starszego Włocha, Guido Vianello (6-0, 6 KO) mieszkającego w La Vegas. Owszem, mierzący 198 cm, urodzony w Rzymie Vianello noszący przydomek Gladiator, też ma swoje atuty, ale czy kiedyś przebije się do światowej czołówki, trudno powiedzieć. I jego najbliższy pojedynek z ważącym 134 kg Donem Haynesworthem (16-3-1, 14 KO) niewiele zmieni. Włoch zapewne go znokautuje.


Czwartkowa, druga gala Aruma, też w La Vegas, na papierze prezentuje się trochę gorzej, ale w ringu, jak to z boksem bywa, może być odwrotnie. W walce wieczoru, Jessie Magdaleno (27-1, 18 KO) walczyć będzie z Yenifelem Vincente (36-4-2, 28 KO) w umownym limicie 58 kg i jest szansa na dobre widowisko. Magdaleno to przecież były mistrz świata w niższej wadze, tylko raz przegrał i wszystko przecież wciąż przed nim. Ma dopiero 28 lat. Jego rywal, mieszkający na Florydzie pięściarz z Dominikany na co dzień walczy w kategorii superkoguciej, stąd ten umowny limit. Walka będzie 10-rundowa, ale znając Magdaleno zrobi wszystko, by zakończyć ją wcześniej. Tyle że Vincente też ma mocny cios, więc Jessie Magdaleno musi uważać, by się nie nadziać na jakieś niebezpieczne uderzenie, które go zatrzyma. Taki scenariusz jest jednak znacznie mniej prawdopodobny niż pewne zwycięstwo Amerykanina meksykańskiego pochodzenia.


Widzów na obu tych galach oczywiście nie będzie.

 

Transmisja pierwszej gali w Las Vegas z walką wieczoru Shakur Stevenson - Felix Caraballo w nocy z wtorku na środę od godziny 01.00 w Polsacie Sport.

 

Transmisja drugiej gali w Las Vegas z walką wieczoru Jessie Magdaleno - Yenifel Vincente w nocy z czwartku na piątek od godziny 03.00 w Polsacie Sport.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie