Fortuna 1 Liga: Paradoks Częstochowy. Drugi klub z awansem, ale bez stadionu?

Piłka nożna
Fortuna 1 Liga: Paradoks Częstochowy. Drugi klub z awansem, ale bez stadionu?
fot. Cyfrasport
O piłkarzach Skry Częstochowa, za sprawą ich wyników, zrobiło się ostatnio bardzo głośno.

Myślisz Częstochowa oraz piłka nożna, mówisz Raków. Pod Jasną Górą jest jednak jeszcze jeden klub piłkarski na szczeblu centralnym, o którym w ostatnich tygodniach mówi się bardzo głośno. To Skra Częstochowa - niejako młodsza siostra bardziej renomowanego RKS-u. Ale jak to w rodzinie, te same problemy dotyczą wszystkich...

Rycerze... lata

 

3 czerwca częstochowska Skra, wybrała się do Łodzi na mecz z wielkim faworytem całych rozgrywek drugiej ligi, liderem tabeli - Widzewem. Gospodarze, mimo że był to pierwszy mecz po pandemii, dodatkowo przy pustych trybunach, mieli wykorzystać swój potencjał i w pewnym stylu pokonać kopciuszka zaplecza Fortuna 1 Ligi. Łodzianie chcieli z przytupem wznowić zmagania i jak najszybciej złapać odpowiedni rytm, pozwalający im rozpędzić się ku promocji do wyższej ligi. Konsternacji jednak nie było końca, gdy okazało się, że po ostatnim gwizdku sędziego na tablicy świetlnej wynik brzmi 2:1 dla... Skry.

 

Olbrzymia sensacja stała się faktem. Przypadek? Niekoniecznie. Zaledwie kilka dni później do Częstochowy zawitał bowiem wicelider rozgrywek - GKS Katowice. O ile postawę Widzewa można było tłumaczyć zlekceważeniem rywala, o tyle piłkarze ze stolicy Górnego Śląska mieli świadomość, że zagrają z zespołem, który przed chwilą pokonał łodzian. Katowiczanie mieli nie powtórzyć błędu swoich kontrkandydatów w walce o awans, wyciągnąć należyte wnioski i po prostu sprowadzić "Skrzaków" na ziemię. Ci jednak znowu zagrali bez kompleksów, efektem czego triumf 1:0.

 

 

Pokonanie lidera i wicelidera zaplecza Fortuna 1 Ligi, i to w odstępie kilku dni odbiło się szerokich echem w piłkarskiej Polsce. Wielu obserwatorów zaczęło coraz baczniej przyglądać się skromnemu, ale ambitnemu klubowi z ul. Loretańskiej, który swoje mecze rozgrywa na kameralnym obiekcie ze sztuczną murawą. W minioną sobotę częstochowianie pokonali na wyjeździe kolejnego adwersarza - Stal Stalowa Wola 2:1 i tym samym odnieśli czwarte zwycięstwo z rzędu (jeszcze przed pandemią pokonali Elanę Toruń 1:0).

 

Dwanaście zdobytych punktów błyskawicznie wywindowało Skrę do środka klasyfikacji drugiej ligi. Nagle z zespołu, który rozpaczliwie miał walczyć o utrzymanie, zrobiła się drużyna, o której mówi się, że tak rozpędzona - może mimochodem wywalczyć awans do Fortuna 1 Ligi...

 

I nie są to słowa rzucane na wiatr. Ekipa spod Jasnej Góry gra bez presji z tym związanej, bowiem ich fundamentalnym celem jest utrzymanie się na trzecim poziomie rozgrywkowym. W sporcie pokora jest bardzo ważna, ale sport kocha wielkie rzeczy, sport kocha sukcesy, i przede wszystkich sport kocha bajkowe historie - czyt. casus kopciuszka, który poskramia kolejnych "gigantów", nie mając w swoim rynsztunku wyrafinowanej zbroi w postaci wielkiego budżetu, ale posiadając ambicję i wolę walki.

 

W samym klubie doskonale wiedzą, że poprzez determinację i zaangażowanie można osiągnąć naprawdę wiele, bo sam awans Skry dwa sezony temu do drugiej ligi był już upatrywany jako olbrzymi sukces i dużego kalibru niespodzianka. "Nadal walczymy o utrzymanie, ale... z wiarą na wielki sukces" - to słowa prezesa Skry, Piotra Wierzbickiego, który niejako puszcza oko w stronę wszystkich zainteresowanych, że pieszczotliwie nazywana przez kibiców "Skierka" może zostać rycerzem nie wiosny - ze względu na pandemię, lecz lata.

 

Zobacz także: Dwie żółte kartki i szybki zjazd do bazy! Krótki występ rezerwowego (WIDEO)

 

O co chodzi z tym miastem? "Tutaj futbol nie jest mile widziany"

 

Częstochowa to ponad 200 tysięczne miasto, a więc klasyfikujące się wśród 15 największych miejscowości w naszym kraju pod względem ludności. Pod Jasną Górą sport taki jak żużel i siatkówka posiada olbrzymie tradycje, ale i piłka nożna jest mocno ugruntowana wśród mieszkańców. Śmiało można rzec, że obecny okres to rewitalizacja futbolu w tym regionie za sprawą awansu Rakowa do PKO Ekstraklasy, ale również z powodu poczynań Skry. Wydaje się, że nadmiar sukcesów niekoniecznie podoba się włodarzom miasta.

 

W normalnie działającym przedsiębiorstwie, gdzie panują zdrowie relacje na linii szef-pracownik, gdy ten drugi świetnie sobie radzi, dostaje od przełożonego nagrodę. W Częstochowie, przynajmniej na ten moment, sukces (sportowy) nie jest kojarzony z nagrodami, a... samymi problemami. O przykładzie Rakowa i perypetiach związanych z budową stadionu powiedziano już praktycznie wszystko we wszystkich ogólnopolskich mediach. Za chwilę, a może już w podobnym tonie mówi się o Skrze. Wszak ewentualny awans, biorąc pod uwagę formę częstochowian, nie jest on stricte teoretyczny, sprawi, że będziemy mieć piłkarski paradoks, jakiego nasz kraj w ostatnich latach, a może w całej historii jeszcze nie zaznał.

 

Otóż może dość do sytuacji, w której dwa piłkarskie kluby z tej samej miejscowości, po uzyskanym awansie do wyższej ligi, będą musiały... wyprowadzić się z miasta. Częstochowski Raków gra w Bełchatowie i prawdopodobnie jeszcze trochę czasu minie zanim wróci na Limanowskiego. A gdzie, przy promocji do Fortuna 1 Ligi, zagra Skra? I czy ewentualne derby Częstochowy (zakładając np. rozgrywki Totolotek Pucharu Polski) miałyby odbyć się w innym mieście?

 

"Dziś świętuję kolejny mały-wielki sukces! Dziękuję drużynie, która pokazuje, że w mieście, gdzie futbol nie jest mile widziany, jest on wielki!" - to słowa prezesa Wierzbickiego po wygranym meczu w Stalowej Woli. Jakże wymowne słowa człowieka, który wespół z prezesem Arturem Szymczykiem wykazał się niesamowitą cierpliwością na początku poprzedniego sezonu, kiedy to po sześciu porażkach z rzędu na inaugurację sezonu, nie zwolniono trenera Pawła Ściebury - tego samego, który nie tak dawno mógł cieszyć się ze swoimi podopiecznymi z wygranych nad Widzewem oraz GKS-em Katowice.

 

 

Droga Skry do Fortuna 1 Ligi to wciąż odległy temat, ponieważ klub nadal nie jest pewny utrzymania się w drugiej lidze. Istotą jest jednak sam casus - identyczny jak w przypadku Rakowa.

 

Piłkarze z Częstochowy nie zwalniają tempa, robiąc swoje. Podczas gdy w innym klubach drugoligowych zawodnicy mają kontrakty zawodowe i mogą skupić się na treningach, w Częstochowie wielu łączy grę w piłkę z normalną pracą.

 

- Nie jesteśmy Widzewem czy GieKSą, nie mamy takiego budżetu. Cieszę się, że mam wyrozumiałego pracodawcę, który często idzie mi na rękę. Zaczynam o 7.00, potem wychodzę na trening, wracam jeszcze do firmy i popołudnia mam już wolne. Jeśli jednak nie trenujemy rano, to życie jest zwariowane. Jest mniej czasu na regenerację, pracę nad samym sobą - to słowa Piotra Noconia w wywiadzie dla Sportdziennik.com. W Skrze takich przykładów można mnożyć.

 

W Częstochowie marzą o powstaniu nowoczesnego stadionu piłkarskiego, na miarę XXI wieku oraz na miarę świetnych wyników Rakowa oraz Skry. Jak nie teraz to kiedy? Wszak niewiele miast w Polsce może pochwalić się dwoma zespołami piłkarskimi na szczeblu centralnym. Jeżeli Skra chciałaby przez chwilę poczuć się w skórze Rakowa, to za chwilę może tak się stać - niestety, w negatywnym znaczeniu, bo z awansem, ale bez stadionu.

 

To, czy ujrzymy piłkarzy Skry w niedalekiej przyszłości na sportowych antenach Polsatu w ramach zmagań Fortuna 1 Ligi, to kwestia wciąż bardziej teoretyczna niż praktyczna. Częstochowianie piszą swoją historię, rozpychając się łokciami i chcąc wejść na piłkarskie salony. Przekonamy się ile niespodzianek uda im się jeszcze sprawić w tym sezonie. Wydaje się, że sami zainteresowani nabrali apetytu na coś więcej, o czym świadczy ich poniższy wpis.

 

Krystian Natoński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Francja - Niemcy. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie