Rusza turniej o mistrzostwo Hiszpanii. Gielo zapowiada niespodzianki

Koszykówka
Rusza turniej o mistrzostwo Hiszpanii. Gielo zapowiada niespodzianki
fot. Cyfrasport
Tomasz Gielo i Adam Waczyński rozpoczynają batalię o mistrzostwo Hiszpanii

W środę rozpocznie się turniej o mistrzostwo hiszpańskiej ligi koszykarzy, której rozgrywki przerwano w marcu z powodu koronawirusa. - Będzie wiele niespodzianek – powiedział Tomasz Gielo z Iberostaru Teneryfa, jednego z uczestników imprezy w Walencji. Reprezentant Polski udzielił wywiadu Polskiej Agencji Prasowej.

Po trzech miesiącach przerwy koszykarze najsilniejszej ligi w Europie wracają do rywalizacji. To dobry pomysł, by dograć sezon w formule dwutygodniowego turnieju w jednym miejscu?

 

Tomasz Gielo: Moim zdaniem tak, to najlepsze rozwiązanie w obecnej sytuacji. Sport jest częścią współczesnego świata, daje ludziom wiele emocji i pozwala choć na moment zapomnieć o codziennych problemach. Myślę, że kibice w Hiszpanii, bardzo mocno dotkniętej skutkami pandemii, czekają na powrót do normalności, której częścią są zmagania sportowców.

 

Czego można się spodziewać po meczach w Walencji? Przed przerwaniem rozgrywek Iberostar zajmował wysokie, czwarte miejsce w tabeli. Jakie zatem cele postawiono przed pana zespołem?

 

- Na pewno będzie wiele niespodzianek. Tak naprawdę nie wiemy, w jakim punkcie jesteśmy po trzech miesiącach przerwy, choć indywidualnie i zespołowo – od kiedy było to możliwe – trenowaliśmy bardzo dobrze. Wszystko zweryfikuje turniej. Sądzę, że dla wszystkich ekip zwłaszcza początek będzie wielką niewiadomą. Naszym celem będzie potwierdzenie dobrych występów w sezonie – chcemy awansować do półfinału. Wiadomo że mamy liderów, ale jasne jest, że przez ponad 10 dni nie będą grać po 40 minut. Bardzo ważni będą zawodnicy wchodzący z ławki.

 

Kolejny udany występ Zyskowskiego w lidze niemieckiej

 

Co będzie najważniejsze w tej ekspresowej rywalizacji w dwóch grupach po sześć drużyn, z których do półfinałów awansują po dwie najlepsze...

 

- Turniej w Walencji można porównać do imprezy rangi mistrzostw Europy, gdzie również jest kumulacja meczów w krótkim czasie. Forma jest ważna od początku, bo liczyć się będzie każdy punkt, każdy moment przestoju w grze może decydować o zwycięstwie czy porażce. Oczywiście z tego punktu widzenia ważne jest nastawienie psychiczne, ale moim zdaniem najważniejsze będzie zdrowie, bo nawet drobny uraz może spowodować konieczność pauzy i w konsekwencji mieć skutki dla zawodnika oraz zespołu, bo rywalizacja rozstrzygnie się za dwa tygodnie. Ja szczególnie uważnie podchodzę do kwestii zdrowia po tym, jak kontuzja wykluczyła mnie z udziału w minionym sezonie.

 

W pierwszym spotkaniu Iberostar spotka się z Unicają Malaga, czyli stanie pan oko w oko z Adamem Waczyńskim...

 

- Ta sytuacja motywuje mnie potrójnie: pierwszy mecz, mocny zespół i Adam. Myślę, że Unicaja miała szczęście w nieszczęściu, gdyż przed pandemią sporo jej zawodników miało kłopoty zdrowotne. Przerwa spowodowała, że większość z nich powróciła do zdrowia, a dodatkowo mają graczy zakontraktowanych w miejsce tych kontuzjowanych wiosną. A my? Na pewno spróbujemy zaskoczyć rywali, nie tylko Unicaję, nową taktyką w obronie. A jak będzie? Wszystko zweryfikuje parkiet.

 

Jak wyglądały trzy ostatnie miesiące w Iberostarze? Jak przebiegały przygotowania do powrotu do rywalizacji?

 

- Pierwszy miesiąc w kwarantannie domowej trenowaliśmy tylko w domu. Klub dostarczył rowery stacjonarne, maty, ciężarki, gumy do rozciągania. Wszystko bardzo profesjonalnie, ale oczywiście nie mogło to zastąpić normalnych zajęć w hali. W momencie zniesienia kwarantanny powoli zaczęliśmy wracać do wspólnych zajęć. Były oczywiście badania na obecność koronawirusa, zresztą powtarzanie co cztery, pięć dni, najpierw zajęcia indywidualne na boisku, potem w małych grupach, a na końcu zespołowe. Żaden z koszykarzy nie miał wyniku świadczącego o infekcji, w związku z czym mogliśmy spokojnie skupić się na trenowaniu. Zresztą na Teneryfie, w porównaniu do kontynentalnej Hiszpanii, przypadków zachorowań i zgonów było mało.

 

Legendarny klub chce wycofać się z rozgrywek Euroligi

 

Po powrocie do treningów z drużyną nie było żadnych obaw?

 

- Można powiedzieć, że na początku lampka z tyłu głowy się paliła, ale jako zawodowi sportowcy byliśmy czujni od początku pandemii i świadomi tego, że ponosimy odpowiedzialność za siebie i innych. Przyjeżdżaliśmy na zajęcia już przebrani, bo nie mieliśmy dostępu do szatni, w maseczkach i rękawiczkach, które zdejmowaliśmy po wejściu na parkiet i po zmierzeniu temperatury.

 

Trudno było powstrzymywać się od wyjścia z domu, szczególnie w tak pięknych okolicznościach natury, jakie są na Teneryfie?

 

- Pod koniec obowiązywania kwarantanny na Teneryfie zostały wprowadzone określone godziny dla zawodowych sportowców, tak, by można było przeprowadzić treningi na świeżym powietrzu. To na pewno pomogło w powrocie do optymalnej formy, a jednocześnie pozwoliło skorzystać z klimatu i naturalnych warunków, jakie oferuje wyspa. Zajęcia mogły również odbywać się m.in. na plaży, z czego kilka razy skorzystaliśmy, łącząc przyjemne z pożytecznym. Koledzy traktowali nawet kąpiel w oceanie jako formę rozluźnienia mięśni po treningu.

 

NBA: Limitowana edycja piłek w hołdzie Bryantowi

 

Kilka dni temu pana drużyna przyleciała na treningi do Walencji. Jak wygląda organizacja turnieju od strony bezpieczeństwa sanitarnego?

 

- Nie ukrywam, że na razie czujemy się dość dziwnie, bo reżim sanitarny jest większy niż na Teneryfie i przestrzegany bardzo rygorystycznie. W hali wszyscy są w maseczkach i rękawiczkach. Jeszcze trudniej przyzwyczaić się do warunków w hotelu – tutaj mamy obowiązek noszenia maseczek na korytarzach czy w windach. Dodatkowo każda drużyna, bo jest kilka zespołów w tym samym hotelu, ma swoje określone godziny posiłków. Niczego nie możemy dotykać, brać sami, nawet pieczywa – prosimy i wskazujemy palcem, a obsługa ubrana w kombinezony, wyposażona w przyłbice i rękawiczki nakłada nam jedzenie na talerze. Trudno się na początku przyzwyczaić do tego wszystkiego, ale rozumiemy to, bo liga włożyła bardzo dużo sił i środków finansowych, by dokończyć sezon.

 

Tuż po przyjeździe wszyscy koszykarze – jak się domyślam – byli ponownie przebadani. Co się stanie, gdy w trakcie rywalizacji zostanie wykryty przypadek zakażenia koronawirusem?

 

- Tak, badania oczywiście były. Jeśli jeden zawodnik będzie miał pozytywny wynik, to cała drużyna od razu będzie musiała poddać się kolejnym testom. Natomiast jeśli trzech lub więcej graczy dotknie zakażenie, to zespół zostanie wykluczony z dalszej rywalizacji. Nawet nie wiem, czy wówczas będzie poddany w hotelu w kwarantannie, czy nie. Nad wszystkimi sprawami zdrowotnymi i procedurami czuwa w każdym zespole lekarz klubowy. To on zna całą procedurę bardzo dokładnie. My, zawodnicy, poznaliśmy ogólne zasady i skupiamy się na tym, po co tutaj przylecieliśmy, czyli rywalizacji na boisku. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie tych szczegółowych procedur wprowadzać.

PAP, WŁ, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie