Kowalski: Kierowca nie dostosował się do warunków jazdy, czyli witamy ŁKS w Fortuna 1 Lidze

Piłka nożna
Kowalski: Kierowca nie dostosował się do warunków jazdy, czyli witamy ŁKS w Fortuna 1 Lidze
fot. Cyfrasport

ŁKS wiosną ubiegłego roku był najładniej grającą drużyną w I lidze. Zespół z Łodzi prowadził akcje z polotem, zawodnicy wymieniali mnóstwo podań, prezentowali dobrą technikę a w składzie brylował bajecznie wyszkolony, jak na ten poziom, Dani Ramirez. Z przyjemnością oglądało się, jak rozbił łódzki zespół rozbijał choćby Raków, który już wcześniej zapewnił sobie awans. Mogliśmy się spodziewać, że drużyna po latach wracająca do ESA, będzie jej wartością dodaną, jakimś powiewem świeżości.

Tymczasem Raków utrzymał się bez problemów, a ŁKS spadł z hukiem. Na pięć kolejek przed końcem nie mieć żadnych szans na utrzymanie w tak wyrównanej w sumie lidze, to trzeba być wyjątkowo słabym. „Kierowca nie dostosował prędkości do warunków jazdy”, brzmi często komunikat policji, która tłumaczy przyczyny kolizji czy wypadków drogowych. Z łódzkim klubem jest podobnie. Działacze i trenerzy nie potrafili dostosować się do warunków Ekstraklasy. Pozostawali w naiwnym przekonaniu, ze to co wystarczało i było skuteczne na niższym szczeblu będzie działać również po awansie. Górnolotna idea, aby ładnie grać została brutalnie zweryfikowana już w październiku ubiegłego roku. Już wtedy było oczywiste, że nic z tego nie będzie, że takie podejście do tematu nie będzie przynosiło punktów.

 

Miedź wywiesza białą flagę. W Legnicy nie wierzą już w awans

 

Ale w Łodzi brnęli w tym kierunku na swoją zgubę, posiłkując się też pochwałami płynącymi z wielu mediów, które przekonywały, że ŁKS jest w jakimś sensie anty systemowy, idzie swoją drogą, mimo słabych wyników może się podobać, bo stara się grać w piłkę. Wmawiano sobie i opinii publicznej, że to jest jakaś wartość. Tymczasem to nie wartość, ale skrajna naiwność. Zmuszanie słabego łyżwiarza do wykonywania potrójnych Toe loopów, Salchowów i innych wygibasów, wiedząc że zawsze spadnie po nich na cztery litery, bo po prostu tego nie umie, jest już świadomym działaniem na niekorzyść sportowca.

 

Lepiej skupić się na tym co zawodnicy potrafią robić niż szarżować. W Łodzi takiego oglądu sytuacji zabrakło. Zespół próbował atakować, a kompletnie nie potrafił bronić. Tak się nie da, nawet w naszej lidze. Zatrudnienie 40-letniego Arkadiusza Malarza w bramce i sprzedanie Ramireza w trakcie sezonu też nie było strzałem w dziesiątkę. Podobnie, jak odkurzonego trenera Wojciecha Stawowego, który po prostu kontynuował styl poprzednika. „Strażak” zamiast ugasić pożar, przegrał pięć meczów, jeden zremisował i ma teraz komfort aż pięciu kolejek do końca sezonu, aby zawalczyć o... honor.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie