Iwanow: Trup ściele się gęsto. Dlaczego nie chcieliśmy być jak Hiszpanie czy Niemcy

Piłka nożna
Iwanow: Trup ściele się gęsto. Dlaczego nie chcieliśmy być jak Hiszpanie czy Niemcy
Marko Vesović (na zdjęciu) zerwał więzadła w kolanie i przez około 8 miesięcy nie wróci na boisko...

Jose Kante – kontuzja, Marko Vesović – kontuzja, która eliminuje go na kilka miesięcy, Tomas Pekhart – kontuzja, Vamara Sanogo – kolejna kontuzja, która może zakończyć jego pechową przygodę w Legii. Zespół z Warszawy pewnie zmierza po tytuł mistrza Polski, ale dla ekipy ze stolicy może być to sukces bardzo kosztowny.

W tym niecodziennym sezonie, wiedząc, że i kolejny będzie anormalny, brak napastników i zdecydowanie najlepszego zawodnika po restarcie futbolu jest przykrą informacją dla Aleksandara Vukovicia i jego sztabu.


Wszyscy ostrzegali, że pandemiczna przerwa i natężenie rozgrywek po ich wznowieniu będzie skutkować większą liczbą urazów. Tak działo się przecież także w niemieckiej Bundeslidze, która „krwawiła” już w pierwszej majowej kolejce. Trudno być zdziwionym, że dotknęło to i piłkarzy PKO BP Ekstraklasy. Szkoda jednak, że prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek nie przychylił się do idei praktycznie całej Europy – by dać trenerom możliwość przeprowadzenia w tym okresie większej liczby zmian. Mimo że pojawił się w jego głowie pomysł, by w fazie finałowej jednak ją wprowadzić. Tak się nie stało. Zabrakło mi szerszej dyskusji na ten temat z udziałem fachowców – szkoleniowców, fizjologów, trenerów przygotowania fizycznego, a może i samych zawodników. Decyzja została podjęta. I tyle.


„Zibi” argumentował to grą w swoich czasach, gdzie opieka stała na niższym poziomie, nie było tylu metod dbania o zdrowie graczy i ich regenerację, która jest tak samo ważna jak trening. Jeżeli mnie pamięć nie myli, roszad można było wtedy dokonać zaledwie dwóch, a wcześniej nie było ich w ogóle. Zapomnieliśmy jakby o tym, że futbol lat osiemdziesiątych to była jednak inna intensywność. Nie da się tego porównać „jeden do jednego”. Ale skoro na taki ruch zdecydowali się Hiszpanie, Niemcy, Anglicy, a w niektórych krajach funduje się nawet przerwę na tzw. „schłodzenie i uzupełnienie płynów” (ang. cooling break) to dlaczego nie daliśmy takiej możliwości naszym drużynom?

 

Przecież jeżeli chodzi o zmiany nikt nie był zmuszony by przeprowadzać ich aż pięć? Że miało to dawać atut tym mocniejszym posiadającym lepsze składy? Takie uzasadnienie nie do końca do mnie przemawia. Jeżeli mamy czerpać wzory od najlepszych, to dlaczego odżegnaliśmy się od tego w tym względzie?

 

Iwanow: Nie podejmiesz ryzyka, nie wypijesz szampana

 

Jestem daleki od stawiania tezy, że to, co ma miejsce teraz „stało się z tego powodu”, ale wątpliwości mogą się pojawić. Poza tym, jeśli tak bardzo jesteśmy za wprowadzaniem młodych zawodników, wprowadzamy przepisy o młodzieżowców, to czy większa liczba zmian nie byłaby idealnym miejscem dla takich ruchów dla trenerów? Szczególnie tych w klubach już bezpiecznych (Zagłębie Lubin, Raków Częstochowa, Górnik Zabrze) albo nie rozpychających się łokciami by wejść do Europy (Pogoń Szczecin)? Sami zabraliśmy sobie taką możliwość. Uważam, że wszyscy mieliby wtedy z tego więcej korzyści niż strat. A może i mniej kontuzji.

Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Dogrywka Cafe Futbol - 19.06

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie