Tomasz Hajto: Jaka jest prawda o Legii Warszawa?

Piłka nożna
Tomasz Hajto: Jaka jest prawda o Legii Warszawa?
Fot. PAP
Legia Warszawa mistrzem Polski i co dalej?

Legia Warszawa mistrzem Polski i co dalej? Czy może powalczyć o Ligę Mistrzów? Która Legia jest prawdziwa – ta ze zwycięskiego, czy jednak przegranego meczu z Cracovią? Czy nowa akademia da prezesowi Mioduskiemu przewagę nad resztą Polski? Na te i inne pytanie odpowiada w cotygodniowym przeglądzie piłkarskich wydarzeń Tomasz Hajto.

Robert Małolepszy: Legia Warszawa mistrzem Polski. Zasłużenie?

 

Tomasz Hajto: Oczywiście. Nie ma się do czego przyczepić. Najlepiej odpalili po pandemii, zbudowali przewagę, na początku grali też najładniej. Tytuł im się należy bez dwóch zdań.

 

Ale w końcówce z ta piękną i skuteczną grą już było różnie. Jak jest więc prawda o Legii – ta z przegranego 0:3 meczu z Cracovią w półfinale Pucharu Polski, czy jednak tego wygranego, ligowego kilka dni później, w którym zespół Vukovicia zapewnił sobie tytuł, wygrywając z Pasami 2:0.

 

Nie chcę tego porównywać, bo to się łatwo mówi – jaka jest prawda, a na boisku wygląda to zupełnie inaczej. Legia w końcówce sezonu była pod presją, bo miała przewagę i wszyscy oczekiwali tylko tego, kiedy przypieczętuje zdobycie tytułu. Była trochę jak tenisista, który prowadzi 5:1 w secie i musi wygrać ostatniego gema i często w tym momencie losy starcia się odwracają. W tenisie to się nazywa domknąć mecz. A Legia miała jeszcze traumę z poprzedniego sezonu, gdy tytuł straciła na ostatniej prostej. Piast zdobył wtedy 19 z 20 możliwych punktów. Dlatego jeszcze raz podkreślam – zasłużyli, należało im się, brawo i teraz wszyscy, bez względu na to, komu w lidze kibicujemy, skąd jesteśmy trzymajmy za Legię kciuku w pucharach.

 

Pojawiają się głosy, że ta obecna Legia daje nadzieję na awans może nie do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ale do Ligi Europy już tak.

 

Jedno jest pewne, Legia tego awansu, jeśli chce się rozwijać potrzebuje. Bo klub nie może żyć tylko z tego, że co jakiś czas sprzeda młodego, zdolnego piłkarza jak Majecki, czy Karbownik.

 

Ale czy trener Vuković rzeczywiście ma skład, który może powalczyć w eliminacjach do LM?

 

O tym, że Legia musi szukać bramkarza już rozmawialiśmy. Na pewno też przydałyby się wzmocnienia w obronie, albo chociaż konkurencja na pozycjach. Legioniści popełniają za dużo błędów w defensywie, to widzi chyba każdy.

 

Prezes Mioduski i trener Vuković to dobra para, budować potęgę Legii na lata, nie tylko w polskiej piłce, ale by w końcu zaistnieć w Europie?

 

Ja nie uważam, że można ich traktować jak partnerów, czy parę. Bo Mioduski to jednak jest właściciel klubu. On się nawet nie musi znać, musi tylko dobrych ludzi zatrudnić.

 

No to Vuković jest dobry? Nie brakuje opinii, że dojrzał, że ten sezon to jest jego wielkie zwycięstwo.

 

Ja Vukovicia broniłem w Cafe Futbol, jak była moda, by po nim jechać. Uważałem, że w tej drużynie widać potencjał. Ale też nie jestem wśród tych, którzy teraz pieją z zachwytu i mówią, że „Vuko” to odkrycie sezonu. To jest były świetny, bardzo doświadczony zawodnik. Fachu trenerskiego uczył się od dobrych szkoleniowców. A że miał potknięcia? W Legii tak już jest, że nie wszyscy zawodnicy się sprawdzają, bo co innego grać w Piaście, czy Lechii, a co innego przy Łazienkowskiej. Tu zawsze jest presja, wymagania, media. Nie wszyscy dają radę, trener musi umieć ogarnąć taką ekipę. Z drugiej strony Legia zawsze, jak na Polskę, ma silny skład i wysoki budżet. Dlatego mistrzostwo jest tutaj zawsze obowiązkiem, a jego brak uważany jest za porażkę.

 

Prezes Mioduski po przejęciu Legii od swoich byłych wspólników też długo nie miał dobrej prasy.

 

A teraz wybudował przepiękną akademię, zdobył tytuł i chyba wychodzi na finansową prostą. Jest właścicielem, jak mówiłem – najważniejsze, by umiał otoczyć się właściwymi ludźmi. Na tę chwilę wygląda to solidnie.

 

Czy akademia będzie dla Legii kołem zamachowym do jeszcze szybszego rozwoju? Pojawiają się opinie, że oddanie do użytku tego ośrodka to nie mniejszy sukces niż mistrzostwo Polski.

 

Na pewno Legii będzie teraz dużo łatwiej ściągać młodych, zdolnych zawodników z całej Polski. Będą warunki by prowadzić skauting, szkolić, wychowywać i sprzedawać ich za naprawdę duże pieniądze. Bo to, że opłaca się szkolić młodych Polaków, a potem transferować za granicę, to chyba widzą już wszyscy. To zdecydowanie lepsza droga niż ściąganie piłkarzy zza granicy.

 

Piast i Lech już raczej na pewno zagrają w pucharach. Lech – wiadomo - to firma, ale Piast w czołówce drugi rok z rzędu to chyba fenomen?

 

Z całą pewnością należą się brawa trenerowi Fornalikowi, jego piłkarzom i klubowi. Rok temu ktoś mógł powiedzieć, że to był wypadek przy pracy, w tym sezonie już nikt tak nie może deprecjonować tego, co dzieje się w Gliwicach.

 

Mogą zaistnieć w pucharach?

 

Mam wrażenie, że Piast może nawet zdziałać więcej od Lecha. „Kolejorz” bardzo ładnie gra ostatnio w piłkę, ale to bardzo radosny futbol. Piast zdobył w zeszłym sezonie pierwsze szlify, nie odpadł w kompromitujących okolicznościach. A pucharów też trzeba się nauczyć. Borussia Dortmund nie od razy wychodziła z grupy Ligi Mistrzów.

 

W finale Pucharu Polski Lechia i Cracovia. Spodziewał się Pan?

 

Nikt się nie spodziewał. 

 

Kto ma większe szanse na zdobycie trofeum i przepustki do Europy?

 

Szanse są równe. Oba kluby mają zbliżony potencjał. Lechia broni Pucharu Polski, już wie, jak się gra w finale. Cracovia ograła Legię 3:0. Tylko szkoda, że ten ostatni mecz nie zostanie rozegrany na Stadionie Narodowym.

 

Mogłoby przyjść 12-13 tysięcy kibiców. Myśli Pan, że to jest sukces Ekstraklasy, prezesa Bońka, że nie dość, że udało się dograć sezon, to jeszcze wprowadzić kibiców na trybuny?

 

Co do kibiców to miałem dużo wątpliwości, ale jak widać dało się grać. Wizerunkowo to na pewno było dobre, nie wiem jak kluby wyszły na tym finansowo. Bo np. w Jagiellonii musi na stadion wejść co najmniej sześć tysięcy kibiców, by klub pokrył koszty organizacji spotkania z udziałem publiczności. Tym bardziej brawa dla prezesów, że to ogarnęli.

 

Podbeskidzie chyba już pewne gry w PKO BP Ekstraklasie. Mają zespół by się utrzymać w kolejnym sezonie?

 

Na dziś mają zespół na zwycięstwo w Fortuna 1 lidze, choć na początku niewielu na nich stawiało. Na Ekstraklasę, jak każdy beniaminek, będą musieli się wzmocnić. Ale mają piękny stadion i grupę biznesmenów, którzy chcą pomóc klubowi. Trzymam kciuki, bo to zespół z moich terenów.

 

Inny klub z pańskich okolic - Sandecję Nowy Sącz - przejął Pana stary druh z reprezentacji Piotr Świerczewski. Od razu wygrał i to ze Stalą Mielec. Utrzyma się?

 

Najpierw zacznijmy od tego, że Piotrek jest jednak wpisany do protokołu jako asystent trenera Marcin Jałochy. Gdyby „Świr” był wciąż piłkarzem, to bym odpowiedział, że na pewno się utrzymają.

 

Do końca sezonu mają trzy mecze – dwa na wyjeździe: z Wigrami, które już wiedzą, że spadły i Olimpią Grudziądz, która tak jak Sandecja walczy o utrzymanie. W Nowym Sączu zespół Świerczewskiego i Jałochy ma tylko mecz z Podbeskidziem. Trudny kalendarz.

 

W I lidze wszystko jest możliwe. Przecież między miejscem barażowym, a spadkowym jest tylko siedem punktów różnicy. W tych rozgrywkach naprawdę każdy może wygrać z każdym.

 

Robert Małolepszy, seb, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie