PKO BP Ekstraklasa. Żuraw: Mieliśmy swój styl, stwarzaliśmy widowiska
Trener piłkarzy Lecha Poznań Dariusz Żuraw jest zadowolony z zakończonego sezonu, w którym jego podopieczni zajęli drugie miejsce. "Chciałem, by mój nowy, młody zespół miał swój styl, żeby grał ofensywnie, do przodu - to udało się zrobić" - podkreślił szkoleniowiec.
Lechici po raz trzeci w historii sięgnęli po wicemistrzostwo Polski. Drugą lokatę przypieczętowali zwycięstwem nad Jagiellonią Białystok (4:0). Żuraw nie krył zadowolenia z osiągniętego wyniku, ale zwrócił też uwagę, że jego zespół potrafił stworzyć widowiska.
"Przed inauguracją mówiłem, że chciałbym, by mój nowy, młody zespół miał swój styl, żeby grał ofensywnie, do przodu i walczył do końca, do ostatniego gwizdka. To się udało zrobić. Mamy drużynę, która potrafi stworzyć widowisko i strzela dużo bramek w końcówkach meczów. Te ostatnie tygodnie pokazały, że czas pracuje na naszą korzyść. Były różne momenty, ważne, że po tych trudnych zespół potrafił się podnieść" - tłumaczył Żuraw.
Prezes Legii ma świadomość, że mistrz Polski w obecnym składzie nie ma szans w Europie
Jego zdaniem Lech pod tym względem wyróżniał się na tle innych drużyn.
"Większość zespołów gra na wynik, a styl gry jest sprowadzony na dalszy plan. Jesteśmy zespołem, który trochę idzie pod prąd. Nie chcemy wybijać piłki przed siebie, ale grać od tyłu, budować nasze akcje i grać kombinacyjnie pod bramką rywala" - podkreślił szkoleniowiec.
W trakcie sezonu Żuraw musiał jednak odpierać słowa krytyki. Zarzucano mu to, że drużyna nie potrafi wygrywać z czołówką.
"Po przerwie spowodowanej koronawirusem byliśmy najlepiej punktującym zespołem. W rundzie finałowej wygraliśmy pięć spotkań i tylko dwa zremisowaliśmy" - zauważył trener, który zbierał również wiele pochwał za umiejętne wprowadzanie młodych piłkarzy. O sile "Kolejorza" stanowi m.in. 22-letni Kamil Jóźwiak, o rok młodsi Tymoteusz Puchacz i Jakub Moder, a prawdziwym objawieniem był 18-letni Jakub Kamiński, który debiutancki sezon w ekstraklasie zakończył z czteroma bramkami.
Niedzielny mecz z Jagiellonią był też okazją do pożegnań. Wielką owację od kibiców "Kolejorza" otrzymał Duńczyk Christian Gytkjaer, który z dorobkiem 24 goli został królem strzelców sezonu 2019/20. 30-letni napastnik, któremu w lipcu wygasa kontrakt z poznańskim klubem, został jednocześnie najskuteczniejszym zagranicznym piłkarzem Lecha w historii - w 119 oficjalnych meczach zdobył 65 goli. Póki co, nie wiadomo jeszcze, gdzie zagra Duńczyk w najbliższych rozgrywkach. Wraz z Gytkjaerem z drużyną pożegnał się ukraiński obrońca Bohdan Butko, który był wypożyczony z Szachtara Donieck.
Jeszcze przed zakończeniem rozgrywek wicemistrz Polski pozyskał trzech nowych zawodników. W przerwie zimowej kontrakt podpisał prawy obrońca Alan Czerwiński, występujący dotychczas w Zagłębiu Lubin. Nowym bramkarzem został Filip Bednarek mający za sobą bogate doświadczenie z gry w holenderskich klubach. Ostatnio reprezentował barwy SC Heerenveen, prywatnie jest bratem byłego piłkarza Lecha, a obecnie Southamptonu - Jana Bednarka. W ubiegłym tygodniu trzyletnią umową z klubem związał się szwedzki napastnik Mikael Ishak, który ma być następcą Gytkjaera. Sztab szkoleniowy Lecha nie ukrywa, że to jeszcze nie koniec wzmocnień.
Podopieczni Żurawia po ostatnim meczu otrzymali dwutygodniowe urlopy. Na pierwszych zajęciach spotkają się 3 sierpnia.
"Krótkie urlopy, krótki okres przygotowań, myślę, że zawodnicy nie stracą zbyt dużo. Pierwszy tydzień przepracujemy na własnych obiektach, potem chcemy wyjechać na jedno kilkudniowe zgrupowanie. Przed ligę rozegramy Puchar Polski i prawdopodobnie tylko jeden sparing" - wyjaśnił szkoleniowiec
Lechici po roku przerwy znów zagrają w europejskich pucharach - w eliminacjach do Ligi Europy. Odbędą się one w nowej formule, o awansie do kolejnej rundy kwalifikacyjnej zadecyduje tylko jedno spotkanie.
"Będą to inne puchary niż do tej pory, ale w tej pandemii koronawirusa wszystko jest trochę inne. Obyśmy mieli dużo szczęścia w losowaniu i byli gospodarzami tych spotkań. To zawsze jest korzystniejsze, nawet jeśli zagramy bez publiczności" - podsumował opiekun "Kolejorza".
Przejdź na Polsatsport.pl