Michał Filip: Przed wylotem do Korei miałem podpisany prekontrakt z Nysą

Siatkówka
Michał Filip: Przed wylotem do Korei miałem podpisany prekontrakt z Nysą
fot. Cyfrasport
Michał Filip przed wylotem do Korei związał się prekontraktem ze Stalą Nysa.

Okres między poprzednim a nadchodzącym sezonem był dla Michała Filipa bardzo burzliwy. Najpierw udało mu się dostać do klubu ligi koreańskiej w drafcie, by po kilku tygodniach w przedziwnych okolicznościach powrócić do Polski. Okazało się, że siatkarz był zabezpieczony. - Przed wylotem do Korei miałem podpisany prekontrakt z klubem z Nysy, że jeśli nie polecę, to będę automatycznie ich zawodnikiem - poinformował.

Marta Ćwiertniewicz: Przygoda z Koreą miała być pięknym snem, ale szybko musiał się pan z niego obudzić. Jak to wszystko się odbywało i co się działo w pana głowie, gdy dowiedział się pan, że zostanie to tak nagle przerwane?

 

Michał Filip: Przez pierwsze kilka godzin, lekko mówiąc, czułem zdenerwowanie. Było mi po prostu przykro. Dopiero gdy się uspokoiłem po kilku godzinach, wyciągnąłem pewne wnioski. Zrozumiałem, że życie pisze mi nowy scenariusz i muszę się z tym pogodzić. Zrobiliśmy z moimi menadżerami wszystko, żeby temu zapobiec, ale skończyło się tak, jak się skończyło. Życie toczy się dalej.

 

W jaki sposób została panu przekazana ta informacja? Zaprosili pana na rozmowę i oznajmili, że się rozstajecie, czy były wcześniej ku temu jakieś przesłanki?

 

Po jednym sparingu przyszedł do hali dyrektor sportowy. Wszyscy byli zdziwieni, co on tam robi. Zapytał mnie, jak się czuję i jak moje kolano. Powiedziałem, że wszystko w porządku, nic mnie nie bolało. Poinformował mnie, że klub otrzymał wyniki moich badań i nie są one zadowalające. Zabronili mi trenować. W czwartek i piątek nie mogłem pojawić się na zajęciach. Czekałem na decyzję klubu walcząc, ile mogłem. W sobotę zostałem wezwany na rozmowę, na którą przyszedł również trener i to on poinformował mnie o tym przed treningiem. Dostałem wolne i czekałem na powrót do Polski.

 

Okres oczekiwania na dalsze rozstrzygnięcia po powrocie do Polski był dla pana bardzo stresujący?

 

Wiedziałem, że prędzej czy później znajdę pracę. Obawiałem się jednak o jakość tego, gdzie wyląduję. Na szczęście wszystko ułożyło się po mojej myśli i jestem z tego zadowolony. Czas na nowe wyzwania, których już nie mogę się doczekać.

 

Jak wyglądał początek w Nysie? Był to klub, do którego chciał pan trafić, czy miał pan wątpliwości, bo to jednak beniaminek?

 

Nie miałem żadnych wątpliwości. Przed wylotem do Korei miałem podpisany prekontrakt z klubem z Nysy, że jeśli nie polecę, to będę automatycznie ich zawodnikiem. Wiedziałem, na co się piszę. Zmieniły się jedynie warunki kontraktu. Jestem bardzo zadowolony. Przyjście tu było moją pierwszą opcją. Zdaję sobie sprawę z tego, kogo będę miał w zespole i jaki jest potencjał tej drużyny. Nasza liga jest na tyle mocna medialnie, że będę mógł udowodnić wielu osobom, że jestem zdrowy i jestem w stanie grać.

 

Wspomniał pan o warunkach kontraktowych. Jak wyglądały zapisy w umowie w Korei? Czy w przypadku takiej sytuacji zobowiązali się coś panu zagwarantować?

 

Będziemy jeszcze badać tę sprawę z moimi menadżerami. W tym tygodniu wszystko się wyjaśni.

 

Jakie są oczekiwania na nowy sezon z Nysą? Czy przed drużyną są już postawione cele, czy nie ma sensu stawiać ich przed rozpoczęciem rozgrywek?

 

Nie ma sensu stawiać celów na samym początku. To dopiero pierwszy rok tej drużyny. Wielu zawodników zna bardzo dobrze plusligowe parkiety, ale wiadomo jak bywa.

 

Trafił pan do drużyny, w której gra kilku pana dobrych kolegów. Mam nadzieję, że nie musimy się zatem martwić o priorytety w tym sezonie?

 

Nie wiem, co mogłoby mi przeszkodzić w tym, by ciężka praca była numerem jeden w tym sezonie. To, że znamy się z chłopakami od lat i kumplujemy, może jedynie pomóc, bo dobrze się dogadujemy. Nie ukrywajmy, że atmosfera w szatni jest bardzo ważna. Jeśli chodzi o profesjonalne podejście, to mogę zagwarantować, że takie będzie.

 

Czy obecność kolegów w zespole trochę pomogła wejść do szatni?

 

Powiem szczerze, że tak. Troszeczkę się obawiałem, jak to będzie wyglądało. Za chłopakami już cały sezon przygotowawczy. Większość chłopaków kojarzyła mnie z boiska, więc myślę, że dogadamy się bezproblemowo.

 

Pan odbył sezon przygotowawczy w Korei. Jakie zauważa pan różnice w systemie pracy?

 

Nie miałem wielu okazji do treningu. Odbyłem dwa treningi na hali i dwa sparingi, więc wiele tego nie poczułem. Tydzień po wyjściu z kwarantanny był wyjazdem integracyjnym w góry, gdzie się poznawaliśmy. Było więcej rozrywki niż treningu. W drugim tygodniu było więcej grania. Treningi w okresie przygotowawczym są nieco dłuższe niż w Polsce, ale nieprawdą jest to, że są bardzo ciężkie. Sama rozgrzewka przed siłownią trwała 45 minut i była naprawdę ciężka, ale to była siłownia. Treningi na hali były miłym doświadczeniem. Nie było w tym nic ciężkiego. Był czas na odpoczynek, na napicie się wody. Pojedyncze techniczne ćwiczenia były długie i troszeczkę nużące. Nie zobaczyłem niczego szczególnego na tamtych treningach.

 

Teraz już czas skoncentrować się na starcie ligi. Przed wami niełatwy początek, bo w pierwszym meczu zmierzycie się z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Jakie macie oczekiwania na ten mecz?

 

Skok na głęboką wodę. Wydaje mi się, że to będzie ciekawe spotkanie, tym bardziej że gramy u siebie. Mam nadzieję, że będzie mogło do nas dołączyć wielu kibiców. Ja jestem optymistycznie nastawiony do tego. Topowym zespołom ciężko się gra z teoretycznie słabszymi przeciwnikami. To, że ZAKSA jest teoretycznie jednym z najsilniejszych zespołów w lidze, nie oznacza, że się poddamy czy przestaniemy walczyć. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że każdy z nas będzie chciał pokazać, na co nas stać.

 

ZAKSA jest jednym z najlepszych zespołów. Wiele innych dokonało jednak ciekawych transferów. Które z nich będą równie silne, a które mogą przebić się do czołówki?

 

Wydaje mi się, że o złoto będą biły się ekipy z Warszawy i Jastrzębia, ale czas pokaże. Każdy ma coś do udowodnienia, więc ciężko mi oceniać przed startem ligi.

 

Paweł Halaba w jednym z wywiadów powiedział mi, że jest pan najgroźniejszym rywalem w lidze, jeśli chodzi o element bloku. Doskonale się znacie w gronie tych młodszych zawodników. Czy mecze między sobą są dla was dodatkowymi smaczkami?

 

Wydaje mi się, że jesteśmy na takim poziomie profesjonalizmu, że potrafimy oddzielić życie prywatne od tego, co na boisku. Kiedy gramy przeciwko sobie, to żarty czy różne tekściki przed meczem są jak najbardziej w porządku, ale na samym boisku tego nie widać. W tym momencie jest to mój przeciwnik i zarówno on, jak i ja będziemy robić wszystko, żeby wygrać. Czysto sportowa rywalizacja będzie na pewno i w trakcie meczu nie będziemy kolegami.

 

Odwróćmy sytuację - kogo pan obawia się najbardziej na bloku w PlusLidze?

 

Nikogo! Jeżeli mam być szczery, to Piotr Nowakowski jest najtrudniejszym zawodnikiem do przejścia. Jest kilku wyśmienitych środkowych bloku, ale z przyjmujących nie obawiam się nikogo i nie zwracam na to uwagi.

 

Cała rozmowa z Michałem Filipem w załączonym materiale wideo.

Marta Ćwiertniewicz, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie