US Open: Wiktoria Azarenka w finale! Serena Williams pokonana
Serena Williams nie wygra w tym roku US Open, a tym samym nie zdobędzie teraz 24. tytułu wielkoszlemowego i nie wyrówna rekordu wszech czasów Australijki Margaret Court. Amerykańska tenisistka uległa w półfinale Białorusince Wiktorii Azarence 6:1, 3:6, 3:6.
Azarenka, która po raz trzeci zaprezentuje się w decydującym meczu nowojorskiej imprezy, o pierwszy triumf w niej zagra w sobotę z rozstawioną z "czwórką" Japonką Naomi Osaką. W dwóch poprzednich takich występach - w latach 2012-13, uległa w trzech setach... Serenie Williams.
Ósma na światowej liście Amerykanka, która teraz była rozstawiona numerem trzecim, od trzech lat czeka na upragniony 24. tytuł wielkoszlemowy w singlu. Od kiedy wróciła do gry po przerwie macierzyńskiej wiosną 2018 roku, to czterokrotnie dotarła do finału zawodów tej rangi (w tym dwukrotnie w Nowym Jorku), ale za każdym razem schodziła z kortu pokonana.
Zobacz także: Cztery nowe turnieje tenisowe w jesiennym kalendarzu ATP
Z powodu obaw związanych z pandemią koronawirusa z udziału w tegorocznej edycji zrezygnowało m.in. sześć tenisistek z czołowej "10" zestawienia WTA. Zwiększyło to szanse słynnej reprezentantki gospodarzy, a po każdym jej wygranym meczu przypominano, że zrobiła kolejny krok w kierunku powtórzenia osiągnięcia Court.
W czwartek w wykonaniu kolejnego zawodniczce, która pod koniec września skończy 39 lat, przeszkodziła nie tylko znajdująca się ostatnio w bardzo dobrej formie 31-letnia Białorusinka, ale i jej własne ciało. Trzy jej wcześniejsze mecze także były trzysetowe i już w ćwierćfinale widać było po niej nawarstwiające się zmęczenie.
Szlagierowy pojedynek z będącą 27. rakietą świata Azarenką nie zawiódł pod kątem emocji i zwrotów akcji. Zawodniczka z Mińska tuż przed rozpoczęciem US Open zwyciężyła w turnieju WTA rozgrywanym w tym roku także na obiektach Flushing Meadows (bez wychodzenia na kort w finale po walkowerze Osaki). Była to pierwsza wygrana przez nią impreza cyklu od ponad czterech lat. W obecnych zmaganiach wielkoszlemowych przeważnie szybko przechodziła kolejne rundy, o czym przekonała się w trzeciej rundzie Iga Świątek.
Williams, jakby nie chcąc dać szansy na rozkręcenie się będącej ostatnio na fali przeciwniczce, w pierwszym secie zaczęła bardzo mocno. Co chwilę posyłała na stronę rywalki potężne serwisy i forhendy. W efekcie oddała w tej partii niżej notowanej z zawodniczek tylko jednego gema i po 34 minutach objęła prowadzenie w meczu. Miała już wówczas na koncie 13 uderzeń wygrywających przy zaledwie czterech u Azarenki, która dodatkowo zaliczyła cztery podwójne błędy.
Potem jednak role się odwróciły. Rozpędzona dotychczas Amerykanka opadała stopniowo z sił, czego efektem była szybko rosnąca liczba pomyłek, które z kolei u siebie ograniczyła Białorusinka. Reprezentantka gospodarzy zmarnowała w drugim gemie okazję na przełamanie. Druga z zawodniczek popisała się zaś w drugiej odsłonie dwoma "breakami" i doprowadziła do remisu.
Kolejne wymiany kosztowały Williams wiele wysiłku, a po każdym punkcie wydawała z siebie głośny krzyk. W drugim gemie, po jednej z dłuższych wymian, przystanęła, pochylając się i ciężko oddychając, a jednocześnie trzymając się za lewą kostkę. Poprosiła wtedy o przerwę medyczną, a po powrocie na kort początkowo zupełnie nie była w stanie przeciwstawić się Azarence, która objęła prowadzenie 3:0. Amerykanka nie rezygnowała z walki, ale uchroniło ją to jedynie przed kolejną stratą podania. Losów tej odsłony i niemal dwugodzinnego meczu już nie odwróciła. Białorusinka na koniec posłała dwa asy.
"Może w pewnym momencie za bardzo zdjęłam nogę z gazu. Oczywiście, że jestem rozczarowana, ale też jednocześnie zrobiłam dziś wszystko, co mogłam. W innych sytuacjach byłam blisko, a mogłam zrobić więcej, ale dziś dałam z siebie naprawdę dużo. Nie sądzę, by mój problem z nogą miał wpływ na to, że przegrałam" - podsumowała Williams.
Azarenka zmierzyła się z nią po raz 23., ale dopiero piąty raz wyszła z ich konfrontacji zwycięsko. Nigdy wcześniej nie wygrała ze słynną rywalką w Wielkim Szlemie, a spotkały się w takich turniejach 11 razy.
ZOBACZ TAKŻE: Pewne zwycięstwo Thiema. Miedwiediew czeka w półfinale US Open
"Serena w pierwszym secie zakopała mnie w wielkiej dziurze i musiałam się krok po kroku wspinać, by się z niej wydostać. Cieszę się, że odwróciłam losy meczu, co na pewno nie było łatwe" - zaznaczyła Białorusinka.
Niespełna cztery lata temu urodziła syna, a po rozstaniu z ojcem dziecka stoczyła długą batalię prawną o opiekę nad małym Leo. Z tego powodu rezygnowała ze startu w niektórych turniejach.
W wielkoszlemowym finale zagra po raz piąty. W dorobku ma zwycięstwo w Australian Open 2012 i 2013. Dodatkowo ma na koncie dwa tytuły w zmaganiach tej rangi w mikście, z czego jeden wywalczony w US Open (2007). Tenisistka z Mińska w wielkoszlemowym półfinale wystąpiła po raz pierwszy od siedmiu lat, a ósmy w karierze.
"Naprawdę minęło siedem lat? To moja ulubiona cyfra, więc tak chyba miało być. Jestem bardzo wdzięczna za tę szansę. W drodze do finału musisz pokonać najlepsze zawodniczki i dziś tak było" - oceniła.
Przerwała ona słynnej Amerykance śrubowanie rekordu liczby wygranych meczów w US Open. Licznik zatrzymał się na razie na 106 zwycięstwach.
Williams po raz 14. w karierze i 11. z rzędu znalazła się w czołowej "czwórce" US Open. Poprzednio zabrakło jej na tym etapie w 2007 roku. W tej fazie zmagań w Wielkim Szlemie zaprezentowała się zaś po raz 39. Walczyła teraz o 34. taki finał, z czego 11. na kortach twardych Flushing Meadows. Triumfowała na nich sześciokrotnie (1999, 2002, 2008, 2012-2014).
Oficjalny bilans meczów Azarenki z Osaką nieznacznie przemawia na korzyść Japonki, która wygrała dwa z trzech ich pojedynków. Nie jest w tym uwzględniony walkower za wspomniany finał sierpniowej imprezy WTA w Nowym Jorku.