Mateusz Ponitka: Wierzę, że uda się przyjechać na eliminacyjne mecze kadry
Jeden z liderów reprezentacji Polski koszykarzy Mateusz Ponitka (Zenit Sankt Petersburg) ma nadzieję, że mimo meczów Euroligi i ligi VTB uda mu się pogodzić zobowiązania klubowe z kadrą i przyjechać na listopadowe spotkania eliminacji ME.
Mateusz Ponitka to niewątpliwie lider reprezentacji Polski w koszykówce. Skrzydłowy Zenitu Sankt Petersburg najlepiej to pokazał podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata. Dzięki bardzo dobrej grze koszykarza pochodzącego z Ostrowa Wielkopolskiego, "biało-czerwoni" zajęli historyczne 8. miejsce w turnieju. Teraz doświadczenie i umiejętności Ponitki będą potrzebne podczas listopadowych meczów kadry w eliminacjach do EuroBasketu 2022.
Napięty i nieprzewidywalny, z powodu pandemii koronawirusa, kalendarz meczów klubowych w Eurolidze i rozgrywkach rosyjskiej VTB pozwala myśleć o grze w reprezentacji? Mam pan z tyłu głowy to, że za niespełna dwa tygodnie zespół narodowy walczyć będzie w eliminacjach mistrzostw Europy (24-30 listopada)?
Mateusz Ponitka: Nie z tyłu głowy, a cały czas przed sobą. Razem z polskim związkiem staramy się +dograć+ temat mojej gry w listopadowych eliminacjach. Wiem już, że zaległy mecz w Eurolidze z Baskonią w Hiszpanii został przełożony na 23 listopada. Czekamy na nowy termin innego zaległego meczu z Panathinaikosem. Jest spora szansa, że uda mi się dołączyć do reprezentacji, wierzę, że tak będzie. Władze klubu wiedzą, jakie jest moje nastawienie w tej kwestii.
Zabrakło pana w lutowych meczach reprezentacji w kwalifikacjach ME (Polska przegrała z Izraelem i pokonała sensacyjnie mistrzów świata Hiszpanów w Saragossie) właśnie z powodu kolizji terminów Euroligi i FIBA. Dawno pana w kadrze nie było…
Właśnie, ostatni raz na mistrzostwach świata w Chinach w 2019 r. Bardzo zależy mi na najbliższym występie. Chciałbym wrócić do znajomych twarzy. Mam dobre relacje z klubem, więc liczę na to, że dojdzie do porozumienia. Zresztą Rosjanie, moi koledzy z Zenita, w tym samym terminie będą jechali na zgrupowanie kadry. Ta sytuacja to dla mnie pewnego rodzaju furtka. Tak jak oni, chcę reprezentować swój kraj, ale decyzja ostateczna należy do klubu.
ZOBACZ TAKŻE: Magazyn Energa Basket Ligi: Nerwy we Włocławku, Strahinja bez strachu
Mecze eliminacji ME z powodu pandemii odbędą się w formie turnieju +w bańce+ - gospodarzem będzie hiszpańska Walencji. Polskę czeka na neutralnym terenie rywalizacja z Rumunią i Izraelem, zamiast pierwotnie dwóch meczów wyjazdowych. To korzystniejszy układ?
Nie lubię tak oceniać. Wychodzę na mecze bez kalkulacji. Jeśli chodzi o mnie, to szczerze powiem, że lubię grać na wyjazdach, gdy kibice rywala są za swoim zespołem i przeciw mojej drużynie. Szanse "w bańce" w Walencji wydają się wyrównane, tu nie ma co się zastanawiać, co by było gdyby.
Miesiąc temu Zenit poinformował o ognisku koronawirusa, pan także był zakażony. Czy jest pan już w pełni sił? Czy cały zespół wrócił do wysokiej formy prezentowanej na początku sezonu, gdy wygrał dwa mecze w Eurolidze i cztery w lidze VTB? W niedzielę Zenit pokonał wysoko (94:74) pana były klub Zastal w Zielonej Górze w rozgrywkach VTB.
To był dopiero nasz trzeci mecz po powrocie z kwarantanny. Jesteśmy głodni gry i potrzebujemy maratonu spotkań, zresztą on się właśnie zaczyna. Od środy, w ciągu sześciu dni, rozegramy w Eurolidze trzy mecze. Z formą nie jest źle, ale kwarantanna wszystkim dała się we znaki, mimo, że większość z nas przechodziła zakażenie łagodnie. Przed powrotem do treningów wszyscy przeszli kompleksowe badania. U mnie płuca były i są czyste, serce bije jak dzwon i szybko wracam do formy. Na pewno jako drużyna potrzebujemy czasu, by grać tak, jak na początku sezonu.
ZOBACZ TAKŻE: "Hej, hej tu NBA" już 22 grudnia!
Jak pan ocenia poziom europejskich rozgrywek w tej pandemicznej scenerii? Co jest największym problemem?
Zdecydowanie to, że gramy w pustych halach. Przecież normalnie występujemy dla ludzi, z kibicami wygląda wszystko zupełnie inaczej… W tej sytuacji codziennie robione testy PCR, czy kłopoty z podróżami, szczególnie dla nas, bo Rosja jest zamknięta totalnie, jeśli chodzi o połączenia międzynarodowe, schodzą na drugi plan. Dziwne czasy nastały. Nic nie poradzimy. Musimy być elastyczni i adaptować się do sytuacji.
W minionym, debiutanckim sezonie w Eurolidze Zenit zamykał stawkę, w lidze VTB też nie radził sobie najlepiej, a początek obecnych rozgrywek był znakomity. Jest pan zaskoczony wynikami?
Nie, bo przepracowaliśmy czas przygotowań bardzo mocno. Poza tym trenerzy, w tym główny Xavi Pascual, stworzyli taki zespół, jak chcieli - dobrany pod względem charakterologicznym i pod kątem umiejętności. Z minionego sezonu zostało pół składu, więc nowym graczom było łatwiej zaadoptować się.
ZOBACZ TAKŻE: NBA: Cena rezydencji Shaquille'a O’Neala na Florydzie znacznie obniżona
Czy trener Pascual, który pracował m.in. w takich firmach jak FC Barcelona, czy Panatinaikos Ateny i przyszedł do Petersburga pod koniec minionego sezonu, jest zatem kluczem do przemiany Zenita?
Tak. Xavi, ze swoim stylem pracy, wprowadził diametralną różnicę, zmianę w naszej grze. Wszystko zmieniło się na lepsze. Jestem pełen podziwu jak poukładał drużynę i cieszę się, że mogę być jej częścią. Nie było łatwo zbudować taki skład, skoro występujemy dopiero drugi sezon w Eurolidze i nie możemy się równać z wymienionymi przez panią klubami-firmami. Trudno jest przekonać koszykarzy z najwyższej półki, by przyszli do takiej ekipy jak Zenit. To nie tylko kwestia pieniędzy. Trener miał plan i on funkcjonuje.
Priorytetem dla klubu jest walka w Eurolidze czy w krajowej lidze VTB?
Chcemy wygrywać w każdym meczu, nie patrzymy czy to VTB czy Euroliga. Z punktu widzenia strategii VTB jest ważniejsza, bo wejście do jej finału gwarantuje udział w Eurolidze w przyszłym sezonie. Żaden wynik osiągnięty w Eurolidze, nawet mistrzostwo, takich gwarancji nie daje. W Rosji od lat Euroliga to CSKA Moskwa i Chimki Moskwa, a trzeci uczestnik często się zmienia. My chcemy być w Eurolidze na dłużej. W Petersburgu wszyscy - władze, kibice, koszykarze uczą się funkcjonowania równolegle w dwóch mocnych rozgrywkach. Mamy szeroki, wyrównany skład właśnie po to, by walczyć i wyglądać poważnie na dwóch frontach. Motywacji nam nie brakuje.
ZOBACZ TAKŻE: Trener reprezentacji Polski koszykarek zakażony koronawirusem
Od października nie ma w zasadzie normalnej kolejki Euroligi. Mecz przekładane są z powodu pandemii, zmieniono nawet regulamin, by nie karać klubów walkowerem w przypadków licznych zakażeń w jednym zespole. Czy rywalizacja ma sens? Ostatnio słynny włoski trener Ettore Messina prowadzący Armani Mediolan powiedział, że sezon powinien być raczej przerwany. Jakie jest pana zdanie?
Wszyscy mają takie same warunki, a kluby z Rosji nawet gorsze niż reszta Europy, jeśli chodzi o możliwość przemieszczania się. Dlatego latamy czarterami. Moim zdaniem przerwanie sezonu w tym, czy innym momencie, nie jest i nie byłoby dobre. Tworzenie turniejowych "baniek" jest raczej nierealne. To wywróciłoby kalendarz wszystkich krajowych rozgrywek. Są protokoły medyczne ściśle określające wszystkie procedury w Eurolidze, by maksymalnie ograniczyć ryzyko zakażenia. Tak jak mówiłem, musimy się do sytuacji przyzwyczaić.
W minionym sezonie miał pan kilka poważniejszych urazów i kontuzji. Jak się pan czuje fizycznie w obecnych rozgrywkach?
Wszystko jest OK. Przepracowałem mocno covidowy czas i przygotowania przed sezonem. Poza tym mamy inny zespół i każdy inaczej w nim funkcjonuje. To wszystko pomaga w budowaniu i utrzymaniu fizycznej formy. Mam nadzieję, że limit kontuzji i nieszczęśliwych wypadków (m.in. wstrząs mózgu po faulu rywala) wyczerpałem w minionym sezonie.
Przejdź na Polsatsport.pl