Jaki sport po koronawirusie? Duzi się obronią, mniejsi mogą nie przetrwać

Piłka nożna
Jaki sport po koronawirusie? Duzi się obronią, mniejsi mogą nie przetrwać
Fot. Cyfrasport
Biegi masowe to jedna z "ofiar" kryzysu w sporcie wywołanego koronawirusem. Wiele imprez w ogóle się nie odbyło, część miało bardzo ograniczoną formułę. Niektóre miały tylko wirtualną formę

Roczne przychody branży sportowej w 2019 roku to 129 mld dolarów. Na ten rok prognozowano wzrost do 135 mld, a teraz – według najnowszych prognoz – mówi się o 73 mld. Także polski sport musi przygotować się na poważne ciosy– uważa Grzegorz Nawacki, redaktor naczelny Pulsu Biznesu w naszym cyklu rozmów o kryzysie w czasach pandemii.

Przemysław Iwańczyk: Obserwując kilkumiesięczne zmagania świata z pandemią, widzisz w jak wielkim stopniu odbije się ona na sporcie pod względem ekonomicznym?

 

Grzegorz Nawacki: Straty są gigantyczne, choć jeszcze do końca tego nie widać. Kluby sportowe, organizacje, podobnie jak firmy spoza branży, dostrzegą to w swoich wynikach finansowych z opóźnieniem. Spójrzmy globalnie na świat sportu. Roczne przychody branży w 2019 roku to 129 mld dolarów. Na ten rok prognozowano wzrost do 135 mld, a teraz – według najnowszych prognoz – mówi się o 73 mld. Mamy więc spadek o połowę wobec tego, co prognozowano, i jakieś 40 proc. wobec przychodów z roku ubiegłego. Trudno o lepszy obraz tego, ile stracił sport. Np. Japonia organizująca igrzyska olimpijskie, ale możemy tak przejść dyscyplina po dyscyplinie, rozgrywki po rozgrywkach i dane stamtąd zrobią wielkie wrażenie. Polski sport również cierpi. Paradoks polega na tym, że najbardziej cierpią najmniejsi.

 

Czy kryzys spowoduje jeszcze większe rozwarstwienie między bogatymi a biednymi?

 

Struktura przychodów w klubach zależy od tego, jaką jest się marką i o jakiej dyscyplinie sportu mówimy. Jeśli jest się Realem Madryt, Barceloną lub Bayernem Monachium, a przede wszystkim klubami Premier League, ma się dużą część przychodów komercyjnych, czyli sponsorzy, koszulki, gadżety, etc. Przychody z tzw. dnia meczowego stanowią niewielką część tego budżetu. Jeśli jest się małym klubem, telewizja nie płaci wielkich pieniędzy, jeśli w ogóle płaci, koszulki nie sprzedają się na pniu, to bilety stanowią wtedy potężny zastrzyk finansowy. Teraz, kiedy stadiony i hale są pozamykane, małe kluby są pod największą presją i odczuwają to najmocniej.

 

Zjawisko to dotyczy tylko piłki nożnej czy również innych dyscyplin?

 

Nie ma dyscypliny sportu, która okazałaby się odporna na zjawiska ekonomiczne. Futbol traci najwięcej, bo jest największy. Spójrzmy na NBA, na Formułę 1, spółkę notowaną na giełdzie, której wartość spadła o około 45 proc. Inwestorzy posprzedawali akcje, a kurs zjechał. Nikt się nie broni w obliczu kryzysu. Relatywnie najmniej stracą sporty, w których obecność kibiców nie jest tak kluczowa, bo tam, gdzie fani są nierozerwalną częścią widowiska, produkt traci najwięcej.

 

Sponsorów sportu również należy podzielić na grupy mniejszego i większego ryzyka. W których sektorach widzisz największe zagrożenie?

 

Na sponsorach ciąży odpowiedzialność, bo ich rolą jest nie tylko zarabiać, ale także wydawać w dobrym celu, coś na wzór wsparcia społecznego. Firmy, które sponsorują sport mają teraz wybitną okazję, by taką odpowiedzialnością się wykazać. Bo jeśli i one odwrócą się od sportu, będzie to katastrofą. Operujmy na przykładach. Proszę sobie wyobrazić, co stałoby się z polskim sportem, gdyby PKN Orlen wycofał swoje wsparcie dla sportu. Partner, który wspiera wiele dyscyplin, od lekkoatletyki przez siatkówkę aż do żużla. Skończyłoby się wielką katastrofą polskiego sportu w ogóle.

 

Jeśli mam przewidzieć, jak będą zachowywać się prywatne firmy, z pewnością przemyślą teraz, czy warto dalej w to iść, skoro ekspozycja nie jest obecnie tak wielka, kibice są nieobecni, świadomość ich marki nie dociera aż tak, jak w normalnych czasach. Jest wreszcie kluczowa sprawa, jak te firmy same zniosą kryzys ze względu na profil własnej działalności. Wyniki firm zjechały, może poza branżą farmaceutyczną wszyscy odczuwają skutki kryzysu.

 

ZOBACZ TAKŻE: Australian Open zagrożony. Powodem koronawirus. Będzie inny termin?

 

Akurat branża farmaceutyczna nigdy nie pchała się, by wspierać sport.

 

Z wielu powodów, choćby restrykcyjnych zapisów dotyczących reklamowania produktów farmaceutycznych w Polsce. Ale skoro mówimy o poszczególnych sektorach, tradycyjnie mocnym sponsorem sportu jest sektor finansowy, banki, firmy ubezpieczeniowe. Ten skutki pandemii odczuwa najmocniej, bo każdy kryzys niesie za sobą kłopoty konsumentów w spłacaniu kredytów, obniżenie stóp procentowych w wielu krajach do rekordowego poziomu, a to sprawia, że branża ta w ogóle nie zarabia. Jeśli jakiś klub lub rozgrywki mają sponsora z tej branży, powinien się mocno stresować, co będzie dalej.

 

PKO BP jest sponsorem piłkarskiej ekstraklasy…

 

Gdyby PKO BP nie były bankiem państwowym i nie miały władz, które myślą długoterminowo i mają misję społeczną, mówiłbym o poważnym ryzyku. Wiem jednak, kto kieruje tym bankiem, jak jest zarządzany, i jestem pewien, że ekstraklasy nie zostawi.

 

A bukmacherzy, a producenci sprzętu sportowego…

 

Bukmacherzy też przestali zarabiać, kiedy światowy sport stanął w marcu przy okazji pierwszej fali pandemii. Nie ma rozgrywek, nie ma zakładów, nie ma dochodów. Teraz trochę się odbili. Ale jest jeszcze jedna ważna branża, która cierpi, a ze sportem ma wiele wspólnego – turystyka. Poza tym, że wszyscy jeździmy na wakacje i napędzamy obroty takim firmom, to jeszcze istniał szeroki rynek podróży biznesowych i sportowych. To potężna gałąź w turystyce, która czerpała z wielkich imprez sportowych, takich jak igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa Europy w piłce nożnej, Liga Mistrzów, itd. Wyprawy kibiców wiązały się z przychodami branży hotelarskiej, restauracyjnej, to wszystko szacuje się na grube miliardy w skali całego Europy. Kiedyś fani wrócą, ale kiedy?

 

No właśnie, czy zagrożeniem dla rozgrywek lub samych klubów nie będzie społeczna obawa przed wyprawą na stadion? A może ludzie przyzwyczają się, że widowiska sportowe najlepiej, najbezpieczniej i najdogodniej dla portfela ogląda się sprzed telewizora?

 

Wydaje mi się, że nie. Pamiętam powrót kibiców na stadiony ekstraklasy po odwołaniu lockdownu na wiosnę. Są rozporządzenia, są zapisy, które regulują kwestie bezpieczeństwa, ale kibice pokazali, że nic sobie z tego nie robią, siadali obok siebie. Chcę przez to powiedzieć, że kto będzie się bał, na stadion i tak nie przyjdzie. Zadziała efekt tęsknoty za sportem, tak jak ludzie tęsknili za wyjściem do restauracji czy pubu. Jesteśmy jako gatunek bardzo społeczni, niezdolni wynieść się całkowicie do świata komunikatorów. Kiedy nam pozwolą oglądać sport, trybuny się zapełnią.

 

Pytanie, czy będziemy mieli za co oglądać sport z trybun?

 

Trafna uwaga. Kryzys gospodarczy, który zgotowaliśmy sobie walcząc z pandemią, bo utrzymuję, że przyjęliśmy złe metody radykalnych lockdownów, przyniesie zwolnienia z pracy. To z kolei zdeterminuje oszczędności wśród potencjalnych fanów.

 

Nie wspomnieliśmy jeszcze o sporcie amatorskim.

 

Biegi masowe poodwoływane, sponsorzy wycofujący się z tego typu imprez, mam obawy, czy w ogóle wrócą. Będzie jeszcze jedna obawa, wynikająca z kwestii wizerunkowych. Wyobraźmy sobie imprezę masową, na której doszło do masowych zakażeń koronawirusem. Przecież to cios dla organizatora i sponsora, straty wizerunkowe nie do oszacowania.

 

Weźmy branżę fitness, która liczy straty w setkach milionów złotych. Tego nie da się odrobić, kiedy świat ruszy na nowo, nikt nie będzie przecież kupował dwóch karnetów na miesiąc, by zrekompensować straty trwające wiele miesięcy.

 

Co można prognozować dla branży sportowej na czas po pandemii?

 

Pierwsza rzecz: pęknie bańka związana z wynagradzaniem sportowców, czy transferami. Kwoty te oderwały się od rzeczywistości, płacenie setek milionów, by sportowiec zmienił koszulkę zieloną na białą, jest absurdem. Zejdziemy na ziemię i to nie będzie wcale złe. Druga rzecz: rządy zrozumieją, że w ich interesie jest podniesie odporności obywateli przez sport i zdrowy tryb życia. Marzą mi się kampanie edukacyjne, jak podnosić odporność, jak dbać o siebie, o zdrowie. Czy to koronawirus, czy inna dolegliwość zdrowotna, koszty będą dużo mniejsze przy zdrowszym społeczeństwie. Mam nadzieję, że już nikt nie wpadnie na pomysł, by zamykać lasy. Trzecia rzecz: liczę, że dojdzie do racjonalizacji w działaniu organizatorów sportowych. Będzie ich mniej, ale zostaną tylko ci wartościowi.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie