Walczykiewicz: W Paryżu skreślono najbardziej widowiskową konkurencję

Inne
Walczykiewicz: W Paryżu skreślono najbardziej widowiskową konkurencję
Fot. PAP
Marta Walczykiewicz nie kryje rozczarowania faktem, że na IO 2024 zabraknie jedynek na 200 metrów.

Kajakarka Marta Walczykiewicz nie kryje rozczarowania faktem, że jedynki na 200 m nie będą rozgrywane na igrzyskach w 2024 roku. - Szkoda, że nie dano szansy na większy rozwój tej konkurencji - przyznała wicemistrzyni olimpijska na tym właśnie dystansie.

W grudniu ubiegłego roku Międzynarodowa Federacja Kajakowa (ICF) w porozumieniu z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim skreśliła z programu igrzysk w Paryżu wyścigi jedynek na 200 m, wprowadzając nową konkurencję - slalom ekstremalny. Walczykiewicz, która ponad cztery lata temu w Rio de Janeiro sięgnęła po srebrny medal nie ukrywa rozczarowania i pewnego zaskoczenia decyzją władz światowej federacji.

 

ZOBACZ TAKŻE: Beata Mikołajczyk-Rosolska zakończyła karierę

 

- Wiedziałam, że ICF coś kombinuje, że ktoś będzie musiał być poszkodowany. Nie przypuszczałam jednak, że będą to jedynki na 200 m. Dla tej konkurencji igrzyska w Tokio będą dopiero trzecimi, więc w ogóle nie przeszło mi to przez myśl. Szkoda, że nie dano szansy na rozwój tej rywalizacji. Nowozelandka Lisa Carrington czy Anglik Liam Heath pływali coraz szybciej, bili rekordy i każdy się zastanawiał, gdzie jest granica tej prędkości. Oczywiście, ta konkurencja nie zniknie, rozgrywana będzie na mistrzostwach Europy czy świata, ale jej ranga będzie nieco mniejsza - powiedziała.

 

Kajakarka z Kalisza przypomniała, że ICF już wcześniej szukał nowych rozwiązań i podejmował próby uatrakcyjnienia rywalizacji w sprincie. Jej zdaniem, skreślenie najbardziej widowiskowej konkurencji to zły kierunek. Zwróciła też uwagę, że wielu zawodników, którzy zaczynają starty na tym dystansie zostało pozbawionych szansy na medal.

 

- Do programu mistrzostw Europy czy świata wprowadzono dystans pięciu kilometrów, były też miksty, sztafety na 200 m. W ramach parytetu płci, wzorem pływania czy lekkoatletyki, można było wprowadzić sztafety mieszane. Nie wiem, czy zabieranie, moim zdaniem, najpopularniejszej konkurencji to dobry pomysł. Mnie jest łatwiej na to patrzeć, bo już mam medal, ale jest wielu młodych sportowców, którzy zaczynają dopiero karierę na tym dystansie. Węgierka Dora Lucz wystąpi wprawdzie w Tokio, ale takim optymalnym wiekiem w jej karierze będzie właśnie Paryż. To samo dotyczy też naszych kajakarzy Pawła Kaczmarka czy Bartosza Grabowskiego - tłumaczyła.

 

33-letnia zawodniczka zapewnia jednak, że brak jej koronnej konkurencji w programie kolejnych igrzysk wcale nie musi oznaczać dla niej końca kariery. W tej chwili ma jednak inne priorytety.

 

- Paryż w ogóle nie siedzi w głowie. Nie myślałam o tych igrzyskach w kontekście mojego startu na nich. W tej chwili jestem skupiona na Tokio, to jest mój najważniejszy cel. A co będzie później, za te kolejne lata... No cóż, zdaję sobie sprawę, że kiedyś karierę trzeba będzie zakończyć, ale nie musi to nastąpić zaraz po Tokio. Tak już trochę żartując, jeśli będę chciała wystąpić w kolejnych igrzyskach, będę musiała się "przebranżowić" - zaznaczyła.

 

ZOBACZ TAKŻE: Najwięcej medali dla AZS AWF Kraków

 

W 2020 roku nie rozegrano żadnych międzynarodowych zawodów w kajakarstwie poza mocno okrojonym Pucharem Świata w węgierskim Szegedzie. Polacy w nim nie startowali. Kadrowicze wystąpili tylko w dwóch krajowych regatach.

 

- Na pewno ten rok nie był spełnieniem moich ambicji. Trudno cokolwiek tu podsumowywać, mieliśmy tylko dwa Puchary Polski i mistrzostwa kraju. Te pierwsze zawody udane, drugie już trochę średnie (Walczykiewicz w K1 200 m zdobyła wicemistrzostwo Polski). Brakowało przede wszystkim rywalizacji międzynarodowej, to jest zupełnie coś innego niż zawody w kraju. Bywały sytuacje, że nie wygrywałam w kraju, a potem przywoziłam medal z mistrzostw Europy czy świata - przyznała.

 

Jak zapewniła, mimo wielu perturbacji związanych z pandemią koronawirusa, jej grupie udało się solidnie przepracować miniony rok.

 

- Wykonaliśmy praktycznie 100 procent planu, zaliczyliśmy wszystkie zgrupowania. Jedynie wiosną, po powrocie z Portugalii, miałyśmy dwa tygodnie kwarantanny, ale w tym czasie też trenowałyśmy w domach. Nie robiliśmy jedynie bezpośredniego przygotowania startowego, bo skoro odwołano wszystkie zawody, nie było potrzeby eksploatować organizm tymi treningami. Wytrzymałość jest, siła również. Nic nam nie "uciekło" - wyjaśniła.

 

Kajakarki po przerwie wakacyjnej zaliczyły już trzy obozy - w Zakopanem, portugalskim Milfontes i włoskim Livingo. W sobotę zaczynają kolejne zgrupowanie w Jakuszycach, gdzie spędzą 10 dni.

 

- Niestety, warunki narciarskie są coraz trudniejsze w Polsce. Rok temu, gdy kończyłyśmy zgrupowanie, śnieg topniał i już prawie nie było po czym biegać. A po powrocie z Jakuszyc zaczynamy serię zgrupowań w Portugalii, z treningami już na wodzie - podsumowała utytułowana kajakarka. 

PI, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie