"Pomarańczowa" Barcelona. Holendrzy receptą na sukces?

Piłka nożna
"Pomarańczowa" Barcelona. Holendrzy receptą na sukces?
Fot. PAP
Ronald Koeman na razie nie osiągnął spektakularnych sukcesów z Barceloną jako trener.

FC Barcelona ciągle cierpi. Burzliwy rok 2020 zakończyła zaledwie remisem z Eibar i to u siebie. W niedzielę nie bez trudu pokonała Huescę 1-0. Jest na piątym miejscu w tabeli Primera Division, a to nie daje gry w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Minione 12 miesięcy kojarzone są w Barcelonie ze skandalami, „operą mydlaną” z Leo Messim, przegraną walką o mistrzostwo Hiszpanii oraz wstydliwą porażką z Bayernem Monachium podczas Final 8 Champions League w Lizbonie.

Po średnio udanych przygodach z Ernesto Valverde i Quique Setienem klub „wyciągnął” z reprezentacji Holandii jej selekcjonera. Ronald Koeman słynie z dość twardej ręki, nie uznaje kompromisów i nie owija w bawełnę. Żegna się z tymi, którzy mu nie pasują (Luis Suarez) nawet jeśli są blisko zaprzyjaźnieni z najważniejszym elementem drużyny (Messi).

 

Na razie statek z napisem „Barcelona” jeszcze mocno się chybocze i daleko mu do portu z napisem sukces. A latem pierwszymi pomysłami nowego trenera na poprawę jakości zespołu była chęć pozyskania jego krajanów i niedawnych podopiecznych z „Oranje”. Jednak nie udało się ani pozyskać z Liverpoolu Georginio Wijnalduma ani ściągnąć z Lyonu Memphisa Depaya. Ale znając nie tylko specyfikę myślenia Holendrów ale też ich historię w Barcelonie możemy się spodziewać, że Frenkie De Jong nie będzie tu wkrótce jedynym niderlandzkim „rodzynkiem”.

 

Ronald Koeman po raz pierwszy zapisał się w historii „Dumy Katalonii” ponad 28 lat temu. Jego „bomba” w 111 minucie finału z Sampdorią dała Barcie pierwszy w historii Puchar Europy. Dopiero pierwszy, bo w do tego czasu w gablocie z międzynarodowych trofeów stały tylko trzy Puchary Zdobywców Pucharów i trzy Miast Targowych – późniejszego Pucharu UEFA, a dziś Ligi Europy. W porównaniu z odwiecznym rywalem Realem Madryt wyglądało to blado. I dalej wygląda bo „Królewscy” wygrali PE bądź Champions League trzynastokrotnie, Barca „zaledwie” pięć razy. Czy „holenderska myśl szkoleniowa”, po którą sięgnięto tu nie pierwszy raz, może to zmienić?

 

Barcelona przesycona jest niderlandzkimi wpływami ale patrząc na jej historię i ludzi, którzy trafili na Costa Brava z Holandii, okaże się, że nie wszyscy zapisali tu znaczącą kartę. Rozpoczynający „pomarańczową” inwazję Johan Cruijff jako piłkarz (ściągnięty do klubu przez Rinusa Michelsa) przez pięć sezonów (1973-1978) tylko raz wygrał La Ligę i raz Copa Del Rey. Dopiero gdy w 1988 roku wrócił tu w roli trenera udało mu się zbudować prawdziwy „Dream Team”, który cztery razy z rzędu sięgał po mistrzostwo Hiszpanii, w 1989 roku po Puchar Zdobywców Pucharów i w końcu w 1992 po wyżej wspomniany Puchar Europy - dzięki bramce obecnego szkoleniowca klubu.

 

To właśnie dzięki pracy szkoleniowej Cruijffa uznaje się za największego Holendra w historii klubu. W roli piłkarza to miano należy ciągle do Koemana i raczej nieprędko się to zmieni. Przez sześć sezonów (1989-1995) blond-włosy stoper rozegrał blisko 200 meczów, w których zdobył nieprawdopodobną liczbę 67 goli. Mistrzem był czterokrotnie, dołożył do tego Puchar, trzy Superpuchary kraju i Superpuchar Europy. Wisienką na torcie był oczywiście 20 maj 1992 roku na Wembley.

 

To były jeszcze czasy, że na boisku w drużynie mogło przebywać maksimum trzech graczy zagranicznych. W finale byli to oprócz Koeamana Duńczyk Michael Laudrup i Bułgar Christo Stoiczkow. W kadrze był jeszcze inny Holender, Richard Witschge, ale przy takiej konkurencji na występ w finale nie miał co liczyć…

 

Holenderscy następcy Cruijffa w roli trenerów Barcelony mogli już czerpać dowolnie z zasobów europejskich i z zapałem sięgali po swoich rodaków. Luis Van Gaal i Frank Rijkaard hurtowo ściągali piłkarzy z holenderskim paszportem. Michael Reiziger, Patrick Kluivert, bracia Ronald i Frank De Boerowie, Philip Cocu, Boudewijn Zenden, Marc Overmars, Giovanni Van Bronckhorst i Mark Van Bommel odegrali w historii klubu dość znaczącą rolę. Szczególnie ci dwaj ostatni, którzy w 2006 roku wygrali Ligę Mistrzów pokonując w finale Arsenal 2-1. Mało kto pamięta już, że trenerem był Frank Rijkaard. Mimo takiego sukcesu daleko mu jednak do renomy Cruijffa czy Guardioli.

 

Gdy spojrzymy jednak na liczbę piłkarzy z Niderlandów, którzy przewinęli się przez ten klub drugiego takiego przykładu w Europie chyba nie znajdziemy. Na liście nazwisk znajdziemy też tak nietrafionych i niepasujących do tego klubu i jego aspiracji piłkarzy jak Jordi Cruijff, który do talentu ojca nigdy nawet się nie zbliżył, bramkarz Ruud Hesp: pomysł Luisa Van Gaala i jego głównego współpracownika Fransa Hoeka, czy ściągnięty w tym samym okresie stoper Winston Bogarde.

 

Dwa razy pod „Barcę” podchodził niezwykle utalentowany Ibrahim Afellay – ale liczba 21 występów i 1 gol wygląda bardzo mizernie, nawet przy świadomości, że w roli zmiennika zaliczył on zwycięski finał LM z Manchesterem United.  Trudno też powiedzieć, że zaledwie kilka spotkań w drużynie wiecznie rezerwowego Jaspera Cilessena daje mu poczucie, że coś w tym klubie znaczył. Nawet ktoś taki jak Edgar Davids (sezon 2003-2004, 18 meczów/1gol)  nie do końca mógł się tu odnaleźć.

 

Barca jest w fazie transformacji, są jej już pierwsze ofiary (Suarez), a wkrótce będą z pewnością następne (Coutinho? Dembele? Busquets?). Koeman zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że jeżeli zamierza być tu drugim Crujffem, albo choć przynajmniej Rijkaardem, musi pozyskać bardzo dobrych piłkarzy i idę o zakład, że znów będzie namawiać swoich przełożonych, by próbowali zakontraktować jego rodaków. Pierwsze nieudane podejście po Depaya czy Wijnalduma raczej nie powinno go zrazić. Inna sprawa, że przecież nie tylko „pomarańczowa” Barcelona jest receptą na sukces w tym klubie. Na razie trzeba przede wszystkim rozstrzygnąć inny temat. Co dalej z Lionelem Messim?

Bożydar Iwanow, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie