NBA: Druga z rzędu porażka zdziesiątkowanych Sixers
Philadelphia 76ers, legitymujący się do soboty samodzielnie najlepszym bilansem w lidze NBA, z siedmioma koszykarzami zdolnymi do gry, ulegli na własnym parkiecie Denver Nuggets 103:115. To ich druga porażka z rzędu. LaMelo Ball został najmłodszym graczem z triple-double.
Gości do zwycięstwa poprowadzili Gary Harris - 21 punktów, serbski środkowy Nikola Jokic, który był bliski tzw. triple-double - 15 pkt, 12 asyst i dziewięć zbiórek - oraz Jamal Murray i Will Barton - po 14.
Liderem pokonanych był pierwszoroczniak Tyrese Maxey, który ustanowił rekord kariery - 39 pkt. Wspierali go Isaiah Joe - 13, Dakota Mathias - 12, Tony Bradley - 11 i 15 zb. oraz weteran Dwight Howard - 11 i 11 zb.
Gospodarze grali bez Setha Curry'ego, który uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa jeszcze przed czwartkowym meczem z Brooklyn Nets w Nowym Jorku. W związku z tym zgodnie z procedurami poddani izolacji są m.in. Tobias Harris, Shake Milton i Matisse Thybulle, którzy mieli z nim kontakt. Z kolei na urazy narzekają Kameruńczyk Joel Embiid (plecy) i Australijczyk Ben Simmons (kolano).
ZOBACZ TAKŻE: Amerykanin znów zagra w Polsce. Podpisał kontrakt ze Śląskiem Wrocław
Trener Doc Rivers nie mógł także skorzystać z kontuzjowanego Mike'a Scotta, który został wpisany do protokołu tylko dlatego, żeby wypełnić wymagane przez ligę minimum ośmiu zgłoszonych graczy. Szkoleniowiec Denver Michael Malone przeciwko siedmiu zawodnikom "Szóstek" dał pograć wszystkim 15 koszykarzom, jakich miał do dyspozycji.
- Myślę, że nie powinniśmy grać, ale nie mnie o tym mówić. Martwię się o zdrowie zawodników. To Covid-19 spowodował tę sytuację, ale nie tylko. Problemem są także kontuzje - skomentował Rivers.
Sixers przegrali drugie spotkanie z rzędu. Oznacza to także koniec ich serii 20 kolejnych zwycięstw u siebie. Ostatni raz przegrali w Filadelfii 20 grudnia 2019 roku.
Z bilansem 7-3 pozostają, obok Boston Celtics, najlepszym zespołem Konferencji Wschodniej. Podobny dorobek mają liderujący na Zachodzie Phoenix Suns i obrońcy tytułu Los Angeles Lakers.
Wydarzeniem sobotniej serii gier był wyczyn 19-letniego LaMelo Balla. Koszykarz Charlotte Hornets został najmłodszym graczem w historii ligi, który uzyskał triple-double. Zdobywając 22 pkt, 12 zbiórek i 11 asyst poprowadził dwużynę, której właścicielem jest słynny Michael Jordan, do trzeciego z rzędu zwycięstwa w lidze, tym razem nad Atlanta Hawks 113:105.
Urodzony 21 sierpnia 2001 roku zawodnik (19 lat, 140 dni) poprawił osiągnięcie Markelle'a Fultza o 177 dni. „Żyję swoim życiem i wiem, do czego jestem zdolny, więc takie rzeczy mnie tak nie poruszają. Wiem, że to powinno się wydarzyć" - powiedział Ball, najmłodszy z trzech braci-koszykarzy, wybrany z trzecim numerem w listopadowym drafcie.
O jeden punkt więcej od niego uzyskał dla Hornets Terry Rozier, a 22 dodał także P.J. Washington. W drużynie "Jastrzębi" wyróżnili się Cam Reddish - 21 pkt i De'Andre Hunter - 20.
W jedynym sobotnim spotkaniu zakończonym dogrywką Minnesota Timberwolves przegrali z San Antonio Spurs 122:125. DeMar DeRozan zdobył dla gości 38 pkt (rekord sezonu), Dejounte Murray dodał 22 i 14 zbiórek. Liderami "Leśnych Wilków" byli Malik Beasley - 29 i wracający do gry po wyleczeniu urazu nadgarstka Karl-Anthony Towns - 25 i 13 zb.
Spurs wygrali trzeci z rzędu mecz na wyjeździe. Dla ekipy z Minneapolis była to już siódma kolejna porażka, co jest najdłuższą seria niepowodzeń w lidze.