Magiera: Legenda. Nasz mistrz Tomasz...

Siatkówka
Magiera: Legenda. Nasz mistrz Tomasz...
Fot. Cyfrasport
Tomasz Wójtowicz - mistrz świata, mistrz olimpijski, czterokrotny wicemistrz Europy, 325-krotny reprezentant Polski, członek galerii sław światowej siatkówki

Tomasz Wójtowicz uznawany za najwybitniejszego polskiego siatkarza w historii odznaczony został w lutym przez Prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. To jedno z najwyższych odznaczeń państwowych. Tomek wygrał praktycznie wszystko, co było do wygrania. Był bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem Złotej Drużyny Huberta Wagnera. Dziś walcząc z chorobą rozgrywa swój najważniejszy mecz w życiu.

Miałem przyjemność uczestniczyć w lutowej uroczystości w domu Tomasza w Lublinie. Po niej usiedliśmy przed kamerą Polsatu Sport i bez żadnej sztampy pogadaliśmy przez godzinę. Jak kolega z kolegą. Rozmowa jest do obejrzenia na naszej stronie polsatsport.pl. Program nosi nazwę „Legenda. Nasz mistrz Tomasz...”


Mam to szczęście, że z głównymi bohaterami wydarzeń z lat 70-tych, mistrzami świata i mistrzami olimpijskimi, mam przyjemność znać się ponad dwadzieścia lat i wiem trochę więcej niż przeciętny sympatyk siatkówki, ale tutaj to nie miejsce, żeby za bardzo się rozpisywać, więc więcej może kiedy indziej i przede wszystkim gdzie indziej.


Wracając do naszych mistrzów, za powód do dumy uważam fakt, że ze wszystkimi jestem "po imieniu" czego swego czasu nie mógł do końca zrozumieć mój ojciec, a co do dzisiaj niemiłosiernie bawi Tomasza Wójtowicza, z którym od ponad szesnastu lat mam przyjemność komentować mecze na antenach Polsatu Sport.

 

No i to było właśnie na początku naszej współpracy w stacji. Tomek zadzwonił z pytaniem jak jedziemy na mecz, a ja na to do słuchawki, w obecności mojego taty: "Cześć Legenda, słuchaj, robimy tak i tak". Chwilę jeszcze pogadaliśmy, a jak skończyliśmy, to ojciec mnie pyta z kim rozmawiałem. Ja na to, że z Tomkiem Wójtowiczem.


- Co!? Jak ty śmiesz do pana Tomka mówić po imieniu. To jest pan Wójtowicz. Pan Tomek, rozumiesz?


Powiedziałem, że rozumiem, ale tematu nie rozwijałem, bo przy każdej naszej wspólnej podróży z Tomaszem praktycznie nie zdarzyło się, aby ktoś nie podszedł, zagadał, poprosił o autograf i wspólne zdjęcie. Oczywiście Tomka, a nie mnie, żeby była jasność. Tylu historii ilu się nasłuchałem przez ten czas, jak to ludzie w Polsce oglądali mecze naszych siatkarzy, w środku nocy, czy nad ranem na małych czarnobiałych telewizorkach, to nie jestem w stanie policzyć.

 

ZOBACZ TAKŻE: Perugia Leona w wielkim finale, rywal wciąż nieznany


Kiedyś mówię do Tomka, kiedy zaczepił go na stacji benzynowej pod Gdańskiem jeden z kibiców - słuchaj, jeszcze raz usłyszę te wszystkie historie o małych czarnobiałych telewizorach, to wysiadam.


- Usłyszysz, usłyszysz. Bo wtedy były tylko małe czarnobiałe telewizorki, ha, ha, ha.


Cały Tomek. Taki jak i cała tamta drużyna. Tak się składa, że jestem rówieśnikiem tego złotego medalu, ale nigdy, nigdy podkreślam, od żadnego z nich nie usłyszałem, że młody jestem i co ja tam wiem. Zawsze imponowało i imponuje mi u nich to, że mimo upływających lat, różnie poukładanych losów, historii, do dziś darzą się ogromnym szacunkiem i sympatią. Wszyscy, którzy ich znają i którzy mieli przyjemność poprzebywać w ich towarzystwie potwierdzą moje słowa i pewnie się teraz uśmiechną, bo nudzić się z nimi nie sposób, a pośmiać i kulturalnie pogadać można zawsze. I na całe szczęście nie tylko o siatkówce!


Z tej złotej ekipy 1974 właśnie z Tomkiem znam się najlepiej. Najdłużej na pewno nie, bo wcześniej poznałem Stanisława Gościniaka, Ryszarda Boska i Wiesława Czaję, ale to nie o to chodzi. W tym miejscu nie będę ukrywał, że bardzo lubię z Tomkiem komentować mecze i w żaden sposób nie zgadzam się z opinią części kibiców, która uważa, że Tomek za mało mówi podczas transmisji.

 

Tu nie chodzi o to, żeby mówić dużo. Posłuchajcie tego co mówi i jak mówi, doceńcie to, że zawsze robi to bez złośliwości, uszczypliwości i zwykłego zalewającego nasz świat hejtu. Do tego w niebagatelny sposób potrafi spojrzeć na rzeczywistość. Kiedyś rozmawialiśmy na antenie o jakimś zawodniku, ja przygotowałem cały wywód na temat możliwości tego zawodnika i jego ówczesnej dyspozycji, do tego jeszcze oczekiwań środowiska i tak po trzech minutach monologu pytam Tomka, dlaczego on - ten zawodnik - nie gra w podstawowym składzie? Co usłyszałem w odpowiedzi? Że jakby był w formie, to by grał!


Na koniec jeszcze jedna historia, którą Tomek zna i z której śmieje się do łez, kiedy ją sobie przypominamy. Nie pamiętam już, kto w naszej redakcji wymyślił mu ksywę "Legenda", ale przyjęła się ona bardzo dobrze. Któregoś dnia mój syn, który miał wtedy ze trzy lata przybiegł do mnie do pokoju i krzyknął - tata, tata, chodź szybko, w telewizji mówią o twoim koledze.  Ha, okazało się, że w jakichś wiadomościach był prezentowany materiał o samochodach marki Trabant. Młody usłyszał, że to enerdowska... legenda techniki i tak skojarzył fakty.


Ostatnio Tomek ma kłopoty ze zdrowiem, między innymi dlatego nie słychać go na sportowych antenach Polsatu. Trzymaj się „Legendo”. Pamiętaj, że teraz rozgrywasz swój najważniejszy mecz. Masz dla kogo go wygrać! Czekamy na Ciebie!

 

Marek Magiera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie