Polski napastnik idzie na rekord. Po raz dwudziesty zmienił klub

Piłka nożna
Polski napastnik idzie na rekord. Po raz dwudziesty zmienił klub
fot. Piotr Branicki
Piotr Branicki podczas gry we Włoszech.

Pewien polski napastnik pochodzący z Warszawy od lat idzie w ślady Sebastiana Abreu (choć robi to nieświadomie), jeśli chodzi o liczbę klubów, w których występował. Mowa jest o Piotrze Branickim, któremu jeszcze daleko do wyczynu urugwajskiego napastnika, jednak doświadczony snajper pochodzący ze stolicy jest niezwykłym przypadkiem w skali Polski, a także Europy. 38-latek niedawno został zawodnikiem IV-ligowej Mszczonowianki Mszczonów, w której już niegdyś grał.

Branicki przez wiele lat występował na czwartoligowych włoskich boiskach. Na początku zeszłego roku doświadczony zawodnik uznał, że przyszedł czas spróbować nowych wyzwań i przeniósł się na sąsiadującą z Włochami Maltę. Napastnik, który jest wychowankiem GKP Targówek (Warszawa) związał się pod koniec stycznia 2020 roku z drużyną, która występuje w tamtejszej ekstraklasie - Ħamrun Spartans FC i jest 7-krotnym mistrzem Malty. Ostatni tytuł mistrzowski ekipa z miasta Ħamrun zdobyła w 1991 roku. W tym sezonie zespół, w którym gra obecnie były napastnik m.in. CSKA Moskwa - Seydou Doumbia, jest na najlepszej drodze do odzyskania po 30 latach tytułu mistrzowskiego. Były klub Branickiego jest liderem maltańskiej elity.

 

- W moim byłym klubie pojawił się nowy, potężny sponsor. Stąd też transfer Doumbi, który jest uznanym napastnikiem w Europie. Być może gracz takiego formatu pomoże odzyskać Ħamrun tytuł po trzech dekadach - powiedział były napastnik Ħamrun Spartans.

 

ZOBACZ TAKŻE: Polski napastnik zagra na Malcie. Związał się już z osiemnastym klubem!

 

Sam Branicki jest bardzo barwną postacią. Rosły napastnik (188 cm wzrostu i 90 kg wagi) w wieku 20 lat wyjechał na Półwysep Apeniński. Jego pierwszym włoskim klubem był - AC Baiano. W zespole z małego miasteczka położonego w Kampanii grał przez trzy sezony. Przez ten czas wystąpił w 60 meczach ligowych i strzelił w nich 23 gole (dane za 90minut.pl). Dobra postawa zaowocowała transferem do Polisportiva Viribus Unitis (28 meczów/8 goli), gdzie spędził rok. Przez rok grał także w kolejnych swoich klubach - AC Horatiana Venosa (25/8), ASD Battipagliese (26/16) i FC Fondi 1922 (26/9). We wszystkich tych miejscach radził sobie co najmniej przyzwoicie. W każdy sezonie był podstawowym zawodnikiem oraz nie zawodził formą strzelecką.

 

Następnie przed sezonem 2010/11 trafił do FC Aprilia, w której spędził nieco więcej czasu, ponieważ występował w niej przez półtora roku. Jego dorobek w tym zespole to 41 spotkań ligowych i 16 zdobytych bramek. Kolejnym przystankiem Branickiego był klub o nazwie Vigor Cisterna 1994, w którym przebywał przez pół roku. Przed rozgrywkami 2012/13 związał się z kolejnym klubem - Sora Calcio 1907. W drużynie z Sory w 29 występach zanotował 14 trafień.

 

Kolejną przystań warszawianin znalazł w malowniczym mieście Torre del Greco, gdyż związał się z klubem FC Turris Neapolis 1944. Po sezonie spędzonym w tym zespole, Branicki nie byłoby sobą, gdyby nie zmienił przynależności klubowej. Nasz rodak przeniósł się do regionu Apulia i został graczem SS Monopoli 1966. W tej drużynie rozegrał jedynie 6 meczów, w których strzelił jednego gola. Po krótkim pobycie w Monopoli trafił na Sardynię. Jego nowym pracodawcą została Polisportiva Viribus Unitis, gdzie występował w końcu przez dłuższy czas. W czwartoligowym klubie z prowincji Sassari wystąpił w 69 meczów ligowych, w których aż 31 razy pokonał bramkarzy rywali.

 

Po blisko trzyletnim pobycie na Sardynii, Branicki wrócił na ląd. Jesień sezonu 2017/18 spędził w Avezzano Calcio. Natomiast wiosną reprezentował już pod mediolańskiego SSD Pro Sesto. Tamte rozgrywki nie były jednak dla Branickiego udane, gdyż w 21 meczach ligowych nie zdobył żadnej bramki. Po sezonie zakończonym bez zdobyczy bramkowej, został zawodnikiem SSD Città di Campobasso. W ekipie z regionu Molise po 3 rozegranych meczach (strzelił jednego gola), Polak postanowił na krótko wrócić do ojczyzny. Po 16 latach opuścił słoneczną Italię i związał się dość nieoczekiwanie z czwartoligową Mszczonowianką Mszczonów, do której właśnie wrócił.

 

Branicki szybko jednak zatęsknił za Półwyspem Apenińskim i po rundzie wiosennej wrócił do Włoch. Jego piętnastym włoskim klubem w trakcie trwania wieloletniej przygody z piłką został ACD San Tommaso. W drużynie z prowincji Fermo zagrał 12 razy i strzelił jednego gola. Mimo słabego bilansu, 37-letni polski napastnik całokształtem zapracował na wydawało się wtedy, transfer życia.

 

Warszawianin grał tylko przez chwilę na ekstraklasowych boiskach na Malcie. Wszystkiemu jest winny koronawirus. Nasilająca się pandemia sprawiła, że "Pietro" zdążył wystąpić tylko w trzech meczach ligowych. Pierwszy z nich rozegrał 10 lutego, a ostatni 7 marca 2020 roku i to byłoby na tyle, jeśli chodzi o jego grę na tej malutkiej wyspie. Rozgrywki zostały odwołane, a Ħamrun Spartans FC zajął ostatecznie 8. miejsce.

 

- Żałuję, że tak się ta historia potoczyła. Przede wszystkim szkoda, że nie udało mi się strzelić gola w lidze maltańskiej. Jednak z koronawirusem wtedy nie dało się wygrać i nasze rozgrywki zostały odwołane - wyznał Branicki.

 

Przez sytuację związaną z koronawirusem, Branicki był zmuszony po trzech miesiącach opuścić Maltę. Od maja do września trenował w Polsce, żeby w październiku 2020 roku wrócić do Włoch, a konkretnie na Sardynię. Polski napastnik związał się wtedy z siódmoligowym USD Bari Sardo Calcio 1971 z sardyńskiej grupy Prima Categoria. Po krótkim pobycie na pięknej włoskiej wyspie (niższe ligi we Włoszech zostały wstrzymane ze względu na drugi lockdown spowodowany przez pandemię koronawirusa), nasz napastnik wrócił do ojczyzny i po raz drugi związał się z Mszczonowianką, której ma za zadanie pomóc włączyć się w walkę o awans do III ligi.

 

- Do Mszczonowa zawsze chętnie wracam. Tym bardziej, że świetnie mi się współpracowało władzami na czele z wiceprezesem klubu Andrzejem Czeremużyńskim. Do prowadzącej Pilicy Białobrzegi tracimy 13 punktów, ale mamy mecz rozegrany mniej, więc kto wie. Będziemy starali się wygrać wszystkie spotkania - stwierdził Branicki.

 

Co prawda, naszemu rodakowi daleko jeszcze do rekordu Abreu, jeśli chodzi o ilość klubów w karierze. Urugwajczyk jest rekordzistą Guinnessa pod względem liczby reprezentowanych klubów podczas kariery (30), ale aż trzydzieści sześć razy zmienił przynależność klubową. Z kolei Branicki już po raz dwudziesty zmienił klubu.

 

Warszawianin z Brzeskiej mimo, że na początku roku skończył 38 lat nie zamierza szybko kończyć przygody z futbolem. Niewykluczone, że Branicki nie tylko w liczbie klubów w CV będzie starał się dogonić Abreu, ale również w innej kategorii. Urugwajczyk w październiku skończy 45 lat i nadal jest czynnym zawodnikiem grającym dla IA Sud America Montevideo. Czy "polski Abreu" podejmie wyzwanie i będzie kontynuował przygodę z piłką aż tak długo? W jego przypadku wykluczyć takiego scenariusza na pewno nie można.

 

- Nie zwracam uwagi na rekordy. Nawet nie wiedziałem, że moja przygoda z piłką jest pewnego rodzaju ewenementem. Chcę grać jednak najdłużej jak będzie to możliwe, ponieważ kocham to robić - deklaruje Branicki.

 

Natomiast niemal pewne jest, że Branicki nie doścignie Abreu pod względem liczby występów w ilość krajów, w których grał. 70-krotny reprezentant Urugwaju, który ma pseudonim "El Loco", czyli "szalony", grał w aż jedenastu ligach na świecie. Z kolei nasz rodak występował dotychczas w trzech krajach.

Adrian Janiuk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie