Cezary Kowalski: Koniec wojny futbolowej, czyli jak Ceferin rozegrał bogaczy

Piłka nożna
Cezary Kowalski: Koniec wojny futbolowej, czyli jak Ceferin rozegrał bogaczy
fot. PAP
Aleksander Ceferin rozegrał kwestię Superligi niczym partię szachów.

Prezydent UEFA Aleksander Ceferin jest największym wygranym ostatnich dni w europejskiej piłce. 53-letni słoweński prawnik był w stanie postawić się dwunastu najbogatszym klubom, które próbowały dokonać puczu, odłączyć się od obecnych rozgrywek i stworzyć własną Superligę. Przez 48 godzin piłka nożna stała na krawędzi. Fani wyszli na ulice. Piłkarze włączyli się do otwartego buntu. Zapanował chaos, a rozgrywki w których nie odbył się ani jeden mecz stały się najbardziej ekscytującymi na świecie.

Nie ma dziś żadnych wątpliwości, że rebelianci zasłaniając się ogromnymi stratami, które przyniosła pandemia, chcieli wykorzystać jej czas do przeprowadzenia czegoś o czym myśleli przynajmniej od 2018 roku. Odrzucając całą otoczkę, podchody i tłumaczenia prezydenta Realu Madryt Florentino Pereza, który firmował twarzą projekt, intencje były oczywiste: nie dzielić się pieniędzmi z pośrednikiem (UEFA) i dystrybuować je niemal wyłącznie między sobą.

 

ZOBACZ TAKŻE: Real Madryt wykluczony z półfinału Ligi Mistrzów?! Prezydent UEFA: Wszyscy muszą ponieść konsekwencje

 

W niedzielę wieczorem objawił się sojusz amerykańskich funduszy inwestycyjnych, rosyjskich oligarchów, europejskich potentatów przemysłowych i starał się przejąć kontrolę nad dochodami najpopularniejszego sportu na świecie poprzez stworzenie zamkniętej Superligi.

 

Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Jak twierdzi doskonale zwykle poinformowany brytyjski korespondent „New York Times” Rory Smith, poważną rolę w upadku rebelii odegrał „cynk”, który Ceferin dostał od Javiera Tebasa. Charyzmatyczny szef hiszpańskiej LaLiga miał rozmawiać z nowo wybranym szefem Barcelony Joanem Laportą, który zdradził mu plany dwunastu europejskich klubów. Teoretycznie dla ludzi z branży zagrożenie nie było niczym nowym, ale Ceferin usłyszał od Hiszpana, że „ucieczka” ma zostać przyklepana i ogłoszona do końca tygodnia, w którym rozmawiali.

 

Plan miał się błyskawicznie zmaterializować dzięki obiecywanym klubom: wielkiej władzy i więcej pieniędzy, jeśli tylko zgodzą się na uczestnictwo.

 

Tebas podniósł alarm. Dzwonił do urzędników w ligach w całej Europie. Zadzwonił do kierownictwa potężnych klubów i wyciągnął rękę do Aleksandra Ceferina, prezydenta UEFA, instytucji mającej najwięcej do stracenia. Odłączenie tak wielu potężnych klubów od jej struktur i wielomilionowego biznesu dla UEFA byłoby początkiem jej końca.

 

Reporter „NYT” twierdzi, że zaledwie kilka tygodni wcześniej jego bliski przyjaciel i sojusznik Andrea Agnelli, prezes mistrza ligi włoskiej Juventusu, syn jednej z wielkich europejskich rodzin przemysłowych i lider stowarzyszenia reprezentującego europejskie kluby piłkarskie, zapewnił go, że pogłoski o Superlidze były wyssane z palca. Tym bardziej było to prawdopodobne, bo dzień wcześnie Agnelli i jego organizacja ponownie zaangażowali się w pakiet reform do Ligi Mistrzów. Wszystko miało zostać zatwierdzone w poniedziałek.

 

Ceferin nie miał prawa nie wierzyć włoskiemu milionerowi, choćby dlatego, że się z nim od lat przyjaźni. I to bardzo blisko. Jest ojcem chrzestnym córki Agnellego – Very. Jak wylicza hiszpańskie „El Mundo”, Aleksander u Andrei bywał także jako tester niektórych modeli Ferrari. A Włoch był zainteresowany galerią sztuki, którą żona Ceferina Barbara prowadzi w Lubljanie.

 

Ziarno niepewności zostało jednak przez Tebasa zasiane, dlatego szef UEFA złapał za telefon i zadzwonił do właściciela Juventusu, aby upewnić się co jest grane. Kiedy dostał zapewnienie, że informacja jest bzdurą, zaproponował, aby wspólnie zredagowali oświadczenie na ten temat. Wtedy zapadła cisza. Zdaniem Roryego Smitha, Włoch przestał podnosić słuchawkę.

 

Ceferin zaczął działać. Ruszyła lawina „Jesteśmy oburzeni, nie możemy w to uwierzyć”, powiedział w wywiadzie i dodał: „Nawet organizacje mafijne mają jakiś kod”. Samego Agnellego, który okazał się zdrajcą i tak naprawdę podwójnym agentem, nazwał „Wężem”. Nawiasem mówiąc, lokalny konkurent szefa „Juve”, właściciel Torino Urbano Cairo chętnie się dołączył, używając jeszcze mocniejszego: „To Judasz!”.

 

Czas, który zyskał Ceferin dzięki informacjom Tebasa był nie do przecenienia.


Ogromną rolę w gaszeniu pożaru odegrali brytyjscy politycy (w niedoszłym projekcie uczestniczyło aż sześć angielskich klubów). Brytyjski rząd w trakcie piłkarskiego kryzysu rozważał zawieszenie pożyczek i pomocy, które państwo gwarantowało w czasie pandemii. Premier Boris Johnson od początku był bardzo aktywny w tej kwestii i obiecał zrobić wszystko, co możliwe, aby zablokować udział angielskich drużyn w projekcie.

 

Mówił: „Musimy ze wszystkich sił chronić naszą cenną grę narodową”. Kraj zjednoczył się w potępieniu tej propozycji. A premier uciekał się nawet do brutalnych porównań twierdząc, że zaangażowane kluby „działają jak kartel”.

 

Były as reprezentacji Anglii, a dziś wzięty komentator Gary Neville zaatakował promotorów nowych rozgrywek: „To chciwość, są oszustami”.

 

Sir Alex Ferguson, legendarny trener Manchesteru United określił pomysł, jako „próbę wymazania 70-letniej historii piłki nożnej”. Sekretarz kultury i sportu w brytyjskim rządzie Oliver Dowden zapowiedział wprowadzenie wszystkich możliwych opcji prawnych, aby zapobiec udziałowi angielskich drużyn w rywalizacji, która miała zastąpić Ligę Mistrzów. A ogłosił to zaraz po rozmowie z Ceferinem, który usiłował wpłynąć też bezpośrednio na brytyjskiego premiera.

 

ZOBACZ TAKŻE: Prezydent UEFA potwierdza. Piłkarze z Superligi zostaną wykluczeni z Euro i mundialu

 

Johnson ostrzegał, że choć wszystkie są globalnymi markami, to jednak głównie dzięki ich fanom i lokalnym społecznościom. Uciekał się do odniesień patriotycznych. Dla lidera Partii Konserwatywnej było to również wyzwanie polityczne, w roku, w którym trwa brexit.

 

Szef parlamentarnej komisji sportu Julian Knight poszedł jeszcze dalej i opisał postępek działaczy jako „czarny dzień dla piłki nożnej”. Opozycja również wezwała rząd do stworzenia nowego organu regulacyjnego, aby zakwestionować rosnące interesy zagranicznych miliarderów w angielskim futbolu.

 

„Daily Mail” krzyczał z okładki: „Sześciu łajdaków!” (w odniesieniu do właścicieli angielskich klubów, którzy aspirowali do udziału w rozgrywkach). Rosyjski oligarcha Roman Abramowicz dzieli się z szejkami z Abu Zabi (stoją za Manchesterem City) lub Joe Lewisem (właścicielem Spurs i mieszkańcem Bahamów), a także amerykańskimi właścicielami z udziałami w Liverpoolu, Manchesterze United, Arsenalu.

 

Pod klubami gromadziły się setki protestujących kibiców. Zdecydowane wypowiedzi Ceferina, który zapowiedział, że wykluczy rebeliantów z rozgrywek pod auspicjami UEFA i FIFA (rozgrywki ligowe, mecze reprezentacji), działały na wyobraźnię. Zwłaszcza Anglików, dla których wpływy z praw telewizyjnych za rozgrywki krajowe są znacznie większe niż we Włoszech czy Hiszpanii.


Presja jaka została wywarta na wywrotowców była ogromna. I miał w tym ogromny udział Słoweniec stojący na czele UEFA.

 

Jego aktywność, zdecydowanie, także prywatna złość i spójność przekazu w porównaniu z zaskakującym nieprzygotowaniem drugiej strony ustawiła go w bardzo wygodnej sytuacji. Perez i spółka nie wiedzieć czemu w ogóle nie koncentrowali się na ludowym poparciu. Nie zadbali o podprowadzenie i zaangażowanie trenerów czy wpływowych kibiców. Tak jakby fachowcy, którzy zęby zjedli na biznesie zapomnieli, co to lobbing. Bo przecież gdyby dobrze pograli, społeczeństwo mogło fantastycznie podzielić się na zwolenników i przeciwników ich idei. A debata na temat słuszności rebelii trwałaby do dziś

 

Oburzenie opinii publicznej przykryło jednak wszystko. Organizatorzy Superligi, których celem było także osłabienie UEFA i zmarginalizowanie jej wpływu na najbogatszych tak naprawdę ją wzmocnili. Ceferin, niczym zręczny polityk, ustawił się w roli broniącego tradycyjnych wartości, równego dostępu do finansowego tortu, solidarności z biedniejszymi. A przeciwników sformatował jako bezwzględnych chciwców. Pal licho, że to nieprawdziwa teza (UEFA od lat sama tworzy coraz bardziej elitarne rozgrywki Ligi Mistrzów, wcale nie dla mistrzów, ale dla najbogatszych, coraz bardziej przymykając furtkę na kogokolwiek z zewnątrz). Chodziło przecież o to, aby tę futbolową wojnę wygrać.

 

Ceferin rozsądnie gra też po zwycięstwie. Zamiast karać i wymierzać razy zaoferował skruszonym klubom gałązkę oliwną. „Miałem wrażenie, że chcą naprawić ten błąd i nie wiedzieli, jak to zrobić. Każdy popełnia błędy” - powiedział prezydent UEFA.

 

ZOBACZ TAKŻE: Upada pomysł organizacji Superligi! Na pokładzie zostały trzy kluby

 

Kiedy w 2016 roku objął urząd, po tym jak jego poprzednik Michel Platini odszedł w atmosferze skandalu i był prezentowany w mediach z czarnym paskiem na oczach, nieznany szerszej publiczności prawnik z Lubljany, chłodny w obyciu posiadacz czarnego pasa karate ojciec trzech córek, zapewniał: „Nie będę niczyją marionetką, najwyżej moich córek”. No i potwierdził to w działaniu.

 

Do tej pory w dwumilionowej Słowenii Ceferin był drugim najbardziej rozpoznawalnym obywatelem tego kraju na świecie. Zaraz po Melanii Trump. Wydaje się, że po minionym weekendzie mogą zamienić się miejscami.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Niemcy - Holandia. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie