Kryzys na ostatniej prostej? Zmartwienia Chelsea przed finałem LM

Piłka nożna
Kryzys na ostatniej prostej? Zmartwienia Chelsea przed finałem LM
Fot. PAP
Ostatnia seria gier w Premier League mogła osłabić morale i wiarę zawodników prowadzonych przez Thomasa Tuchela

Finał LM to jeden mecz, co najmniej 90 minut walki o najważniejsze klubowe trofeum i to, co działo się wcześniej w rywalizacji pomiędzy oboma zespołami często nie ma znaczenia. Ostatnie starcia decydujące o zdobyciu „Garnka z Wielkimi Uszami” niespodzianek nie przynosiły. Bayern miał raczej wygrać z PSG, Liverpool z Tottenhamem, także trzy z rzędu triumfu Realu Madryt (nad „The Reds”, Juventusem i Atletico) były łatwe do przewidzenia, choć nie wszystkie były dla „Królewskich” spacerkiem.

Przed tegorocznym finałem sytuacja w teorii wydawała się prosta: Chelsea nie wytrzymywała konfrontacji „na papierze” z Manchesterem City. Ale nie tak dawna ligowa porażka mistrzów Anglii u siebie z „The Blues” 1:2, jak i ich przegrana w półfinale FA Cup 0:1, miały dać przewagę psychologiczną ekipie Thomasa Tuchela. Ale niedzielna, ostatnia seria gier w Premier League mogła osłabić morale i wiarę zawodników prowadzonych przez niemieckiego menedżera.

 

Chelsea przegrała w Birmingham z Aston Villą, dla której ten mecz nie miał już żadnego znaczenia. Ale to Premier League i grają tu zawodowcy, którzy wiedzą, dlaczego płaci się tu takie kwoty za prawa telewizyjne. Nikt nie odpuści nikomu do samego końca i londyńczycy musieli liczyć na inny zespół ze stolicy – Tottenham, który na szczęście dla nich wygrał na boisku marzącego o „top 4” i Champions League Leicester i tym samym utrzymał nad kreską klub Romana Abramowicza.

 

Potraficie sobie wyobrazić, co działo by się przy Stamford Bridge, gdyby stało się inaczej? Presja na zespole w finale z City byłaby nieprawdopodobna. I raczej niepomagająca. A widzieliśmy już w niedzielę, jak i w przegranym finale Pucharu Anglii z Leicester, że ostatnio w spotkaniach „decydujących” drużyna nie staje na wysokości zadania.

 

Europa zachwyciła się Chelsea, gdy drużynę z rąk Franka Lamparda przejął były opiekun PSG i Borussi Dortmund. Zarówno z Atletico Madryt, jak i Realem „The Blues” zachwycili nowoczesnością, organizacją, dyscypliną i motoryką. Ale Niemiec wiedział, że plan zniszczenia przeciwnika może rozłożyć sobie na dwa mecze. Na Wembley walcząc o FA Cup czy wczoraj, jego ludzie mieli wykonać zadanie w trakcie jednego spotkania. Na Villa Park zespół wyglądał na mniej pewny niż zwykle, nieemanujący spokojem i siłą. I nie można wszystkiego zwalać na nieobecność N’Golo Kante. Choć gdyby zabrakło go w weekend, a do tego zderzenie ze słupkiem Edouarda Mendy’ego okazało się bardziej brzemienne w skutkach, Chelsea straciłaby dwa swoje, być może najważniejsze, ogniwa.

 

Manchester City, dla kontrastu, przejechał się walcem po Evertonie Carlo Ancelottiego, który przecież mógł jeszcze marzyć o awansie do Conference League ale nadzieja została rozbita już po pierwszych minutach. Powrót do gry po krótkiej kontuzji Kevina De Bruyne, skuteczność Phila Fodena i Gabriela Jesusa, piękne pożegnanie dwoma efektownymi bramkami z Ettihad Sergio Aguero. Wszystko ułożyło się lepiej niż mógł to przewidzieć nawet najbardziej optymistycznie patrzący na świat scenarzysta.

 

Rodri i Ilkay Gudnogan mogli odpocząć, podobnie jak pauzujący za czerwoną kartkę z Brighton Cancelo. Pep Guardiola – na chwilę obecną – nie ma żadnych kadrowych zmartwień. I nie chce mi się wierzyć, żeby jego dwie ostatnie porażki z Chelsea mogły w jakiś sposób zachwiać pewnością zespołu. „The Citizens” są znów w fazie wznoszącej. Chelsea od stycznia nie miała momentu słabości. Może właśnie dopadł ją kryzys? Na ostatniej prostej? W niedzielę i tak uśmiechnęło się do nich szczęście. I chyba nikt nie spodziewał się, że pomocną dłoń poda trafiający dla „Spurs” Gareth Bale, który zepchnął z wymarzonego miejsca Leicester. W sobotę w Porto londyńczycy muszą radzić sobie już sami. Ale po tym, co dzieje się ostatnio, coraz więcej argumentów przemawia za grupą ludzi, których zebrał pod swoimi skrzydłami Pep Guardiola.

Bożydar Iwanow, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Izrael - Islandia. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie