Finał Ligi Europy. Śladem „Żółtej Łodzi Podwodnej”

Piłka nożna
Finał Ligi Europy. Śladem „Żółtej Łodzi Podwodnej”
Fot. PAP
Piłkarze Villareal na oficjalnym treningu przed finałem Ligi Europy na Polsat Plus Arena Gdańsk

Polskie kluby od lat bezskutecznie poszukują pomysłu na skuteczną grę w kraju i pucharach. Dziś w Gdańsku mają na wyciągnięcie ręki case study nowoczesnego, ale nie opływającego w bogactwa piłkarskiego przedsiębiorstwa opartego na wychowankach. Villarreal to konstrukcja sportowo-organizacyjna, z której warto czerpać.

Wydawało się, że mamy wreszcie sposób na to, jak nie kisić się na własnym podwórku. Lech Poznań, który w zeszłym roku zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Europy, był nadzieją, że można skonstruować zespół oparty na młodych, żądnych sukcesu wychowankach, którzy piłkarsko powiodą Lecha do długo wyczekiwanych wyników w Europie, a finansowo zapewnią okazałą przyszłość nie tylko za pochodzącą z transferów kasę, ale przede wszystkim dzięki bonusom, jakie należne są za grę w europejskiej elicie.

 

Euforia trwała krótko, ówczesny trener, ale chyba i zarządzający klubem, nie bardzo umieli pogodzić swoje szczęście z codzienną rzeczywistością krajową. Nie dość, że przygoda w Europie szybko się skończyła, w dodatku niesmakiem, jeśli patrzeć, że w Lizbonie w prestiżowym spotkaniu z Benfiką zagrali rezerwowi, a na gruncie polskim poznaniacy skutecznie pozbawili sami siebie szansy na kolejną pucharową przygodę. Koło się zamknęło, zostały tylko pieniądze za wytransferowanych graczy i znów rozpoczyna się wymyślanie sposobu, jak dobrze i względnie niedrogo budować klubową piłkę w Polsce.

 

ZOBACZ TAKŻE: Pseudokibice Lechii zaatakowali zagranicznych fanów

 

Nie da się oczywiście implementować wszystkich rozwiązań z zagranicy. Istnieje coś takiego jak uwarunkowania społeczne, kulturowe, biznesowe, ale można, a nawet należy czerpać z wzorców, którymi zachwyca się cały świat. Dziś wieczorem na Polsat Plus Arenie w finale Ligi Europy zagra hiszpański Villarreal i to doskonały przykład, jak można radzić sobie w lidze opanowanej przez madrycko-barceloński tercet (choć siódme miejsce w zakończonych właśnie rozgrywkach jest rozczarowaniem), a do tego śmigać w pucharach aż miło.

 

Symbolem zespołu prowadzonego przez Unaia Emery’ego jest 24-letni obrońca Pau Torres. Przychodził do klubu już w wieku 3,5 (!) roku, półtora roku później, widząc jak mały Pau uderza lewą nogą, zaproponował matce chłopca regularne treningi. Przeszedł przez niemal wszystkie kategorie wiekowe w klubie, co we współczesnym futbolu zdarza się niezwykle rzadko. Ale był nadzieją i to do tego stopnia, że kiedy w wieku 11 lat złamał nogę (kość piszczelową i strzałkową) na turnieju w Anglii, szefowie klubu wysłali po niego prywatny samolot.

 

Dziś Torres to duma mieszkańców Villarreal, symbol drogi, jaką można przejść z nieopływającego w luksusy domu do profesjonalnej piłki z finałem Ligi Europy włącznie. Inna sprawa, że Pau był wyjątkowo uzdolniony sportowo, zakusy na niego ro biła również sekcja tenisa, ostatecznie wybrał jednak piłkę nożną. Pau razem z bratem mieszkają w nieodległym Benicasim (piękne centrum tenisowe, czego doświadczyłem na własne oczy), w Villarreal nie ma mieszkańca, który nie widziałby, kim jest Torres. Coś jak z Lewandowskim w Polsce.

Takich przykładów w Villarreal jest więcej. W półfinałowym spotkaniu przeciwko Arsenalowi w jedenastce „Żółtej Łodzi Podwodnej” było aż sześciu wychowanków. Weźmy napastnika Gerarda Moreno, który od dekady związany jest z dzisiejszym finalistą. To najlepszy hiszpański strzelec LaLigi (29 goli i 10 asyst w zakończonym sezonie na wszystkich frontach). Jego sześć bramek w Lidze Europy miało decydujący wpływa na postawę Villarreal i jego drogę do Gdańska.

 

I tak można mówić o kolejnych graczach, którzy dorośli do wielkiej piłki na El Madrigal. Dzisiejszy finał i mecz z Manchesterem United to ukoronowanie konsekwencji i obranej drogi, która na poziomie hiszpańskiej ekstraklasy rozpoczęła się w 1998 roku. Zanim dotarł do dzisiejszego finału, Villarreal poniósł cztery półfinałowe porażki w Europie z Ligą Mistrzów włącznie. Tegoroczna pucharowa przygoda to nie jest jednak przypadek. 14 meczów, w których zawsze był na prowadzeniu, 12 wygranych i tylko dwa remisy. Do tego siedem starć na „zero z tyłu”. I to nie tylko kasa o tym decyduje. Manchester United ma pięciokrotnie wyższy budżet niż Villarreal.

Więc co? Warto podglądać?

 

Finał Ligi Europy pomiędzy Villarreal CF a Manchesterem United odbędzie się 26 maja (środa) o godzinie 21:00 na Stadionie Gdańsk.


Transmisja meczu Villarreal CF – Manchester United w Polsacie Sport Premium 1 i na Ipla.tv. Początek studia o 18:00.


Oglądaj na żywo największe europejskie gwiazdy piłki nożnej i ekscytujące zmagania najlepszych europejskich drużyn – fazy pucharowe Ligi Mistrzów UEFA i Ligi Europy UEFA 2020/2021 na kanałach Polsat Sport Premium 1 i Polsat Sport Premium 2, w Cyfrowym Polsacie, Plusie i IPLI. Prestiżowe rozgrywki dostępne są w telewizji, na komputerach, smartfonach i tabletach.

Przemysław Iwańczyk z Gdańska, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie