Thomas Tuchel, człowiek, który odmienił Chelsea, drugi raz z rzędu zagra w finale LM

Piłka nożna
Thomas Tuchel, człowiek, który odmienił Chelsea, drugi raz z rzędu zagra w finale LM
Fot. PAP
Tuchel z zespołem skreślonym przez poprzednika awansował do finału Pucharu Anglii (tam przegrał 0:1 z Leicesterem), zajął czwarte miejsce w Premier League (uzyskał tym samym awans do przyszłorocznej fazy grupowej LM), no a przede wszystkim awansował do finału Champions League.

Rok temu był w finale Ligi Mistrzów z Paris Saint Germain, teraz zagra w nim z Chelsea. Thomas Tuchel to, zdaniem Artura Wichniarka, eksperta Polsat Sport, żywy dowód na to, że pieniądze nie grają, że liczy się pomysł i jego realizacja. Transmisja z meczu Chelsea - Manchester City w Polsacie Sport Premium 1.

W połowie stycznia pracę w Chelsea stracił Frank Lampard. Jego drużyna przegrała 0:2 z Leicester, spadła na 9. miejsce w tabeli, a on sam stwierdził, że ten zespół nie jest gotowy na walkę o wielkie cele. Po takim wstępie Thomasa Tuchela, który wtedy zastąpił Lamparda, można nazwać cudotwórcą, piłkarskim Davidem Copperfieldem.

 

Niemiecki trener z zespołem skreślonym przez poprzednika awansował do finału Pucharu Anglii (tam przegrał 0:1 z Leicesterem), zajął czwarte miejsce w Premier League (uzyskał tym samym awans do przyszłorocznej fazy grupowej LM), no a przede wszystkim awansował do finału Champions League. Całkiem nieźle, jak na zespół, dla którego Lampard nie widział przyszłości. Zresztą nie tylko on. Wtedy w styczniu wydawało się, że ten sezon jest dla Chelsea stracony.

 

W debiucie bezradnie rozkładał ręce

 

Tuchel nie od razu odmienił „The Blues”. Bezbramkowy debiut z Wolverhampton raczej wskazywał na to, że Lampard nie pomylił się w ocenie potencjału drużyny. Tuchel w trakcie pierwszego meczu bezradnie rozkładał ręce przy linii bocznej. Chelsea nie stwarzało zagrożenia pod bramką rywala i w zasadzie mogło być szczęśliwe, że tego meczu nie przegrało.

 

ZOBACZ TAKŻE: Chelsea przypomina... Groclin

 

Dziś o tamtym spotkaniu z Wolverhampton można mówić, jako o początku udanej serii 9 meczów bez porażki, w których Chelsea straciła raptem dwie bramki. W 18 spotkaniach, jakie Chelsea rozegrała pod wodzą Tuchela w Premier League, 10 skończyło się jej wygraną, pięć remisem, a tylko trzy porażką. W dziesięciu zespół nie stracił gola.

 

Zaryglował dostęp do własnej bramki

 

Metamorfoza Chelsea pod wodzą Tuchela dziwiła, tym bardziej że nie był on pierwszym wyborem Chelsea. Wcześniej klub sondował możliwość zakontraktowania Ralfa Ragnicka i Juliana Nagelsmanna. Poza tym Tuchel właśnie został zwolniony z PSG i nawet nie zdążył po tym fakcie ochłonąć.

 

W debiucie Tuchel nie zrobił rewolucji, bo dwie zmiany w składzie trudno określić tym mianem. Z czasem pojawili się w jedenastce zawodnicy, którzy dla Lamparda nie istnieli, za to teraz trudno wyobrazić sobie bez nich zespół. Jorgingo, N’Golo Kante czy Antonio Rudiger, to są ci piłkarze, dzięki którym gra defensywna londyńczyków wygląda niemal perfekcyjnie. O ile bowiem Tuchel nie do końca poradził sobie z indolencją strzelecką swoich zawodników (wystarczy spojrzeć ile sytuacji zmarnowała drużyna w półfinale LM z Realem Madryt), o tyle uczynił z Chelsea zespól znakomicie zorganizowany w grze obronnej.

 

Sprawił, że zawodnicy zaczęli grać lepiej, atrakcyjniej. Artur Wichniarek, ekspert Polsat Sport, na każdym kroku podkreśla, że Tuchel i jego Chelsea to doskonały przykład na to, że pieniądze nie grają. Ma rację, bo niemiecki trener nie wykonał żadnego transferu, a jedynie wyciągnął zawodników zakopanych przez Lamparda do głębokiej rezerwy.

 

Zostajemy przy Wichniarku, który w przypadku zmiany na lepsze w Chelsea podkreśla też, jak ważny jest pomysł na zespół i realizacja założeń. - Tuchel przejął zespół w wielkim kryzysie. W krótkim czasie stworzył z niego maszynkę do wygrywania. To nie kasa zmieniła Chelsea, to zrobił trener – przekonuje Wichniarek.

 

Zdaniem Wichniarka w PSG mogą sobie pluć w brodę, że pozbyli się Tuchela, bo post factum okazało się, że radził on sobie lepiej z szatnią gwiazd niż jego następca. A z Chelsea zrobił to samo, co Hans Dieter Flick z Bayernem Monachium. Nie zmienił zawodników, za to zmienił pomysł. – I ci sami zawodnicy zaczęli grać lepiej, atrakcyjniej – komentuje Wichniarek, który jeszcze przed półfinałami uważał Chelsea za cichego faworyta Ligi Mistrzów.

 

Zmienił system, z każdym porozmawiał, dał zawodnikom więcej luzu

 

Różne są teorie na temat tego, co zrobił Tuchel, by zmienić Chelsea. O wymianie kilku ogniw, odkurzeniu kilku piłkarzy i doprowadzeniu do perfekcji gry defensywnej już napisaliśmy. Nie sposób nie wspomnieć też o tym, że już na dzień dobry przeszedł na grę trójką obrońców. Bez żadnego treningu, bez sprawdzenia, po prostu to zrobił. Chelsea zaczęła grać systemem 3-4-2-1 zamiast 4-3-3. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo od tamtego momentu Chelsea ma najlepszą defensywę w Premier League. Za kadencji Tuchela straciła 13 goli w 18 meczach, z czego pięć w jednym. Jest tak dobrze, bo gra obronna Chelsea zaczyna się od napastnika Timo Wernera.

 

Sposób grania Chelsea Tuchela zmienił się, bo zdołał on dotrzeć do każdego z zawodników. W angielskich mediach można znaleźć publikacje, w których piłkarze „The Blues” mówią, że z każdym z nich porozmawiał w cztery oczy, że mnóstwo czasu poświęca tym, którzy nie łapią się do jedenastki, że już na pierwszym spotkaniu powiedział zawodnikom, jakie błędy popełniają i czego od nich oczekuje.

 

Tuchel od pierwszych dni pracy w Chelsea pokazał też zawodnikom, jak bardzo jest zaangażowany w to co robi. Każdy trening przeprowadzał osobiście, zaskakując przy tym drużynę różnymi innowacjami (trening z małą piłką przy nodze, ale i też w rękach, co miało nauczyć zawodników gry obronnej bez łapania rywala za koszulkę). Piłkarze dostali też więcej swobody. Skończyły się zgrupowania przed meczem. Tuchel pokazał też zawodnikom, że im ufa, zostawiając do ich wyboru decyzję, kto podejdzie do piłki w razie podyktowania rzutu karnego.

 

I tylko kropki nad i brakuje

 

Chelsea w meczach Ligi Mistrzów pod wodzą Tuchela straciła tylko dwie bramki, choć grała z Realem, FC Porto i Atletico Madryt. Jednak, żeby nie było tak różowo, nie sposób nie wspomnieć o tym, że choć Tuchel osiągnął sporo, to nie ma na koncie dużego sukcesu. Finał Pucharu Anglii przegrał, a miejsce premiowane awansem do przyszłorocznej fazy grupowej LM zdobył z małą pomocą Leicester, które przegrało u siebie ostatni mecz z Tottenhamem (2:4). Gdyby nie to, Chelsea nie byłoby w czwórce.

 

Transmisja finału Ligi Mistrzów Manchester City - Chelsea w Polsacie Sport Premium 1 i serwisie Ipla.tv. Pierwszy gwizdek sędziego o godzinie 21:00. Początek przedmeczowego studia o godzinie 18:00.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie