Wimbledon: Ta ostatnia niedziela...

Tenis
Wimbledon: Ta ostatnia niedziela...
fot. PAP
Organizatorzy turnieju na londyńskiej trawie już w kwietniu zapowiedzieli, że od 2022 roku chcą zerwać z tradycją, by w niedzielę na półmetku tej prestiżowej dwutygodniowej imprezy nie odbywały się żadne mecze

Niedziela w środku turnieju jest tradycyjnie dniem wolnym od wielkoszlemowej rywalizacji tenisistów w Wimbledonie. W tym roku ma ona wyjątkowy charakter, bo to ostatni taki przypadek. Ale za to po dniu przerwy szykuje się "szalony poniedziałek" z udziałem Igi Świątek i Huberta Hurkacza. Transmisje na sportowych antenach Polsatu, w Ipla.tv oraz na Polsatsport.pl.

Organizatorzy turnieju na londyńskiej trawie już w kwietniu zapowiedzieli, że od 2022 roku chcą zerwać z tradycją, by w niedzielę na półmetku tej prestiżowej dwutygodniowej imprezy nie odbywały się żadne mecze. Wimbledon pozostaje zresztą jedyną z czterech lew Wielkiego Szlema, w której w trakcie imprezy jest dzień całkowicie wolny od gry.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wimbledon: Hubert Hurkacz rzucił rywalowi... banana (WIDEO)

 

Tenisiści ledwie kilka razy w historii - w 1991, 1997, 2004 i 2016 roku - wychodzili na kort na zasadzie wyjątku, jeśli z powodu złej pogody były duże opóźnienia w rywalizacji.

 

W przypadku Wimbledonu dzień wolny miał służyć głównie ochronie nawierzchni. Teraz w sukurs organizatorom przychodzi jednak technologia, która pozwala zadbać o trawę i prowadzić rywalizację bez takiej przerwy. A dodatkowy dzień meczowy ma zapewnić większe przychody.

 

Wyjątkowość Wimbledonu polega także na tym, że po wolnej niedzieli następuje "Manic Monday", czyli szalony poniedziałek, kiedy w planie jest rozegranie wszystkich 16 spotkań 1/8 finału (4. rundy) singla kobiet i mężczyzn. W żadnym innym turnieju wielkoszlemowym ćwierćfinaliści nie są wyłaniani jednego dnia.

 

"Rezygnując z tradycji tzw. Middle Sunday, chcielibyśmy także ograniczyć 'Manic Monday'. Dodatkowy dzień meczowy to większa możliwość obserwacji naszych rozgrywek przez kibiców na całym świecie, bo występy największych gwiazd, czy rewelacji turnieju nie byłyby tak skumulowane, jak obecnie" - przyznała Sally Bolton, dyrektor wykonawcza All England Lawn Tennis Club, czyli organizatora i gospodarza Wimbledonu.

 

Nie wiadomo, czy tym razem "szalony poniedziałek" uda się przeprowadzić zgodnie z planem, gdyż prognozy pogody nie są zbyt optymistyczne. Synoptycy przewidują ok. 20 stopni Celsjusza, ale i opady deszczu, który już w pierwszych dniach tegorocznych zmagań dawał się we znaki organizatorom i tenisistom.

 

Po raz pierwszy od 2013 roku do drugiego tygodnia Wimbledonu, ale i jednocześnie w ogóle imprezy wielkoszlemowej przebiło się w singlu dwoje Polaków - Iga Świątek i Hubert Hurkacz. Edycja sprzed ośmiu laty była najbardziej udana dla biało-czerwonych, bo Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz dotarli do półfinału, a ten drugi w "derbowym" ćwierćfinale wyeliminował Łukasza Kubota.

 

Teraz teoretycznie łatwiej do tamtych sukcesów będzie nawiązać Świątek. Rozstawiona z numerem siódmym Polka, mimo deklaracji, że Wimbledon nie jest na liście jej tegorocznych priorytetów, idzie na razie jak burza. Nie straciła dotychczas seta, a trzem rywalkom oddała ledwie 13 gemów.

 

"Z meczu na mecz gram coraz lepiej i zyskuję pewność siebie, bo trochę czasu już spędziłam na kortach trawiastych. Podczas dni wolnych sporo trenuję. Czuję tę nawierzchnię znacznie lepiej niż na początku turnieju czy wcześniej w Eastbourne. Łatwiej mi realizować teraz taktykę, czego nie byłam w stanie robić, gdy nie czułam się komfortowo. Teraz łatwiej mi też prowadzić i być agresywną na korcie oraz zachować cały czas skupienie" - przyznała zawodniczka trenera Piotra Sierzputowskiego.

 

Zapewniła sobie już minimum 181 tys. funtów, czyli ok. 950 tys. złotych premii, a co jeszcze ważniejsze, także awans w rankingu światowym, co najmniej na siódme miejsce - najwyższe w karierze. To efekt postępu względem poprzedniej edycji w 2019 roku, kiedy odpadła w pierwszej rundzie.

 

Teraz na drodze 20-letniej Świątek stanie siedem lat starsza Ons Jabeur, będąca 24. rakietą świata. Tunezyjka w Wimbledonie już osiągnęła najwięcej w karierze, a zwycięstwo pozwoliłoby jej wyrównać najlepszy wynik w Wielkim Szlemie, jakim jest ćwierćfinał Australian Open 2020.

 

W tym roku Londynie wygrała już m.in. z mającą najlepsze lata za sobą słynną Amerykanką Venus Williams, ale też pokonała najlepszą w tych zawodach cztery temu Hiszpankę Garbine Muguruzę.

 

Polka i Tunezyjka na korcie zmierzyły się dotychczas raz - w 2019 roku na twardej nawierzchni w Waszyngtonie Świątek zwyciężyła 4:6, 6:4, 6:4.

 

Na lepszą z tej pary w ćwierćfinale może czekać rozstawiona z "dwójką" Białorusinka Aryna Sabalenka bądź "18" Jelena Rybakina z Kazachstanu.

 

Przed Hurkaczem, który na londyńskiej trawie odzyskał dobrą dyspozycję po wyraźnie słabszym okresie, znacznie trudniejsze zadanie. Po drugiej stronie siatki stanie bowiem rozstawiony z numerem drugim Daniił Miedwiediew. W sobotę Rosjanin przegrywał już z doświadczonym Chorwatem Marinem Cilicem 0:2, ale wygrał w pięciu setach.

 

"Niewiarygodny mecz. Wcześniej dwukrotnie w Wimbledonie przegrałem dwa sety, wyrównałem, a później następowała przerwa i ostatecznie odpadałem. Teraz w końcu się udało wrócić zwycięsko, choć gdy w ostatnim z 5:0 i 40:0 zrobiło się 5:2, to pomyślałem przez moment: znowu?!" - przyznał Miedwiediew, który przed przyjazdem do Wielkiej Brytanii wygrał na trawie turniej na Majorce.

 

Urodzony w Moskwie, a mieszkający w Monte Carlo Miedwiediew ma dobrą passę w Wielkim Szlemie - w ubiegłym roku był w półfinale US Open, a w tym dopiero w finale Australian Open musiał uznać wyższość Serba Novaka Djokovica. W Paryżu odpadł w ćwierćfinale, a teraz po raz pierwszy zameldował się w 1/8 finału Wimbledonu.

 

Hurkacz w Londynie już odniósł życiowy sukces w Wielkim Szlemie, bo wcześniej nigdy tak daleko nie doszedł.

 

"Bardzo się cieszę, że pierwszy raz jestem w drugim tygodniu w Wielkim Szlemie, że w końcu przeszedłem kilka rund w imprezie tej rangi" - zaznaczył Polak, który przyznał też, że słabe wyniki w najważniejszych turniejach nieco mu ciążyły.

 

O Miedwiediewie powiedział, że imponuje mu jego stabilność i to, że właśnie w dużych imprezach gra najlepiej.

 

"Styl ma specyficzny. Świetnie czuje się w defensywie, super returnuje, ma też bardzo agresywny serwis" - scharakteryzował rywala, z którym zagra po raz pierwszy.

 

W poniedziałek poza dwoma pojedynkami z udziałem polskich tenisistów na korcie zaprezentują się wszystkie największe gwiazdy.

 

Walczący o dziewiąty triumf na londyńskiej trawie i poprawę własnego rekordu Roger Federer oraz najlepszy w dwóch poprzednich edycjach Wimbledonu Novak Djokovic zmierzą się z przeciwnikami, którzy w tym roku odnieśli pierwsze zwycięstwa w tej imprezie. Jednak zarówno przeciwnik Szwajcara - Włoch Lorenzo Sonego (nr 23.), jak i Serba - Chilijczyk Cristian Garin (17.) nie są postaciami anonimowymi.

 

Wśród kobiet ciekawie zapowiada się potyczka liderki światowego rankingu Ashleigh Barty z tegoroczną mistrzynią French Open Czeszką Barborą Krejcikovą. Australijka po raz pierwszy spróbuje dotrzeć do ćwierćfinału Wimbledonu. Starciem dwóch tenisowych pokoleń będzie mecz 17-letniej Amerykanki Coco Gauff z 16 lat starszą Angelique Kerber. Urodzona w Polsce reprezentantka Niemiec to jedyna w pozostałej stawce tenisistka, która triumfowała w Wimbledonie - w 2018 roku.

psl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie