Maja Włoszczowska: Kobietom w sporcie nie jest łatwo

Inne
Maja Włoszczowska: Kobietom w sporcie nie jest łatwo
Fot. PAP
Maja Włoszczowska

Kobiety w sporcie są niezwykle cenne, wciąż bowiem pokutuje stereotyp, że sport jest tylko dla mężczyzn. Właśnie przez to kobiety czasami się boją, więc każda forma zachęty, również poprzez pary chorążych, jest dobra. MKOl dąży, by liczba startujących kobiet i mężczyzn była równa i tak ma być już w Paryżu. Odpowiadając byłemu szefowi komitetu organizacyjnego igrzysk w Tokio, jestem przekonana, że kobiety są bardziej konkretne, a to mężczyźni uprawiają więcej polityki – mówi Maja Włoszczowska.

Kiedy czytają Państwo tę rozmowę, Maja Włoszczowska, najbardziej utytułowana polska kolarka, w parze z Pawłem Korzeniowskim idzie na czele polskiej delegacji podczas ceremonii otwarcia igrzysk w Tokio. Dla niej to czwarte igrzyska, z powodu kontuzji musiała opuścić imprezę w Londynie. Dla Korzeniowskiego to piąte zawody olimpijskie. Oboje są najbardziej doświadczoną parą polskich sportowców w Tokio.

 

Przemysław Iwańczyk: Jaki jest feminatyw od „chorążego” reprezentacji olimpijskiej?

 

Maja Włoszczowska: Chorąża. Przyznam, że nie sprawdzałam tego, ale usłyszałam, pasuje mi i wierzę, że ktoś mnie poprawi, jeśli się mylę w tym względzie.

 

Jesteś chorążą polskiej reprezentacji wraz z Pawłem Korzeniowskim. Tobie odpowiada ten przepis, aby poprzez sport podkreślać równouprawnienie płci w ramach wyboru dwojga sportowców, a nie tylko jednego na reprezentanta całej ekipy?

 

Jeśli chodzi o wybór dwójki chorążych uważam, że to jest fajna sprawa. Pokazywanie, że kobiety w sporcie są na każdym kroku jest niezwykle cenne, bo wciąż niestety pokutuje pewien stereotyp, że sport jest dla mężczyzn, kobiety się czasami boją. Każda forma zachęty jest dobra. MKOl dąży do tego, aby liczba startujących kobiet i mężczyzn była równa i tak ma być już w Paryżu. Tutaj pewnie dłużej trzeba byłoby podyskutować na ten temat, ponieważ w niektórych sportach kobiet jest wyjątkowo mało, ale gdzieś trzeba zacząć, aby kobiet w sporcie było więcej. Równouprawnienie w postaci liczby startujących sprawi, że kobiet w sporcie będzie więcej i łatwiej, bo łatwo nie jest.

 

Czy w ogóle możliwe jest zachowanie parytetu w sporcie?

 

Jeśli chodzi o kwalifikacje, zawsze trzeba spełnić kryteria i nikt nie pojedzie na igrzyska za darmo ze względu na płeć czy narodowość. Jeśli chodzi o liczbę startujących, zawsze będą dyskusje tam, gdzie w rankingu światowym jest na przykład tysiąc mężczyzn i tylko dwieście kobiet. Przyznaję, że wtedy jest to temat do dyskusji, ale od czegoś trzeba zacząć. Kolarstwo szosowe kobiet coraz prężniej idzie w górę, pojawiają się głosy, kiedy wreszcie będzie Tour de France kobiet z prawdziwego zdarzenia i pojawia się pytanie, czy najpierw powinniśmy stworzyć zawody, czy poczekać na odpowiednią liczbę kobiet na odpowiednim poziomie, aby miało to sens. Bez Tour de France nikt się nie przekona, a moim zdaniem poziom jest tak wysoki, że warto stworzyć wyścigi kobiet na poziomie męskim z podobną atencją mediów, bo to jest aktualnie największa dysproporcja.

 

To nie będą twoje pierwsze igrzyska olimpijskie w karierze. Masz dwa srebrne medale przywiezione z tej największej imprezy. Jak zmieniały się poszczególne imprezy jeśli chodzi o aspekt równouprawnienia? Zaczęto o tym dyskutować dopiero przed Tokio, czy wcześniej pojawiały się takie głosy?

 

Przyznam, że w ostatnich latach coraz więcej mówi się o zwiększaniu liczby startujących kobiet. Dla przykładu w Tokio jest 38 kobiet i 38 mężczyzn na starcie w kolarstwie górskim. W Rio była przewaga 50 mężczyzn do 30 kobiet. W ostatnich latach zmiany przyspieszyły, do igrzysk w Rio de Janeiro było raczej status quo. Zmiany zaszły nie tylko wśród startujących, ale także w obszarach zarządzania sportem.

 

Jak oceniasz to co działo się w Japonii w ostatnim czasie? Mam na myśli chociażby dymisję szefa komitetu organizacyjnego igrzysk w Tokio.

 

Atmosfera nie jest najlepsza i nie da się ukryć, że w pewnym momencie wszyscy mieli wrażenie, że te igrzyska są rozgrywane na siłę i niechciane przez lokalną społeczność. Trzeba też podkreślić, że zbiegło się to z kolejnymi falami zakażeń, więc trudno się dziwić, że społeczeństwo walczące z pandemią nie miało głowy do otwarcia się na ludzi z całego świata. Nie chciałabym być w skórze organizatorów czy władz MKOl, bo mieli piekielnie trudne półtora roku i szacunek dla nich, że udało się to wszystko dopiąć.

 

Nawiązuję też do słów Yoshiro Moriego, który wypowiedział skandaliczne słowa o tym, że jeśli chodzi o zwiększenie liczby kobiet w zarządach organów sportowych, trzeba byłoby ograniczyć czas ich wypowiedzi, bowiem mają one problem z ich zakończeniem. Wywołało to oburzenie nie tylko w Japonii, ale także na całym świecie, stąd ta dymisja.

 

Nie byłam zagłębiona i nie słyszałam o tym, ale to słowa całkowicie nie do zaakceptowania. To słuszna dymisja. Myślę, że wielu mężczyzn też ma problemy z zakończeniem swoich wypowiedzi, więc nie można oceniać kobiet w ten sposób. Wręcz przeciwnie sądzę, że kobiety są bardziej konkretne, to mężczyźni uprawiają więcej polityki, więc jak najbardziej widzę miejsce w sporcie dla kobiet.

 

Obawiasz się tych igrzysk, w tym aspekcie, że na trybunach nie pojawią się kibice, a wszystko jest krótko mówiąc wywrócone do góry nogami?

 

Nie są to łatwe igrzyska dla nas, dla sztabów, dla komitetów olimpijskich. Formalności jest bardzo dużo. Pierwsze ekipy, które poleciały do Japonii, czekały na lotnisku pięć godzin, aby odbyć wszelkie procedury związane z pandemią. Obciążeni jesteśmy jednak wszyscy, więc każdego dotyka to po równo. Igrzyska bez kibiców to smutek dla wszystkich sportowców. Inaczej przebiega rywalizacja, gdy dopingują nas wszyscy dookoła, a przy ich braku pojawia się poczucie bezsensowności tej rywalizacji. Ponownie jednak każdy jest w tej samej sytuacji. Szkoda, że nie będzie kibiców, ale mam nadzieję, że przekaz telewizyjny pozwoli na odczucie tych emocji wśród fanów.

 

Będziesz musiała zmienić podejście do wykonywanej pracy, czy przestawiłaś się już z wybuchem pandemii na ten tryb i nie stanowi to już żadnego problemu dla Ciebie?

 

Generalnie dezynfekcje, unikanie skupisk ludności, higiena to rzeczy, które towarzyszą sportowcom od zawsze. Musimy nie tylko unikać koronawirusa, ale także innych chorób, bowiem przeziębienie może zniweczyć nasze przygotowania. Jesteśmy przyzwyczajeni do takiego klasztornego trybu życia. Testy na obecność koronawirusa są utrudniające, musimy się testować niekiedy codziennie, czasem także w ekstremalnych warunkach. To jest uciążliwe, wymaga więcej planowania niż dotychczas, ale sportowcy są poukładani, znają swój harmonogram, więc wystarczy zaplanować więcej czasu na pewne procedury.

 

A jak zmieniają się same przygotowania? Nie ma ograniczeń jeśli chodzi o dostępność tras rowerowych, czy problemów z transportem?

 

Problemów jest sporo. Dużo zależy także od narodowości. Przykładowo wielka gwiazda kolarstwa górskiego z Brazylii Henrique Avancini praktycznie w ogóle się nie ścigał, przyleciał tylko na dwa Puchary Świata, bowiem kwarantanny sprawiały, że te starty nie miały sensu. Na igrzyska olimpijskie przyjedzie praktycznie bez żadnych startów, a zawsze lepiej przygotowywać się poprzez rywalizację z innymi zawodnikami. Najwięcej trudności było w ubiegłym roku, gdy nie można było nawet jeździć na zewnątrz. Kolarze nie potrzebują akurat siłowni i basenów, które były dłużej zamknięte, ale wciąż trzeba było zweryfikować plany. Też myślałam o tym, aby polecieć do Japonii wcześniej, ale okazało się, że jest to trudne lub wręcz niemożliwe. Trzeba być bardzo elastycznym, a to też nie jest komfortowe. Sportowcy lubią działać zgodnie z planem, ale wciąż powtarzam, że mamy równe warunki i musimy zaakceptować całą sytuację.

 

W twojej dyscyplinie igrzyska olimpijskie są solą, podsumowaniem pewnego okresu przygotowań. Pojawiają się jednak głosy, że ta impreza stała się już wytworem komercji. Jesteś w stanie wyobrazić sobie świat bez igrzysk?

 

Igrzyska olimpijskie bardzo zmieniają życie sportowca, zwłaszcza w przypadku dobrego wyniku. Jest sporo komercji, ale mniej niż na zawodach chociażby Pucharu Świata, czy w piłkarskiej Lidze Mistrzów. Tu reprezentujemy kraj, jest mniej sponsorów i więcej sportowców czuje ducha olimpizmu, czuje wyróżnienie podczas uczestnictwa w tej imprezie. Z powodu obostrzeń i braku kibiców te igrzyska są pozbawione nieco tego ducha, ale wciąż widać, że sportowcy mają w sobie spore chęci i cieszy się z tej imprezy. Co więcej, zauważyłam że coraz więcej sportów, które miały mniejsze znaczenie, nabierają go na igrzyskach. Wielu kolarzy szosowych wycofało się w trakcie Tour de France, aby przygotować się do zawodów w Tokio.

 

Jak ważna jest integracja sportowców w wiosce olimpijskiej, której siłą rzeczy będzie teraz o wiele mniej?

 

To wartość dodana, ale do momentu startu nie zwracam uwagi na to, co dzieje się dookoła. Te igrzyska będą nieco innej ze względu na to, że będę chorążą, ale później skupiam się na starcie. Myślę, że większość sportowców tak robi, ale po wyścigu uwielbiam możliwość wymiany doświadczeń z zawodnikami innych dyscyplin.

 

Masz takie znajomości z igrzysk olimpijskich, które przetrwały lata?

 

Nie są to częste kontakty, ale mam kontakt z Moniką Pyrek czy Otylią Jędrzejczak. Z Szymkiem Kołeckim, z którym mieszkałam na jednym piętrze w Pekinie i zawsze cieszę się, gdy go widzę, przypominamy sobie starty w Chinach. Do tej pory moje starty były zazwyczaj pod koniec igrzysk, więc znajomości było mało, ale potem też są spotkania rodziny olimpijskiej, Bale Mistrzów Sportu, więc te kontakty można odnawiać i bardzo się z nich cieszę.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie