Michał Kubiak: Możecie mówić, że to arogancja i pompowanie balonika, ale jadę do Tokio po złoto

Inne
Michał Kubiak: Możecie mówić, że to arogancja i pompowanie balonika, ale jadę do Tokio po złoto
fot. Cyfrasport
Michał Kubiak od dawna zapowiada, że do Tokio poleciał po złoto.

- Jedni mogą mówić, że to pompowanie balonika, arogancja, ale ja od dziecka jestem bardzo ambitny i zostało mi to do dziś. Jestem sportowcem, który zna swoją wartość i wie, do czego w życiu dąży. Dążę do złota olimpijskiego i po to tam jadę - powiedział kapitan reprezentacji Polski Michał Kubiak.

Marta Ćwiertniewicz: Podczas Memoriału Wagnera miała miejsce symboliczna chwila. Członkowie złotej drużyny z Montrealu przekazali Wam płomień nadziei. To sprawiło, że poczuliście już naprawdę klimat igrzysk?

 

Michał Kubiak: Co do całej ceremonii, to była bardzo sympatyczna. To zaszczyt i honor móc obcować w takim towarzystwie i dodatkowa motywacja dla nas. Cieszymy się, że my mogliśmy im pogratulować, a oni życzyć nam powodzenia w nadchodzącym miesiącu. Jak będzie? Czas pokaże. Na pewno chcielibyśmy powtórzyć ich sukces.

 

Dla Pana będą to trzecie igrzyska w karierze. Co wspomina Pan najlepiej z dwóch poprzednich turniejów?

 

Igrzyska olimpijskie na pewno są magiczną częścią naszego życia, czymś, czego każdy z nas za dzieciaka chciał doświadczyć. Teraz, będąc już na dwóch, wymagam od naszej drużyny trochę więcej niż ćwierćfinału. Oczywiście była przez ostatni miesiąc walka o bilety do Tokio, natomiast musimy uświadomić sobie, że to jest tylko początek. To, co będzie się działo tam, będzie najważniejsze, a nie to, co działo się do tej pory.

 

To trzecie igrzyska, ale pierwsze, na których będzie Pan niekwestionowanym liderem drużyny. Jak się Pan z tym czuje? Wywołuje to dodatkową presję?

 

Trudno powiedzieć. Jestem kapitanem tej drużyny szósty bądź siódmy rok, więc nie czuję dodatkowej presji, tylko dlatego, że są to igrzyska. Żaden z nas nie powinien jej na siebie nakładać. Na pewno jest to pod względem psychologicznym najtrudniejszy turniej do rozegrania, to bez dwóch zdań. Otoczka na igrzyskach do tej pory była może nie przytłaczająca, ale na swój sposób wyjątkowa. W Tokio nie ma co się tego spodziewać. Tegoroczne igrzyska też będą wyjątkowe. Z kibicami, czy bez? Nasz cel się nie zmienia. Chcemy zagrać dobry ćwierćfinał i go wygrać, a potem będziemy brać to, co będzie nam dane, lub co sami sobie wypracujemy. Jeśli będziemy grać dobrą siatkówkę, to nie mamy się kogo bać na tym turnieju.

 

Od początku cyklu olimpijskiego mówiliście, że jedziecie do Tokio po medal. Pan wyraźnie podkreślał, że jedzie po złoto. Coś się zmieniło w tej kwestii?

 

Jedni mogą mówić, że to pompowanie balonika, arogancja, ale ja od dziecka jestem bardzo ambitny i zostało mi to do dziś. Jestem sportowcem, który zna swoją wartość i wie, do czego w życiu dąży. Dążę do złota olimpijskiego i po to tam jadę. Oczywiście, jeśli będzie medal, to też będę z niego dumny i zadowolony, ale jadę tam po złoto i chciałbym przywieźć je do Polski.

 

ZOBACZ TAKŻE: Vital Heynen: Złoto? Nie obiecuję, ale medal tak!

 

Droga po złoto rozpocznie się od meczu, który może być dla Pana w pewien sposób szczególny, bo z reprezentacją Iranu. Wiemy przecież, jakie są stosunki między Wami.

 

Nie traktuję ich, jako zespołu, szczególnie. Nie robią na mnie wrażenia jako gracze. Są tylko kolejnym zespołem, który musimy pokonać, żeby spełnić nasze marzenia. Los sparował nas w pierwszym meczu, nie było to zależne od nas. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później musimy się spotkać. Będziemy się starali zrobić wszystko, byśmy to my wygrali ten mecz i byli szczęśliwi na koniec.

 

A co z Włochami? Na igrzyskach zobaczymy zdecydowanie inną, bardziej doświadczoną drużynę niż w Rimini.

 

Na pewno mają w swoich szeregach bardzo dobrych graczy, ale czy są drużyną dobrze przygotowaną do tego turnieju? Przypominam, że oni od dwóch lat nie zagrali ze sobą jednego meczu o stawkę, a to też będzie na nich ciążyć. Oczywiście każda drużyna wybiera sobie taki sposób przygotowania do turnieju, jaki jej się podoba. Jeśli oni uważają, że ta droga będzie najlepsza, to jest to ich prawo. Są niebezpieczną drużyną, mają w swoich szeregach kilku niebezpiecznych graczy, lecz patrząc na nich, nie widzę nawet na jednej pozycji kogoś, kto byłby lepszy od nas.

 

Wenezuela, Japonia, Kanada — to pozostali grupowi rywale. Który jest najsilniejszy i jakie są charakterystyki tych zespołów?

 

Ja uważam, że najtrudniejszy ze wszystkich meczów grupowych, będzie mecz z Kanadą. W Londynie myśleliśmy, że wygramy dwa pierwsze mecze, a potem mamy autostradę do ćwierćfinału, półfinału. Skończyło się na Australii o 9 rano, do czego totalnie nie byliśmy przygotowani. Wklepali nam dość mocno i trafiliśmy wiadomo jak, skończyliśmy ten turniej wiadomo jak, a historia lubi się powtarzać. Miejmy nadzieję, że tym razem tak nie będzie, bo w tym kalendarzu też mamy na początku teoretycznie dwóch najtrudniejszych przeciwników, a potem na sam koniec Kanadę o 9. Będziemy musieli podejść do tego turnieju zupełnie inaczej, niż do wszystkich innych i skoncentrować się na tym, co jest tu i teraz i na każdym kolejnym meczu. Nie możemy myśleć o tym, co będzie w ćwierćfinale, półfinale i tak dalej, bo jak życie pokazało, nasze plany zostały skrócone bardzo boleśnie w poprzednich edycjach.

 

0:3 z Rosją i 0:3 ze Stanami Zjednoczonymi z poprzednich turniejów. Da się to wyprzeć z głowy, czy to będzie w niej siedziało?

 

Ja o tych meczach nie pamiętam. Dopóki Pani tego nie przypomniała, to nie pamiętałem tych wyników. Faktycznie tak było. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że te wyniki się nie powtórzą, a jeśli już, to w drugą stronę.

 

ZOBACZ TAKŻE: Bartosz Kurek: Mam nadzieję, że szczęście w Tokio przyniesie mi...

 

W ćwierćfinale czeka Was jedna ze światowych potęg. Chcielibyście uniknąć którejś z nich?

 

Jest jeszcze Argentyna, która może namieszać, tak jak było w Rio. Igrzyska rządzą się swoimi prawami. Nie wiemy, z kim przyjdzie nam grać ćwierćfinał. Czy nasze gdybanie i wybieranie sobie przeciwnika ma jakiś sens? Nie wiem. Nie chciałbym wybierać żadnego przeciwnika ani żadnego uniknąć. Jeśli mamy zdobyć złoty medal, to musimy wygrać od ćwierćfinału wszystko i obojętnie, kto będzie po drugiej stronie, musimy go pokonać.

 

Chciałabym nawiązać jeszcze na moment do Ligi Narodów, a właściwie tego, co działo się w jej końcówce. Mówię oczywiście o reprezentacji Francji i prowokacjach Earvina N'Gapetha. Czy to zmieniło Wasze podejście do "Trójkolorowych"? Będziecie inaczej rozgrywać ewentualny mecz z nimi?

 

Nie sądzę. Zdarza się, że podczas meczu wywiązują się dyskusje i zaczepki. Nie przywiązuję do tego dużej wagi, gdy schodzę z boiska. Może w niektórych to zostaje, a w niektórych nie. Część rzeczy, które dzieją się na boisku, idzie w świat, jednym się podoba a innym nie. Z mojej perspektywy to, co dzieje się na boisku, zostaje na boisku. Nie przenoszę tego do życia prywatnego, nie dzwonię do żony i rodziców, nie tłumaczę się. Na boisku są zupełnie inne emocje i człowiek reaguje inaczej niż poza boiskiem, a przynajmniej ja tak mam. Tyle na temat tamtego meczu. Francja na pewno jest dobrą drużyną, wygrali z nami w Lidze Narodów, ale igrzyska będą zupełnie innym turniejem.

 

Mieliście okazję wyjaśnić tę sytuację?

 

Nie ma co wyjaśniać. Takie rzeczy się dzieją na meczach, nie jesteśmy dziećmi. Ja nie piszę na Instagramie, że trzeba kogoś wyrzucić. Jak ktoś inny ma problemy z tego powodu, tym bardziej że... ugryzę się w język.

 

W Pana dorobku jest całe mnóstwo złotych medali, ale brakuje tego jednego, igrzysk olimpijskich. Czy to byłoby dopełnienie reprezentacyjnej kariery Michała Kubiaka?

 

Od 2017 roku, po naszym najgorszym sezonie za kadencji Ferdinando De Giorgiego, słyszę, że może powinienem zakończyć karierę. Ja skończę wtedy, gdy będę uważał, że nie nadaję się już do tej reprezentacji lub że zdrowie nie pozwala mi na grę. Nie słucham totalnie głosów z zewnątrz, one tylko mnie motywują do tego, żeby wykrzesać z siebie więcej, zrobić coś lepiej, mądrzej i tylko tyle. Jak przyjdzie czas, to stanę na środku, dostanę tortem w twarz, powiem "dziękuję wszystkim" i do widzenia. Na razie ten moment jeszcze nie przyszedł.

 

Kończąc naszą rozmowę, czy przesunięcie igrzysk o rok w jakikolwiek sposób wpłynęło na Michała Kubiaka jako człowieka i zawodnika?

 

Na mnie nie. Mimo że jestem o rok starszy, to moje marzenia i cele pozostały takie same. Chciałbym wygrać te igrzyska. Każdy medal będzie sukcesem, ale ta drużyna śmiało może celować w złoto.

 

Cała rozmowa z Michałem Kubiakiem w załączonym materiale wideo.

 

Marta Ćwiertniewicz, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie