Tokio 2020. Zatoń: Trzeba być wysoce niekompetentnym, żeby nie przygotować właściwie zawodnika

Inne
Tokio 2020. Zatoń: Trzeba być wysoce niekompetentnym, żeby nie przygotować właściwie zawodnika
fot. PAP
Tokio 2020. Zatoń: Trzeba być wysoce niekompetentnym, żeby nie przygotować właściwie zawodnika.

- Organizatorzy igrzysk nie mają wpływu na pogodę. Gromy, które na nich spadają, są nieuzasadnione. Wiadomo było przecież, jak będą wyglądać warunki klimatyczne w okresie olimpijskich startów - powiedział w rozmowie z Interią fizjolog sportu, prof. Marek Zatoń.

W ubiegłym roku z powodu upałów zmarło w Japonii ponad 100 osób. Od początku olimpijskich zmagań w Tokio mówi się, że na ryzyko utraty życia narażeni są także sportowcy. Temperatura powietrza za dnia sięga 35 stopni Celsjusza, a wilgotność przekracza 70 proc.

 

Za start w takich warunkach udarem cieplnym zapłaciły rosyjska łuczniczka Swietłana Gombojewa i hiszpańska tenisistka Paula Badosa. Kilku innych olimpijczyków znalazło się na granicy fizycznego wyczerpania.

 

Łukasz Żurek, Interia: Warunki klimatyczne, w jakich rywalizują olimpijczycy w Tokio, określane są jako "nieludzkie". Gdzie przebiega granica, po przekroczeniu której możemy użyć takiego określenia?

 

Prof. Marek Zatoń: - To jest wyłącznie kwestia treningu. Nie mówmy więc o granicy ludzkich możliwości. Sportowcy doskonale wiedzieli, w jakich warunkach przyjdzie im startować w igrzyskach. Jeżeli przygotowywali się do tego w sposób świadomy i odpowiedzialny, to nie powinno ich spotkać w Tokio nic przykrego. Ale widocznie nie wszyscy potraktowali ten temat poważnie i problem jednak się pojawił.

 

Chce pan powiedzieć, że to efekt zaniedbania ze strony sportowców i ich sztabów trenerskich?

 

- Dokładnie tak. Organizatorzy igrzysk nie mają przecież wpływu na pogodę. Gromy, które na nich spadają, są nieuzasadnione. Wiadomo było przecież - sam czytałem w internecie - jak będą wyglądać warunki klimatyczne w okresie olimpijskich startów. Trzeba być wysoce niekompetentnym, żeby wobec takiej wiedzy nie przygotować właściwie zawodnika do występu.

 

Można ukierunkować trening w taki sposób, żeby później móc bezpiecznie rywalizować nawet przy bardzo niekorzystnych parametrach klimatycznych?

 

- Jeśli wiemy, że trzeba będzie walczyć z rywalami przy temperaturze 35 stopni Celsjusza i wilgotność przekraczającej 70 proc, to sprawa jest prosta - dokładnie w takich samych warunkach trenujemy. W tak zwanym BPS-ie, czyli okresie bezpośredniego przygotowania startowego to absolutnie kluczowe. Ale jak wspomniałem - to kwestia kompetencji, wiedzy, może chęci. Nie wiem, czego jeszcze.

 

Jak długo powinien trwać okres przygotowania organizmu do zderzenia z nieprzyjaznym klimatem?

 

- Z moich bogatych doświadczeń wynika, że około czterech tygodni.

 

Idealnie byłoby zatem pojawić się w Tokio miesiąc przed igrzyskami. Tyle że to nierealne. Pozostaje sztuczne wygenerowanie wysokiej temperatury i wilgotności?

 

- Pewnie, że tak. Można stworzyć warunki, w których wilgotność i temperatura powietrza będą dokładnie takie jak obecnie w Tokio i okolicach. Albo nawet ekstremalnie wyższe. Dzięki treningowi organizm się do nich przyzwyczaja. Podkreślę jeszcze raz - to jest kwestia nie tylko wiedzy, ale i świadomości, po co się na igrzyska olimpijski jedzie. Jak się jedzie po medal, to wcześniej trzeba się do tego właściwie przygotować. W kraju mamy takie miejsca, o których mówię.

 

Gdzie dokładnie?

 

- Na większości AWF-ów są laboratoria, gdzie można stworzyć warunki klimatyczne, jakich potrzebujemy. Jest tego w Polsce pełno. Nie sądzę, żeby akurat przed igrzyskami nastąpił jakiś krytyczny moment, skutkujący brakiem odstępu do takich miejsc. Mówimy oczywiście o treningu wysiłkowym, nie technicznym. Bo trudno w takim laboratorium grać na przykład w tenisa.

 

Czytaj całość na sport.interia.pl.

sport.interia.pl
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie