Wisła - Napoli: Ekipa Spallettiego przed powrotem na szczyt pokaże się w Krakowie

Piłka nożna
Wisła - Napoli: Ekipa Spallettiego przed powrotem na szczyt pokaże się w Krakowie
Fot. PAP
Jedną z gwiazd Napoli jest mistrz Europy Lorenzo Insigne. W Neapolu grają też Alex Meret, Giovanni di Lorenzo. Mecz w Krakowie ma być dla nich pierwszym poważniejszym zadaniem od Euro.

Wisła Kraków na swoje 115-lecie zagra w najbliższa środę z Napoli (transmisja w Polsacie Sport, godz. 18.00). Dla jednego z największych włoskich klubów będzie to ostatni mecz przed wznowieniem rozgrywek Serie A. Jak pisze „La Gazzetta dello Sport”, ekipa spod Wezuwiusza pod wodzą nowego trenera Luciano Spallettiego ma w tym sezonie jeden cel: chodzi o to, aby być znów wielkimi. Szybko!

Skąd ten pośpiech? Napoli nie jest zespołem, który się rozpadł i należy zacząć go budować od zera. To drużyna zdefiniowana od lat i personalnie gotowa, aby walczyć o mistrzostwo Włoch, a także odgrywać czołową role w Lidze Mistrzów. Brakuje jej do tego tylko jakiegoś drobiazgu, którego nie potrafił znaleźć w ostatnim czasie słynny Gennaro Gattuso. Za co zapłacił utratą pracy.

 

Przypomnijmy: w minionym sezonie Napoli straciło szanse na czwarte miejsce i awans do Ligi Mistrzów w ostatniej kolejce. Na stadion Diego Armando Maradony przyjechał słabiutki Hellas Verona, drużyna która we wcześniejszych dwunastu meczach zdobyła ledwie sześć punktów i… mecz zakończył się remisem 1:1. A wystarczyło wygrać, aby zgarnąć ogromne pieniądze, zapewnić sobie udział w elitarnych rozgrywkach i jeszcze prestiżowo wyprzedzić wielkiego rywala Juventus Turyn.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wraca Fortuna 1 liga. Na początek hit w Tychach

 

Drużyna z gwiazdami światowego formatu zagrała beznadziejnie, nie podjęła walki, co było niewybaczalne dla kibiców, ale przede wszystkim niezrozumiałe. Gattuso, niezbyt jeszcze doświadczony trener, ale człowiek z ogromną charyzmą i piękną historią w roli zawodnika, miał właśnie sprawić, że drużyna zyska sportowy nerw, którego brakowało wcześniej. Maurizio Sarri zbudował przecież świetny zespół, pięknie grający w piłkę, ale jednak zawodzący w najważniejszych momentach. Ducha zwycięzców nie potrafił w Neapolu odnaleźć również wielki Carlo Ancelotti.

 

Gattuso, mimo tego , że w przeciwieństwie do poprzedników zdobył jakieś trofeum (Puchar Włoch w 2020 roku), spartaczył robotę w swoim drugim sezonie. Jak pisze „Il Napoli”, dla kibiców i właściciela klubu Aurelio De Laurentisa nieobecność w Lidze Mistrzów jest chyba nawet bardziej bolesna niż odpadnięcie w pamiętnym półfinale Ligi Europy z Dnipro Dniepropietrowsk w 2015 roku.

 

Luciano Spallettii, który po pracy w Interze (w 2019 roku zastąpił go Antonio Conte) miał dwa lata wolnego, nie ma za zadanie przeprowadzania rewolucji, ale musi po prostu „podregulować rozstrojony instrument”. Gattuso zarzucano, że był słabym strategiem, z aż nadto widocznymi niedoskonałościami taktycznymi. Jeśli Napoli wygrywało, to nie dlatego, że miało genialny plan, ale mogło liczyć na indywidualności, błysk geniuszu poszczególnych wybitnych zawodników. Choćby ich umiejętności strzałów z dużej odległości.

 

Na dowód można przedstawić statystykę, w której Napoli aż 22 bramki zdobyło po uderzeniach spoza pola karnego, podczas gry Milan czy Juventus po 6, a Inter - 3.  Na karb braku doświadczenia w zarządzaniu drużyną przez szkoleniowca zrzucono też zatrważającą liczbę kontuzji i wykluczenie z tego powodu na długi czas tak ważnych graczy jako Lorenzo Insigne czy Kalidou Koulibaly.

 

Już wiadomo, że odkurzony Spalletti będzie grać ofensywnie, tym samym systemem co poprzednik, czyli 4-2-3-1. Wykonawcy też z grubsza będą ci sami. Na wielkie transfery wobec kolejnej nieobecności w Lidze Mistrzów (w poprzednim sezonie też w Neapolu była jedynie Liga Europy, gdzie zaraz po wyjściu z grupy zespół odpadł z Granadą). Odeszły już słabsze ogniwa jak Elseid Hysaj czy Tiemoue Bakayoko, ale obawiano się, że Napoli będzie wręcz musiało sprzedać kogoś istotnego.

 

Wcześniej sporo mówiło się o Piotrze Zielińskim, a ostatnio o Fabianie Ruizie. Reprezentant Hiszpanii, który ma ważny kontrakt do 2023 roku, przestał się rozwijać i jak twierdzą hiszpańscy dziennikarze, potrzebny jest mu nowy bodziec. Miałby nim być powrót do ojczyzny. Czyli Real Madryt. Spekuluje się, że „Królewscy” zaoferowali 20 mln euro i Martina Odegaarda w rozliczeniu, ale… podczas sparingu z Pro Vercelli (1:0), poważnej kontuzji doznał Diego Demme.

 

Niemiec jest już po operacji i nie zagra przez przynajmniej pierwszych sześć kolejek, a był przymierzany do gry obok Ruiza w dwójce środkowych pomocników z zadaniami defensywnymi. „La Gazzetta dello Sport” informuje, że w tej sytuacji Ruiz jest „niesprzedawalny”, bo po jego odejściu na tę pozycję pozostałby tylko jeden wartościowy gracz, czyli Słowak Stanislav Lobotka.

 

Mało… Być może uda się pozyskać potężnego (195 cm wzrostu), ale świetnego technicznie Sandera Berge z Sheffield United, na którego De Laurentiis poluje już od dwóch lat. Nie stanie się to natychmiast, bo okienko transferowe będzie jeszcze długo otwarte.

 

Tuż przed meczem z Wisłą Kraków, czyli w najbliższy wtorek, do drużyny mają dołączyć mistrzowie Europy, którzy po wspaniałym dla Włochów turnieju dostali więcej wolnego. Alex Meret, Giovanni di Lorenzo i Insigne.

 

Spektakularne zwycięstwo drużyny Roberto Manciniego podczas Euro i powrót Włochów na tron jest właśnie zakorzeniane w zbiorowej wyobraźni, kulturze masowej Italii i intensywnie konsumowane. Tak naprawdę obchody triumfu jeszcze się nie zakończyły. A teraz część tej włoskiej układanki wpada do Krakowa.

 

Zobaczyć ich tak świeżo po sukcesie, ale także Ruiza, Zielińskiego i innych na tle Wisły Kraków, która tak mocno rozbudziła nadzieje krakowskich kibiców na starcie nowego sezonu ekstraklasy, to będzie frajda.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie