Grzegorz Fijałek: Jedna kontuzja przekreśliła marzenia

Inne
Grzegorz Fijałek: Jedna kontuzja przekreśliła marzenia
fot. PAP
Ze względu na problemy zdrowotne siatkarze nie byli w stanie zaprezentować najwyższej formy na igrzyskach.

- Jedna kontuzja przekreśliła marzenia - zaznaczył Grzegorz Fijałek, który wraz z Michałem Brylem odpadł w 1/8 finału turnieju olimpijskiego w Tokio w siatkówce plażowej. Wyjaśnił, że nie byli w stanie zaprezentować najwyższej formy ze względu na problemy zdrowotne

Polacy przegrali 0:2 z Włochami Paolo Nicolai i Daniele Lupo, wicemistrzami olimpijskimi z Rio de Janeiro.

 

- Szkoda tych kilku punktów w pierwszym secie, bo fajnie weszliśmy w mecz i graliśmy swoje. Później, nie wiem czemu, zrezygnowaliśmy z ryzykownej zagrywki, dzięki czemu rywalom łatwiej było kończyć piłki z pierwszego ataku. Nie mogliśmy nic zablokować ani obronić. Takie życie. Daliśmy z siebie na ten moment wszystko. Cieszę się, że dokończyłem ten turniej, bo na początku sezonu nie było dla mnie zbyt optymistycznej wersji - zaznaczył Fijałek.

 

Jak dodał, dotychczas on i Bryl mieli korzystny bilans w konfrontacjach z włoskim duetem.

 

- Znamy się z nimi bardzo dobrze - wielokrotnie z nimi graliśmy i wielokrotnie z nimi wygrywaliśmy. Można powiedzieć, że zawsze nam leżeli. Widać wyciągnęli wnioski, my zaś zagraliśmy zachowawczo. Szkoda tych szans. Szkoda tych błędów. To są igrzyska - tutaj jak człowiek się zawaha, to kara - niestety - przychodzi szybko - przyznał.

 

Wspomniany przez 34-letniego zawodnika brak optymistycznej wersji na początku sezonu dotyczył jego kłopotów z barkiem. W maju ubiegłego roku zdecydował się na operację, ale nie zdążył wrócić do formy.

 

- Jakby sobie policzyć, to w ciągu 12 miesięcy trenowałem porządnie może przez dwa tygodnie. I tak się cieszę, że zagrałem na takim poziomie, na jakim mogłem. Grać bez treningu się nie da. Zwłaszcza w taką pogodę. Ale zrobiłem, co mogłem. Kończę występ w tym turnieju z podniesioną głową - podsumował.

 

Zobacz także: Unia Europejska wyraziła solidarność z Krysciną Cimanouską

 

W poniedziałek aura w Tokio była wyjątkowo wymagająca.

 

- Było naprawdę ciężko oddychać - duszno, parno. Pierwszy raz na takie warunki tutaj trafiliśmy. Pod koniec meczu zatykało. Ale rywale mieli takie same warunki. Zadecydowały czysto sportowe, siatkarskie akcje, których nie wykorzystaliśmy w pierwszym secie - zastrzegł Fijałek.

 

Jak dodał, według wstępnych informacji miał wznowić treningi maksymalnie osiem miesięcy po operacji barku.

 

- Ja dawałem sobie rok, bo wiem jak to jest z lekarzami. Wina nie jest po niczyjej stronie. Mam duże zaufanie do lekarza, który mnie operował. Zrobił, co mógł. Niestety, pojawiły się komplikacje - przykurcz torebki stawowej, który do dzisiaj mi doskwiera. Nie mam pełnego zakresu ruchu w tej ręce - zwrócił uwagę.

 

Jak dodał, ból ręki mu dokucza, ale zaznaczył, że nie było to przyczyną poniedziałkowej porażki.

 

- Bo tak się czuję cały rok i jestem do tego przyzwyczajony. Gdzieś tam zakłuje, gdzieś tam zaboli, ale o tym się nie myśli na boisku - zapewnił.

 

Doświadczony gracz zaznaczył, że cieszy się, iż - mimo braku pełnej sprawności - walczył w Tokio.

 

- Cieszę się, że ręka wytrzymała. Dałem z siebie wszystko, a wyszło jak wyszło. Cieszę się, że Michał wytrzymał te emocje, bo to dla niego pierwsze igrzyska. Pokazał, że może grać na najwyższym poziomie. Tylko trzeba wyciągnąć wnioski i te niuanse poprawić - podkreślił.

 

Fijałek po raz trzeci brał udział w olimpijskiej rywalizacji. Wcześniej dwukrotnie partnerował mu Mariusz Prudel. Dziewięć lat temu w Londynie zajęli piąte miejsce, a w 2016 roku w Rio de Janeiro - 17. Teraz po raz pierwszy wystąpił w imprezie tej rangi z młodszym o siedem lat Brylem.

 

- Na tych igrzyskach czułem się najlepiej, jeśli chodzi o pewność siebie. Co prawda z ręką nie było najlepiej, ale może to pozwoliło zapomnieć o tych wszystkich innych aspektach siatkarskich i grałem bez presji. Z drugiej strony, gram już kilkanaście lat i zdrowie już szwankuje. Gdybym nie wziął tutaj dwóch blokad, to bym pewnie w ogóle nie zagrał. Co dalej? Życie jest jedno i trzeba się zastanowić - skwitował.

 

Kilka dni temu jeden z zagranicznych portali podał, że igrzyska w Tokio będą jego ostatnimi w karierze. Zapytany o to w poniedziałek, całkiem jednoznacznie tego nie stwierdził.

 

- Do igrzysk w Paryżu zostały trzy lata - niby tylko, ale jednak to się odczuwa. Jak nie problemy z kolanami, z którymi uporałem się kilka lat temu, to teraz przytrafił się ten bark i tak mnie zdołował, że odechciało mi się grać w siatkówkę. To są igrzyska, dostałem dwie blokady i można powiedzieć, że dostałem nowe życie. W końcu grałem bez takiego bólu jak na treningach. Trzeba się zastanowić, trzeba się cieszyć życiem. Fajnie jest być w czołówce, fajnie jest być trzeci raz na igrzyskach, ale ambicje były trochę większe. Na pewno przez te problemy zdrowotne musiałem trochę stonować i zejść z tego poziomu. Chyba nigdy nie przegrałem tylu meczów co w tym sezonie, ale nie dało się grać lepiej. Chciałem się przygotować na te igrzyska i to się udało - zaznaczył.

 

Z Prudlem stworzyli pierwszy polski duet odnoszący międzynarodowe sukcesy na większą skalę.

 

- Zbudowaliśmy historię polskiej siatkówki plażowej. Cieszę się, że ten sport rozwija się w kraju. Mam nadzieję, że ta pomoc, którą daję Michałowi, też zaprocentuje, bo ktoś musi przejąć po nas pałeczkę. Wiecznie grać nie będziemy - dodał z uśmiechem Fijałek.

 

Przyznał, że porażkę w zaciętym ćwierćfinale igrzysk z 2012 roku przebolał już, co wiązało się z przepłakaniem kilku dni. Stwierdził też, że najbardziej żal mu igrzysk w stolicy Japonii.

 

- Bo z Michałem stworzyliśmy fajny duet. W ciągu dwóch-trzech lat weszliśmy na ten najwyższy poziom. Wygraliśmy dwa turnieje, wielokrotnie stawaliśmy na podium, czuliśmy się pewnie i mocni, ale życie to zweryfikowało. Jedna kontuzja, jeden problem przekreślił marzenia - zaznaczył.

 

Zapytany, czy rozważa zakończenie kariery już teraz lub powrót do gry po uporaniu się z kłopotami zdrowotnymi, zaznaczył, że nie chce na razie się do tego odnosić.

 

- Bo po takim turnieju na gorąco mam tysiąc myśli. Pierwsza decyzja była taka, że na igrzyskach na pewno nie zagram. Mam kontrakt ważny do końca roku. Trzeba zacisnąć zęby i go dokończyć - są jeszcze mistrzostwa Europy i mistrzostwa Polski. Ale teraz jest to dla mnie drugorzędna sprawa. Teraz trzeba ochłonąć i wyciągnąć wnioski, bo przegraliśmy - podkreślił.

 

Podsumowanie każdego dnia na Igrzyskach Olimpijskich w Studio Tokio o 20:00 w Polsacie Sport. W programie olimpijczycy, reprezentanci Polski, eksperci komentują najważniejsze i najciekawsze wydarzenia w Tokio.

 

A codziennie rano o 8:00, 9:00, 10:00, 11:00 i 12:00 Flesze Studio Tokio, w których informujemy o tym, co wydarzyło się na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.

PZ, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie