Liga Konferencji: Raków Częstochowa brutalnie wybudzony z pięknego snu. Wysoka porażka w Gandawie

Piłka nożna
Liga Konferencji: Raków Częstochowa brutalnie wybudzony z pięknego snu. Wysoka porażka w Gandawie
fot. PAP
Raków Częstochowa pożegnał się z Ligą Konferencji.

Ostatnia prosta tuż przed linią mety okazała się najtrudniejsza dla piłkarzy Rakowa Częstochowa, którzy w rewanżowym meczu 4. rundy kwalifikacji Ligi Konferencji przegrali na wyjeździe z KAA Gent 0:3 i tym samym odpadli z dalszych zmagań. Zwycięstwo gospodarzy było w pełni zasłużone. Czerwono-niebiescy mogą jednak swój debiut w europejskich pucharach zaliczyć do udanych, ponieważ zdążyli sprawić kibicom wiele radości.

Wysokie natężenie emocjonalne zaczęło się w Gandawie jeszcze... przed pierwszym gwizdkiem. Policja szykowała się na szturm kibiców Rakowa i w obawie przed ewentualnymi zamieszkami włodarze belgijskiego klubu postanowili nie wpuszczać polskich fanów na to spotkanie, co pozostawiło bardzo duży niesmak. Co ciekawe, za chuliganów zostali wzięci również polscy dziennikarze, których długo nie chciano przepuścić w okolice stadionu. Wśród gospodarzy panowała niesamowita bojaźń i zdecydowanie przesadzone środki ostrożności.

 

Na boisku miejscowi też musieli się mieć na baczności, ponieważ już na samym początku rywalizacji gola mógł strzelić po dośrodkowaniu z rzutu wolnego oraz strzale głową Milan Rundić. Kapitalnie między słupkami spisał się jednak Sinan Bolat.

 

Z każdą kolejną minutą piłkarze z Gandawy zaczęli przejmować inicjatywę. Piłkę umiejętnie rozgrywał Vadis Odjidja-Ofoe. Niestety, z dużymi problemami w grze defensywnej borykał się Mateusz Wdowiak, który często gubił krycie, dał się ogrywać z dziecinną łatwością i niemal non stop potrzebował asekuracji kolegów. Raków kilkukrotnie na własne życzenie zapraszał rywali pod własne pole karne i tylko cudowna forma w bramce Vladana Kovacevicia sprawiała, że na tablicy świetlnej długo utrzymywał się rezultat bezbramkowy. Golkiper RKS-u popisywał się znakomitymi robinsonadami.

 

Podopieczni Marka Papszuna byli mocno zepchnięci do defensywy, a z przodu "szarpać" próbował Marcin Cebula. I gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem 0:0, w samej końcówce belgijska drużyna objęła prowadzenie za sprawą Tarika Tissoudaliego, który wykorzystał asystę Laurenta Depoitre'a i z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce. Ekipa z Gandawy tym samym odrobiła straty z Bielska-Białej.

 

Przed opisem drugiej połowy warto zaznaczyć, że Belgowie w przedmeczowych wypowiedziach emanowali pewnością siebie. W prasie można było przeczytać o niezasłużonej porażce w Bielsku-Białej oraz większym doświadczeniu Gent w europejskich pucharach, które miało zaprocentować w rewanżu.

 

I faktycznie, podopieczni Heina Vanhaezebroucka dominowali, co nie podlegało dyskusji. W efekcie czego drugie trafienie autorstwa Odjidji-Ofoe. Były piłkarz Legii znakomicie przymierzył zza pola karnego przy dalszym słupku. To była 70. minuta rywalizacji. Raków nie zdążył otrząsnąć się, a dwie minuty później wyciągał z siatki kolejnego gola. Tym razem na listę strzelców wpisał się rezerwowy Julien De Sart, który uderzył przy krótkim słupku Kovacevicia.

 

Reakcja Papszuna na dwa szybko stracone gole była natychmiastowa, chociaż można zastanawiać się czy szkoleniowiec RKS-u już wcześniej nie powinien był dokonać roszad. Na placu boju zameldowali się Ivi Lopez, Daniel Szelągowski oraz Guedes. Kilka minut później pojawił się również Igor Sapała.

 

Raków do dogrywki potrzebował dwóch trafień, ale nawet zmiany nie pomogły w realizacji tego planu. Częstochowianie musieli pogodzić się z bolesną porażką i brakiem awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji.

 

Warto jednak zaznaczyć, że dla RKS-u był to absolutny debiut na niwie europejskiej. Klub bez własnego stadionu potrafił wyeliminować litewską Suduvę Mariampol, sprawić wielką niespodziankę w postaci pokonania rosyjskiego Rubina Kazań oraz zwycięstwa 1:0 w pierwszym starciu przeciwko KAA Gent. Do tego należy dodać szereg kontuzji, które nie omijały wicemistrzów Polski. Na uwagę zasługuje także fakt, że triumfatorzy Fortuna Pucharu Polski dopiero w Gandawie stracili pierwsze gole w tych kwalifikacjach.

 

KAA Gent - Raków Czestochowa 3:0 (1:0)

Bramki: Tissoudali 45+1, Odjidja-Ofoe 70, De Sart 72

 

KAA Gent: Sinan Bolat - Andreas Hanche-Olsen, Michael Ngadeu-Ngadjui, Joseph Okumu, Nurio Fortuna - Alessio Castro-Montes, Sven Kums, Vadis Odjidja-Ofoe (80. Adewale Oladoye), Andrew Hjulsager (46. Julien De Sart), Tarik Tissoudali (80. Giorgi Czakwetadze) - Laurent Depoitre (85. Vakoun Issouf Bayo)

 

Raków Częstochowa: Vladan Kovacević - Fran Tudor, Andrzej Niewulis, Milan Rundić - Mateusz Wdowiak (73. Ivi Lopez), 20. Marko Poletanović (80. Igor Sapała), Giannis Papanikolaou (73. Wiktor Długosz), Marcin Cebula (77. Daniel Szelągowski), Fabio Sturgeon, Patryk Kun - Vladislavs Gutkovskis (73. Alexandre Guedes)

 

Pierwszy mecz: 0:1. Awans: KAA Gent.

Krystian Natoński z Gandawy, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie