Iwanow z Barcelony: Strach w oczach gospodarzy przed "monstrum" z Monachium
Już dawno w Barcelonie nie czuło się takiego niepokoju przed startem Ligi Mistrzów. I nie chodzi nawet o pierwsze spotkanie w Europie w erze „po Messim”. Przecież nawet z argentyńskim geniuszem ten klub przeżywał ostatnio tak bolesne wpadki jak 0-3 z Romą, 0-4 z Liverpoolem czy 1-4 z PSG, w tym ostatnim przypadku u siebie. Dziś na Camp Nou zagra Bayern. Nazywa się go tu monstrum. Pogrom 2-8 w Lizbonie z lata ubiegłego roku wciąż rzuca cień na „Dumę Katalonii”.
„Barca” jest w rozkroku. Nie dość, że magiczny atak Messi-Suarez-Griezman przestał istnieć, to nowy projekt jest ciągle w fazie przebudowy. Ronald Koeman spiera się w mediach z prezydentem Joanem Laportą, który wypuszcza w eter różne informacje, także takie, które sugerują, że może się rozstać z krnąbrnym Holendrem.
Dyskusje na temat tego, że zespół nie powinien grać trójką środkowych obrońców, nie mają chyba prawa wypływać z ust szefa klubu, to kwestie stricte szkoleniowe. Ale jednak pojawiają się tego typy sugestie. Niby to tylko przeciek, ale z pewnością kontrolowany przez Laportę. Takie rzeczy dzieją się tu przecież nie po raz pierwszy.
Gdy w Polsce media od czasu zatrudnienia Paulo Sousy wciąż roztrząsają, czy to dobrze, że „Biało-Czerwoni” grają na trójkę środkowych obrońców, w hiszpańskich gazetach dyskusja jest na podobnym poziomie. Oba katalońskie dzienniki – „Mundo Deportivo” i „Sport” wcale nie są zgodne. Ten drugi sugeruje Rolanda Araujo, Gerarda Pique i Clementa Lenglet w centrum oraz Jordiego Albę i Sergiego Roberto w roli wahadeł. Ten pierwszy stawia na klasyczne dla Barcelony 1-4-3-3, bez Lengleta w „podstawie”, za to z Oscarem Minguezą w roli typowego prawego obrońcy. Ten drugi wariant bardziej z pewnością podoba się Laporcie, ale przecież to nie on finalnie podejmie decyzję.
Koeman zmartwień ma zdecydowanie więcej niż tylko te defensywne. Z gry w pierwszym meczu wypadło mu czterech piłkarzy z ofensywy: Ansu Fati, Martin Braithwite, Ousmane Dembele i Sergio Aguero. Dlatego Holender musi rozważać czy postawić na Luuka De Jonga, który ostatni mecz od pierwszej minuty rozegrał 15 maja, gdy Sevilla gościła w Villareal czy Philippe Coutinho, który ma jeszcze dłuższą przerwę.
Z Brazylijczykiem może przemawiać fakt, że w sezonie 19/20 był w Bayernie i uczestniczył we wspomnianej na wstępie „demolce w Lizbonie”. Forma obu kandydatów do gry jest jednak bardzo problematyczna. Żaden z nich nie jest gwarancją, że da sobie na tle takiego rywala radę.
ZOBACZ TAKŻE: Wszystkie mecze Ligi Mistrzów wyłącznie w kanałach Polsat Sport Premium!
Nikt nie jest tu zadowolony, że na wstępie Champions League do Katalonii przyleciał akurat Bayern. Kalendarz mógł się ułożyć dla „Barcy” dużo korzystniej. Z Benfiką Lizbona i Dynamem Kijów zagrają jednak nieco później. Dziś czeka ich najtrudniejszy test. Obawy przed kolejną kompromitacją są tutaj dość duże. Robert Lewandowski w tym sezonie strzelił gola każdemu rywalowi poza Anglią, ale wtedy zaliczył przecież piękną kluczową asystę.
Strach budzi też Thomas Mueller, który w pięciu meczach z Barceloną karcił ją sześciokrotnie. Już tylko dwa kolejne trafienia dzielą go od przekroczenia liczby 50-ciu goli w Champions League. Jego rodak Marc Andre Ter Stegen znów będzie miał mnóstwo roboty. Pytanie tylko, czy aż tyle co w sierpniu ubiegłego roku na Estadio Da Luz w Lizbonie.
Transmisja meczu FC Barcelona – Bayern Monachium od godziny 20:50 w Polsacie Sport Premium 1 i na Polsat Box Go. Początek studio od 20:40.
Przejdź na Polsatsport.pl