Kowalski: Odrzucenie Casha byłoby błędem Sousy

Piłka nożna
Kowalski: Odrzucenie Casha byłoby błędem Sousy
Fot. PAP
W PZPN nikt nie chce tego przyznać, ale ponoć trwają intensywne zabiegi, by Matty Cash, mógł zagrać w biało-czerwonych barwach

Od kilku tygodni poważne angielskie źródła informują, że trwają zabiegi, aby piłkarz Aston Villi Matty Cash mógł zadebiutować w reprezentacji Polski. Wyróżniający się w Premier League prawy obrońca kompletuje dokumenty, aby dostać polski paszport, korzystając z faktu, że jego mama jest Polką.

Rzecznik reprezentacji Jakub Kwiatkowski w mediach społecznościowych stwierdził, że „nie ma tematu”, bo zawodnik nie ma polskiego obywatelstwa, ale jak lepiej przyłożyć ucho w siedzibie PZPN, to temat… jest na tapecie. I bardzo dobrze, bo nad każdą tego typu sprawą warto się pochylić.

 

Mija właśnie dekada od czasu, kiedy Franciszek Smuda poszedł na całość i w oparciu o zawodników wychowanych piłkarsko w innych krajach i odrzuconych w wymiarze reprezentacyjnym przez tamtejsze federacje starał się zbudować siłę kadry Polski. Zakończyło się to fiaskiem i nikt nie wspomina z sentymentem takich graczy jak Perquis, Obraniak, Matuszczyk, Polanski czy Boenisch. Naszej drużyny nie zbawili, Euro 2012 skończyło się tak jak najczęściej bywa, trzema meczami w grupie.

 

Wtedy przylgnęła do graczy o takiej charakterystyce mało elegancka łatka „farbowane lisy”, która wskazywała na to, że zawodnicy koniunkturalnie przefarbowali się na polskie barwy w momencie, kiedy przekonywali się, że nie mają szans na grę w reprezentacji Francji czy Niemiec, a chcieli oni zagrać w dużym turnieju.

 

I właściwie od tego momentu kibice, ale także PZPN pod wodzą Zbigniewa Bońka podchodzili sceptycznie do kolejnych tego typu prób i przymiarek. Owszem, Tiago Cionka, który utrzymywał się w kadrze Adama Nawałki i Jerzego Brzęczka, można by wrzucić do tego worka, ale nie była to wiodąca postać, raczej uzupełnienie składu, na co mało kto zwracał uwagę.

 

Sam „Zibi”, który swego czasu widział w polskiej reprezentacji Roberta Aquafrescę (wywodzi się z polsko-włoskiej rodziny) sensownie uznawał, że pierwszy ruch powinien wykonać zawodnik, deklarując chęć gry dla Polski, a nie odwrotnie. Bo często zdarzało się tak, że menedżerowie rozgrywali swoją partię licząc, że wywołanie zainteresowania danej federacji, przyspieszy reakcję drugiej, w której mógłby wystąpić dany gracz i w efekcie ich klient skorzysta.

 

ZOBACZ TAKŻE: Nowy dyrektor szkoły trenerów PZPN

 

Wydaje się jednak, że obecnie, bazując już na latach doświadczeń, należy wybrać drogę środka. Ani nie szukać na siłę tych, którzy mają polskie korzenie i koniecznie muszą zagrać dla nas, ani nie odrzucać instytucjonalnie każdej takiej możliwości. Konkretnym sprawom należy się przyglądać, analizować, a jak pojawi się realna szansa, a nie jest to wyłącznie „podpuchą” menedżerską, naciskać i działać.

 

W obecnych czasach, gdzie dzieci milionów Polaków, którzy wyjechali za chlebem dojrzewają piłkarsko w swoich nowych ojczyznach, PZPN powinien mieć prężnie działającą w tej kwestii komórkę. Bo podobnych przypadków, jak ten najświeższy Casha będzie niebawem dużo więcej.

 

A wracając do istoty tematu. 24-letni zawodnik, który czuje się Polakiem, za chwilę będzie miał polski paszport, gra w najlepszej lidze świata, jest w bardzo dobrej formie i właśnie notuje przepiękną asystę w starciu ze zwycięzcą Ligi Mistrzów Chelsea, musi przynajmniej dostać szansę od selekcjonera reprezentacji Polski. Aż tak wielu asów przecież nie mamy.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie