Cezary Kowalski: Wciąż żal patrzeć na Barcelonę

Piłka nożna
Cezary Kowalski: Wciąż żal patrzeć na Barcelonę
fot. PAP
Gerard Pique był bohaterem meczu Barcelony z Dynamem Kijów.

Barcelona wymęczyła zwycięstwo 1:0 nad Dynamem Kijów w trzeciej kolejce Ligi Mistrzów i po dwóch tragicznych meczach z Bayernem i Benficą (0:3 i 0:3) wciąż ma szansę na wyjście z grupy. Mimo tego, nie ma żadnego przełomu w ogólnym obrazie jednego z najpotężniejszych klubów świata. Wciąż żal patrzeć na grę Barcy.

Jak pisze Julian Ruiz z "El Mundo": "Każdy kto kocha piłkę widzi, że Barcelona w nią w ogóle nie gra". Faktycznie, bardzo przeciętny zespół z Ukrainy, który w całym meczu nie oddał strzału na bramkę sprawił, że Camp Nou drżało ze strachu do ostatniej chwili. A jedynego gola dla ekipy, która przez lata słynęła z niesamowitej siły ognia i liczby graczy ofensywnych strzelił obrońca Gerard Pique. Przedstawiciel starzejącego się pokolenia gwiazd Barcy, który nie poddaje się tej rozpaczy.

 

Zamiast finezji znów wiedzieliśmy toporny zespół, bez rytmu, aż do bólu przewidywalny. Posadzenie na ławce Ansu Fatiego (następca Leo Messiego) na całą pierwszą połowę to kolejna z zagadek jaką zafundował Ronald Koeman. Nikt tego nie rozumie, także ci którzy są bardzo blisko pierwszej drużyny. Za to nastolatek Gavi, który już zadebiutował w reprezentacji i jest autentycznym odkryciem ostatnich miesięcy, został obarczony tak wieloma wyzwaniami, że staje się rozerwany psychicznie. Z dnia na dzień zaczyna gasnąć, co jest absolutnie naturalne w takiej sytuacji. Jest po prostu nadmiernie eksploatowany.

 

Jakby błędów holenderskiego trenera było mało, wciąż upiera się na wystawianie w ataku wolnego i mało zwrotnego Luuka de Jonga. Preferuje swojego rodaka, który gołym okiem widać nie nadaje się do Barcelony kosztem Kuna Aguero. Fakt, że Argentyńczyk był długo kontuzjowany od momentu, kiedy wrócił do ligi hiszpańskiej, ale nawet Kun grający na pół gwiazdka ma większe możliwości (zwłaszcza strzeleckie) niż wypożyczony z Sevilli wieżowiec. Duże wątpliwości budzi też przygotowanie fizyczne drużyny, która gasła w okolicach sześćdziesiątej minuty.

 

W normalnej sytuacji wybory personalne Koemana byłyby obarczone niemal stuprocentowym ryzykiem utraty pracy, ale jak wiadomo Barcelona balansuje na krawędzi bankructwa i zwyczajnie jej nie stać na dymisję "partacza" (wiceprezydent Eduard Romeu ogłosił niedawno, że przez najbliższe dwa lata klub nie będzie w stanie zatrudnić żadnej gwiazdy). Prowadzi on oczywiście bardzo okrojoną drużynę, ale wciąż są w niej świetni zawodnicy. Czterech z nich było niedawno częścią reprezentacji Hiszpanii, która znakomicie radziła sobie w finałach Ligi Narodów. Kilku innych również dobrze grało w swoich drużynach narodowych. To nie jest aż tak słaby zespół, na jaki wskazuje jego gra. Niedostatki szkoleniowca aż biją po oczach.

 

Co pozostaje kibicom Barcelony przed niedzielnym El Clasico na znów po blisko dwóch latach wypełnionym Camp Nou? Jedynie wiara. I to bardzo głęboka. Argumentów namacalnych po prostu brak.

 

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie