"Jan Błachowicz to nie tylko pięści. Także głowa i nogi"

Sporty walki
"Jan Błachowicz to nie tylko pięści. Także głowa i nogi"
fot. PAP
Jan Błachowicz

- W stójce Jan bije lepsze kombinacje, Teixeira bardziej myśli o zadaniu jednego ciosu. Dodajmy do tego silne kopnięcia Błachowicza z lewej nogi i wcale nie zdziwiłbym się, gdyby pojedynek skończył się przed czasem. Bo Polish Power jest nie tylko w rękach, w głowie nogach też jest - powiedział o najbliższej walce w obronie pasa z Gloverem Teixeirą trener Keith Trimble, wspominając również początki i przełomowe momenty w karierze Jana Błachowicza, polskiego mistrza UFC.

Trimble, większości kibiców sportów walki znany jako trener Adama Kownackiego, ma długą i pełną sukcesów karierę jako szkoleniowiec MMA w Bellmore Fighting Academy. Lista jest znacznie dłuższa, a z Trimble trenowali lub ciągle trenują tak znani zawodnicy, jak Andre Harrison (21-2), Gregor Gillespie (14-1) czy Chris Wade (20-6), który w środę w nocy przegrał pięciorundową walkę o milion dolarów w finale Professional Fighters League.

 

Przemysław Garczarczyk: Pamiętasz kiedy pierwszy raz widziałeś w akcji Janka Błachowicza?

 

Keith Trimble: Chyba jeszcze za czasów walk w KSW, będąc w MMA warto wiedzieć, co się dzieje poza UFC. Później na pewno walkę z Aleksandrem Gustafssonem i na żywo kiedy bił się z Patrickiem Cummingsem, w Buffalo, w stanie Nowy Jork. Tam decyzja mogła pójść w obie strony, jak zresztą w kilku innych pojedynkach, które przegrał na początku kariery. Ale od razu trzeba jedno powiedzieć, w UFC nie ma bumów na start, przeciwników, których dostajesz tylko po to, żeby z nimi wygrać. Każda walka jest o wszystko. Janek nie miał łatwych rywali od samego początku. Nie znam go osobiście, ale musiał głęboko sięgnąć w swoją psychikę, żeby wyjść z tych czterech przegranych walk w sześciu pojedynkach i być tam gdzie jest dziś. To na pewno wszystko rozegrało się u niego w głowie. Dla mnie bardzo ważne było na przykład to, że chciał walczyć rewanże z Jimim Manuwą i Coreyem Andersonem. Dwie pierwsze walk z nimi przegrał, sędziowie byli zgodni, rewanże wygrał równie przekonywująco, a KO na Andersonie musiało dla jego psychiki zrobić cuda. To naprawdę nie jest łatwo, nawet po kilka latach wyjść do oktagonu przeciwko komuś z kim przegrałeś.

 

Israel Adesanya miał, według niego samego i sporej części komentatorów, pokazać różnicę w jego technice i Błachowicza. Jak się skończyło, widzieliśmy.

 

Adesanya był przekonany, że Jan będzie się chciał z nim bić, zapomniał, że Błachowicz z każdą walka dokłada w swoich pojedynkach umiejętności zapaśnicze. Jan od początku pokazał, ze może być wszechstronny i cały plan Adesanyi wziął w łeb. Tak naprawdę, do tej walki nikt Israela mocno nie przetestował, pierwszy zrobił to Janek i obronił pas mistrza świata. Jak zobaczyłem, że nie będzie tylko polował na cios, wiedziałem, że to on, jako przecież większy, silniejszy będzie miał przewagę. Adesanya pewnie nie myślał, mając przecież spore umiejętności, dobrą obronę na próby sprowadzenia go do parteru, że Jan będzie robił to ta konsekwentnie. I to wygrało mu walkę. Każdy sport walki to szachy grane na pięści, w MMA dochodzą przecież jeszcze dodatkowe opcje, bo jest jiu-jitsu, zapasy. Przewidzieć w stu procentach, jak będzie wyglądała walka, po prostu nie można. Co z tego, że trenowałeś walkę w parterze, kiedy podczas prawdziwego pojedynku robisz to po raz pierwszy albo to nigdy nie miało znaczenia? To musiał być dla Adesanyi koszmar.

 

Jan Błachowicz w roli faworyta, czego jeszcze w walkach o pas nie było. Różnica czy żadnej?

 

Żadnej, nie w przypadku Jana. Choć było to wiele lat temu, pamięta na pewno bardzo dobrze jak łatwo być przegranym. Zresztą te wszystkie typy... to nie ma sensu. Kilku gości siedzi w pokoju, oglądają stare walki i porównują co się może zdarzyć. Nie byli na obozie, nie widzieli co się dzieje, nie wiedzą jaka jest forma w dni walki, są kontuzje czy ich nie było. Moim chłopakom mówię, żeby nawet nie zwracali na takie gadanie uwagi. Wracając do Błachowicz, nie spodziewam się, że tym razem taktyka będzie się opierała na sprowadzaniu Glovera do parteru, bo to nie miałoby sensu. Teixeria ma ma naprawdę dobre jiu-jitsu, ale też jak jesteś w parterze i lecą ciosy, to jiu-jitsu już nie jest takie efektywne. Błachowicz na pewno powinien próbować sprowadzić Glovera do parteru, dać mu do myślenia, parę razy zaatakować i zobaczyć jak zareaguje. W stójce Jan bije lepsze kombinacje, Teixeira bardziej myśli o zadaniu jednego ciosu. Jak dodamy do tego silne kopnięcia Jan z lewej nogi, to wcale nie zdziwiłbym, gdyby pojedynek skończył się przed czasem. Bo "Polska Siła" jest nie tylko w rękach, w nogach też. Jan jest na pewno w pierwszej piątce najlepiej i najcelniej bijących w UFC. Widać to było choćby w walce z Dominikiem Reyesem, on też to potrafi, ale nie tak mocno i precyzyjnie jak Błachowicz.

 

Transmisja gali UFC 267 na sportowych antenach Polsatu.

Przemysław Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie