Cezary Kowalski: Hiszpania na mundialu, czyli na razie mortadela zamiast kawioru

Piłka nożna
Cezary Kowalski: Hiszpania na mundialu, czyli na razie mortadela zamiast kawioru
fot. PAP
Hiszpania na mundialu, czyli na razie mortadela zamiast kawioru

Tego meczu nie powinno się transmitować w otwartej telewizji, gdy nie śpią jeszcze dzieci. I oczywiście nie da się sprzedać mitu o świetlanej przyszłości drużyny narodowej po obejrzeniu jej gry. Kto chce kawioru, niech przejrzy obrazki z 2008, 2010 i 2012 roku, kiedy Hiszpania sięgała po mistrzostwa Europy i świata.

Dziś to jest kanapka z mortadelą, nie ma w niej tamtego „glamour”. Ale drużyna jest ujmująca i nie zawodzi – opinia z dziennika „El Mundo” po awansie ekipy Luisa Enrique na mundial w Katarze idealnie odzwierciedla odczucia Hiszpanów.

 

Od lat Hiszpanie w ogóle nie przejmowali się eliminacjami. Z reguły przechodzili je suchą stopą (obecny awans jest jedenastym z rzędu) i traktowali jako rozbiegówkę przed emocjami już podczas turnieju, gdzie zawsze mieli apetyt i realne możliwości na wszystko co najważniejsze. Teraz, obserwując szaleństwo w Sewilli po ostatnim gwizdu sędziego Felixa Brycha, było zupełnie inaczej.

 

- Tak, spadł mi stukilogramowy kamień z serca – skwitował selekcjoner, którego o czasu tragedii rodzinnej nie widziano aż tak wylewnie demonstrującego swoje emocje.

 

Dziś nikt nie ma wątpliwości, że Enrique na stanowisku selekcjonera jest błogosławieństwem Hiszpanii. Po słabym początku eliminacji, remisie u siebie w Granadzie ze słabiutką Grecją, męczarniach z Gruzją w Tbilisi (zwycięski gol w doliczonym czasie gry) czy porażce w Sztokholmie ze Szwecją, na dwie kolejki przed końcem Hiszpanie byli na drugim miejscu w grupie ze stratą dwóch punktów do Szwecji.

 

ZOBACZ TAKŻE: Hiszpania i Serbia wywalczyły awans na mistrzostwa świata 2022

 

Niespodziewanie Szwedzi przegrali jednak z Gruzją i aby awansować w ostatnim meczu z drużyną Jane Anderssona wystarczał gospodarzom remis. To Szwedzi mieli jednak dwie idealne sytuacje, aby strzelić gola na 1:0 w pierwszej połowie. Aby pokonać Hiszpanów na ich terenie (nie udało się to dotąd nikomu w historii eliminacji mistrzostw świata!), na ostatnie 15 minut rzucili do ataku 40-letniego Zlatana Ibrahimovica. Ale to wybór Enrique okazał się strzałem w dziesiątkę.

 

Wpuścił on na boisko w drugiej połowie Alvaro Moratę i jego ulubiony napastnik tak lżony po niewykorzystanym rzucie karnym, który zamknął Hiszpanii drogę do finału mistrzostw Europy w lipcu, przesądził sprawę awansu. Co ciekawe, dobijał on piłkę po fantastycznym strzale Daniego Olmo w poprzeczkę, który podczas mistrzostw Europy jako pierwszy spudłował w serii jedenastek z Włochami. I jak tu nie wierzyć w sprawczą moc chęci odkupienia win?

 

Enrique w tych kluczowych meczach wygrywanych minimalnie z Grecją i Szwecją nie mógł korzystać z wielu swoich istotnych zawodników jak Ferran Torres, Pedri, Ansu Fati, Oyarzabal, Gerard Moreno, Marcos Llorente czy Eric Garcia. Z mieszania w składzie, niespodziewanych powołań i wystawiania debiutantów w pierwszej jedenastce uczynił swój oręż i znak firmowy. Dziś nikt nie jest w stanie trafnie wytypować składu na kolejny mecz. Najlepiej teoretycznie poinformowani dziennikarze robią swoich przewidywaniach po pięć sześć błędów. Tak było i tym razem.

 

ZOBACZ TAKŻE: El. MŚ 2022: "Szok, sensacja, kubeł zimnej wody". Portugalskie media po porażce z Serbią

 

Raul de Tomas doskonale wyjaśnia czym jest ten zespół. Debiutujący w reprezentacji 27-latek z beniaminka i jedenastego obecnie w tabeli La Liga Espanyolu wychodził w pierwszym składzie na pozycji napastnika w dwóch decydujących o awansie meczach z Grecją i Szwecją. To było wręcz nieprawdopodobne. Tak jak wcześniejsze powołanie i wstawienie do pierwszej jedenastki Gaviego. W swoim czwartym występie w drużynie narodowej był on najlepszym graczem na boisku. A skończył ledwie 17 lat.

 

Enrique mówi, że bierze pod uwagę pięćdziesięciu, sześćdziesięciu zawodników! Z jednej strony świadczy to o niezwykłym rozmachu selekcjonera, z drugiej o potencjale jaki ma do dyspozycji. Nie sposób chyba znaleźć drugiej takiej reprezentacji na świecie, gdzie aż tak wielu graczy ma realną szansę gry w kadrze.

 

Wspomniane wcześniej porównanie do kanapki z mortadelą jest trafne, żaden z wybrańców „Lucho” nie jest na swojej pozycji najlepszym graczem na świecie (a tak było w złotych czasach Luisa Aragonesa i Vicente del Bosque), ale na tej bazie w samym 2021 roku Enrique dotarł do półfinału mistrzostw Europy, zagrał w finałach Ligi Narodów i wygrał grupę eliminacyjną na mundial.

 

Zachowując tę dynamikę, patrząc na liczbę graczy i ich roczniki urodzenia, turniej w Katarze, który odbędzie się za rok znów może okazać się dla Hiszpanów przyjemnością porównywalną z konsumpcją kawioru.

Cezary Kowalski, PN, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie