Wichniarek: Ta reprezentacja nie różni się prawie niczym od tej Brzęczka

Piłka nożna
Wichniarek: Ta reprezentacja nie różni się prawie niczym od tej Brzęczka
Fot. Cyfrasport

A więc stało się to czego bardzo nie chcieliśmy. Jest drugie miejsce, ale jest brak miejsca gwarantującego rozstawienie w losowaniu. To na pewno komplikuje awans na MŚ w Katarze, tak więc może się zdarzyć, że już wiosną co najwyżej będziemy mieli katar sienny.

Delikatnie mówiąc, podobnie jak wielu kibiców reprezentacji, jestem zawiedziony. Decyzje personalne sztabu szkoleniowego w zasadzie przed każdym ze spotkań były lekko dziwne. Sousa przyzwyczaił nas, że lubi zaskakiwać. Pogodziliśmy się, że często jego wybory personalne nie były trafione. Ale ostatnie dni w wykonaniu selekcjonera to już piłkarski „sabotaż”.

 

Gra z Andorą prawie najsilniejszym składem (Rybus i Frankowski za Bednarka i Puchacza pauzujących za kartki) mogła lekko zaskoczyć, bo jednak przeciwnik bardzo przeciętny, ale reprezentacja to przecież nie „koncert życzeń” i grają najlepsi. Oczywiście obecność Glika i Krychowiaka była podyktowana chęcią „wykartkowana się” na mecze barażowe.

 

Cel został osiągnięty połowicznie, bo tylko „Krycha” został ukarany przez sędziego i na mecz z Węgrami miał przymusową pauzę. Trzeba przyznać, że dla mnie szukanie kartki przez Grzesia było oprócz bramek największą „ozdobą” tego spotkania. Sędzia, który był bardzo cierpliwy i dopiero w drugiej połowie po siódmym lub ósmym faulu naszego pomocnika dał mu tą upragnioną „żółć”.

 

ZOBACZ TAKŻE: Hajto oskarża Sousę o sabotaż! 

 

Co do samego meczu to szybka czerwona kartka i dwie bramki ułożyły pięknie nam to spotkanie. Bramki po pięknych akcjach, ale to co działo się później już takie piękne nie było. Lekkie męczarnie, a pod koniec pierwszej połowy stracona bramka z półamatorami i to znowu ze stałego fragmentu gry.

 

Mogłoby się wydawać, że mając przeciwnika na kolanach, od 12 minuty prowadząc 2:0, potraktujemy to spotkanie dalej bardzo poważnie, ale jednak również trochę jako bardzo intensywną grę treningową, w której można przećwiczyć różne elementy.

 

Niestety, nie było ani gry, ani próby przetrenowania schematów, automatyzmów, czy wysokiego pressingu. Za to było dużo chaosu, braku pomysłu i stracona bramka.

 

Strzelenie dającego spokój trzeciego gola powinno być sygnałem do kilku zmian już po przerwie. Lewy z bramką, Milik z bramką mogli zostać zastąpieni przez Piątka i Świdra. Jak się okazało kilka dni później to było działanie celowe. Cały mecz naszego kapitana, prawie cały Zielińskiego były zaplanowane, gdyż Lewy poprosił o odpoczynek z Węgrami, a zawodnik Napoli usiadł na ławce.

 

Po meczu z Andorą słychać było, że nie ma co się wysilać z takim przeciwnikiem, taki mecz trzeba wygrać najmniejszym nakładem sił itd. W niedzielnym Cafe Futbol lekko nie zgadzałem się z taką interpretacją tego meczu przez prezesa Zbigniewa Bońka, gdyż uważam, że jeżeli nie wychodzi ci gra ze słabym zespołem, to dlaczego ma wyjść z lepszym? Jeżeli na tle słabego przeciwnika nie ma zrozumienia między zawodnikami, nie funkcjonuję schematy czy stałe fragmenty gry, to nie może być dobrze, gdy rywal jest dużo lepszy.

 

Oczywiście pamiętam bramkę „Lewego” po rzucie rożnym „Ziela”, ale jednak to trochę mało, bo takich rzutów różnych było siedem, a zagrożenia żadnego. Nie rozumiem dlaczego niektórzy próbowali i próbują zakłamywać rzeczywistość, bo każdy z nas te mecze ogląda i widzi jak gramy, a jak grać powinniśmy.

 

W tym samym Cafe Futbol dowiedzieliśmy się od rzecznika prasowego reprezentacji, że w meczu, którego nie możemy przegrać nie wystąpi nasz kapitan oraz zagrożony za kartki Kamil Glik. Lekki szok i niedowierzanie, ale kolejne niespodzianki jeszcze były przed nami. Sousa na mecz z Madziarami nie wystawił Zielińskiego, wystawił Kędziorę w trójce z tyłu, jako lewego środkowego (ten chłopak nigdy nie gra tak w klubie). Rezygnuje z Frankowskiego, który ma wejście smoka do Ligi Francuskiej na rzecz Puchacza, który w Bundeslidze jeszcze nie zagrał minuty.

 

Jak go już wystawił w drugiej połowie, to kazał mu grać na ofensywnym pomocniku, podwieszonym za napastnikami. Wystawił Klicha, który również był zagrożony absencją w barażach, bo z Andorą dostał żółtą. Co musiał myśleć sobie Mateusz wiedząc, że Glik nawet nie jest na ławce rezerwowych, bo jest zagrożony i oszczędzamy lidera naszej defensywy na ważniejsze mecze? Patrząc na to jak grał z Węgrami, to raczej nie oswoił się z myślą, że sztabowi reprezentacji jest obojętny i obojętne, czy będzie do gry w marcowych meczach. No i nie będzie, bo się wykartkował po bardzo słabym meczu.

 

A na ławce rezerwowych mieliśmy Zielińskiego, Szymańskiego, którzy w tym spotkaniu mogli zawodnika Leeds zastąpić. Trener dokonał dziewięciu zmian w porównaniu z meczem z Andora. Dlaczego lepsze od nas reprezentacje, takie jak Anglia, Francja, Włochy, Holandia czy Belgia potrafią wychodzić na każdy mecz w podobnym ustawieniu, również personalnym, a trenerzy dokonują roszad na może dwóch, maksymalnie trzech pozycjach w zależności od formy, kontuzji lub zagrożenia kartkami? Czy my dysponujemy aż taką liczbą świetnych zawodników, abyśmy mogli wystawiać dwie równorzędne jedenastki?

Patrząc na to jak zagraliśmy z Węgrami (przyjechali do Warszawy bardzo osłabieni) wydaje się jednak, że my nie mamy nawet optymalnej jedenastki, a co dopiero dwóch!!! W tym bardzo ważnym dla nas meczu grupowym, który na własne życzenie przegraliśmy, albo przegrał go Sousa, dając się namówić na absencję Roberta, pokazaliśmy, że nie jesteśmy w stanie ustabilizować naszej gry.

 

Kolejna stracona bramka ze stałego fragmentu oraz braki naszych wahadłowych w grze defensywnej pokazują, jak daleko jesteśmy w budowie dobrego, silnego zespołu. Na własne życzenie zaprzepaszczamy to, co wypracowaliśmy w bardzo dobrym meczu z Anglią oraz w dobrym występie z Albanią.

 

Zespół pokazał w tych meczach charakter, dobrą grę i morale. Niestety, dzisiaj znowu zastanawiamy się, w którym kierunku podążamy. Czy trener, który wygrał tylko mecze z San Marion, Andorą i Albanią, a przegrał lub zremisował z Węgrami, Słowacją, Rosją czy Islandią jest osobą na właściwym miejscu?

 

Czy kilka dobrych chwil i meczów jak te z Hiszpanią i Anglią dają nadzieję, że w marcu będziemy w stanie nawiązać walkę z takimi reprezentacjami jak Portugalia, Włochy czy Rosja? Jak dla mnie po prawie rocznej pracy nowego selekcjonera tych pytań jest zdecydowanie za dużo. Ta reprezentacja nie różni się prawie niczym od reprezentacji poprzednika. Wtedy też wygrywaliśmy mecze, trochę szczęśliwie, ale na pewno nie wygrywaliśmy ich mając swój styl jako zespół narodowy.

 

Dzisiaj wielu mówi, że Portugalczyk zmienił naszą grę ofensywną i strzelamy mnóstwo bramek. Na pewno tak, 37 goli robi wrażenie, ale jeżeli odejmiemy bramki strzelone z półamatorami, a było ich 19, to jednak już nie jest tak rewelacyjnie. Patrząc również na bramki stracone, a jest ich 20 to chyba lekko został zachwiany balans między defensywą, a ofensywą.

 

To jest największy z wielu dużych błędów tej drużyny. Jak to się mówi w życiu „wszystko w nadmiarze szkodzi” Ale jeszcze Polska nie zginęła. Poczekajmy na losowanie, które już za kilka dni i trzymajmy w dalszym ciągu kciuki, aby w tych barażach zagrać na poziomie meczu z Anglią lub z Hiszpanią.

Artur Wichniarek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Francja - Niemcy. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie