Marian Kmita: Nie płacz za Legią

Piłka nożna
Marian Kmita: Nie płacz za Legią
fot. PAP
"Ostatni, nieudany mecz Legii w Lidze Europy dla wielu, których znam, oznacza sportowy koniec świata" - pisze w swoim felietonie dyrektor ds. Sportu w Telewizji Polsat, Marian Kmita.

Ostatni, nieudany mecz Legii w Lidze Europy dla wielu, których znam, oznacza sportowy koniec świata. I trochę ich rozumiem, bo jak byłem dzieckiem też tak patrzyłem na polski futbol, a nawet cały polski sport. Wtedy wydawało mi się, że jak nie wygramy jakiegoś ważnego meczu, turnieju, albo złotego medalu mistrzostw świata, Europy czy Igrzysk Olimpijskich to następnego dnia słońce już nie wstanie. A jednak wstawało i wstaje do dzisiaj.

Oczywiście jako nastolatek miałem o wiele lepiej od współczesnych kibiców Legii, bo "moja" Legia to była ta Kazimierza Deyny, Roberta Gadochy czy Lesława Ćmikiewicza, a nawet samej końcówki kariery Lucjana Brychczego. Sukcesów było wtedy sporo. Pamiętam wielkie boje z Feyenoordem Rotterdam o finał Pucharu Mistrzów Krajowych, czyli ówczesnego odpowiednika Ligi Mistrzów i inne wielkie pucharowe mecze Legii z początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.

 

Oczywiście pamiętam również wszystkie późniejsze dobre okresy w historii warszawskiego klubu z półfinałem Pucharu Zdobywców Pucharów w 1991 i ćwierćfinałem LM w 1995 roku. Może dlatego łatwiej przychodzi mi teraz patrzeć na współczesne potknięcia Legii, bo ja już swoje widziałem.


Zresztą, polski sport, jak to w życiu, zawsze dostarczał jakiegoś wielkiego sukcesu, który koił ból porażki ulubionego futbolowego klubu i pozwalał przetrwać do następnych rozgrywek i następnej szansy. Oczywiście, wspomniane wyżej lata siedemdziesiąte XX wieku były czasem wyjątkowej prosperity polskiego sportu i kibicom żyło się o wiele łatwiej. Na letnich Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu, w 1976 roku polska reprezentacja zdobyła aż 26 medali w tym złoto siatkarzy, srebro piłkarzy i brąz piłkarzy ręcznych. Swoje wielkie tryumfy święcili tam lekkoatleci z Irena Szewińską, Tadeuszem Ślusarskim i Jackiem Wszołą na czele, bokserzy, zapaśnicy, kolarze, kajakarze, ciężarowcy i strzelcy. Nie było powodów do smutku. I choć srebrny medal piłkarzy Kazimierza Górskiego został odebrany w kraju jako porażka, (tak byliśmy wtedy rozpuszczeni), to generalnie naród się radował.


I chyba tak powinniśmy spojrzeć na polski sport w tym roku. Nie trzeba przejmować się nieudanym startem Legii, czy dziwolągiem okoliczności meczu Polska – Węgry, a nawet drugim miejscem Roberta Lewandowskiego w wyścigu po "Złotą Piłkę" tygodnika "France Football". Cieszmy się z wyjątkowo udanych Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Z naszych cudownych lekkoatletek i lekkoatletów. Z fantastycznych sztafet biegających na 4x400 metrów, oszczepniczek, chodziarzy, młociarzy, 800 metrowców. Cieszmy się z sukcesów naszych kajakarek i wioślarek. Bądźmy dumni z naszych tenisistów, zapaśników i siatkarzy, a nawet z chwilowo słabiej skaczących skoczków narciarskich. Generalnie, szanujmy ich sukcesy i cieszmy się razem z nimi, bo jak Legia znowu zacznie wygrywać, to choć to bardzo niesprawiedliwe, szybko o nich zapomnimy.

Marian Kmita/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie