Rajd Dakar: Ostatnie przygotowania przed startem

Moto
Rajd Dakar: Ostatnie przygotowania przed startem
fot. PAP/EPA
Już tylko dzień dzieli zawodników od startu w 44. Rajdzie Dakar, który w sobotę rano rozpocznie się w Dżuddzie w Arabii Saudyjskiej.

Już tylko dzień dzieli zawodników od startu w 44. Rajdzie Dakar, który w sobotę rano rozpocznie się w Dżuddzie w Arabii Saudyjskiej. Polacy są pełni optymizmu i ostatnie chwile przed rywalizacją poświęcają na kontrolę techniczną i przegląd sprzętu.

Rajd Dakar rozpocznie się w Nowy Rok w Dżuddzie krótkim prologiem, po czym uczestnicy przejadą do Hail na miejsce startu zasadniczej części pierwszego etapu, co nastąpi dzień później. Metę imprezy zaplanowano na 14 stycznia w Dżuddzie. W czwartek i piątek wszystkie załogi musiały przejść drobiazgowy przegląd techniczny pojazdów.

 

Na liście startowej jest 11 Polaków. Samochodem pojedzie Jakub Przygoński z niemieckim pilotem Timo Gottschalkiem, lekkimi pojazdami UTV - Aron Domżała z Maciejem Martonem, Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem i Marek Goczał z Łukaszem Łaskawcem, motocyklami bezdroża Arabii Saudyjskiej będą pokonywali Maciej Giemza i Konrad Dąbrowski, za kierownicą quada zasiądzie Kamil Wiśniewski, a członkiem załogi czeskiej ciężarówki jest Bartłomiej Boba.

 

ZOBACZ TAKŻE: Orlen Team z nadziejami na dobre wyniki w Rajdzie Dakar

 

Domżała z Martonem po raz drugi wystartują w barwach fabrycznego teamu Can-Am. Nie ukrywają, że liczą na zwycięstwo, którego pozbawiła ich przed rokiem awaria. Zajęli trzecie miejsce, co też było ich dużym sukcesem.

 

Domżała przyznaje, że przynależność do fabrycznego teamu bardzo ułatwia występy w Dakarze. "Przede wszystkim nie musimy myśleć o problemach technicznych po dotarciu do mety. Tym zajmują się mechanicy" - podkreślił.

 

Mimo to piątkowy poranek Polacy spędzili pod swoim Can-Amem, nie zważając na palące słońce położonej nad Morzem Czerwonym Dżuddy. "Trenujemy wymianę drążków i półosi. Chcemy mieć pewność, że na pustyni też sobie poradzimy. Wygląda to na łatwe, ale wymiana uszkodzonej części na piachu wcale taka nie jest" - podkreślił Marton.

 

Domżała przyznał, że podczas treningów w okolicach Dżuddy mieli "małą przygodę". "Nic się nie stało, uderzyłem w jakiś kamień wystający z piachu i w samochodzie urwało płytę ochronną. To żaden problem, już mamy założoną nową" - zapewnił kierowca.

 

Domżała i Marton wystartują w Dakarze po raz czwarty. Każdy ich dotychczasowy występ to historia wzlotów i upadków. Już w 2019 roku w Ameryce Południowej zaskoczyli wszystkich, plasując się po czterech etapach w czołowej dziesiątce kategorii samochodów. Wówczas popełnili błąd nawigacyjny i wjechali w wąski kanion zakończony półką skalną, z której po kilku dniach ich Toyotę wydobył helikopter.

 

Po przesiadce na lekki pojazd UTV nie było lepiej. Wygrywali etapy, ale kolejne awarie pozbawiały ich szans na końcowe zwycięstwo. "Już przed rokiem byłem strasznie szczęśliwy z tego trzeciego miejsca. A teraz? Tak, chcemy wygrać i wiemy, że stać nas na to" - podkreślił Domżała.

 

Wielkich ambicji nie skrywa także jadący quadem Wiśniewski. "Kilka ostatnich miesięcy podporządkowaliśmy przygotowaniom do Dakaru. Przede wszystkim pracowaliśmy nad sprzętem, bo tylko mając mocno zmodyfikowanego quada można walczyć z najlepszymi. W poprzednich rajdach nawet jadąc dobrze technicznie widziałem, jak na prostych oni mi odjeżdżają. Dlatego bardzo zmodyfikowaliśmy silnik. Zakładamy jego wymianę w połowie rajdu" - powiedział kierowca Orlen Teamu.

 

Wiśniewskiemu w odniesieniu sukcesu ma pomóc nie tylko zmodyfikowany sprzęt. "W charakterze talizmanu wziąłem przeciętą bandankę, w której jechałem dwa lata temu, gdy rozciągnięta między jakimiś krzakami linka zraniła mi szyję. Teraz też będą ją zakładał" - zapewnił.

 

Swoje szczęśliwe przedmioty zawsze na rajd zabiera motocyklista Orlen Teamu Giemza. "Mam kilka takich rzeczy, w tym małą maskotkę zrobioną przez narzeczoną" - przyznał.

 

Właśnie z Martyną Giemza spędził ostatnie dni przed wyjazdem do Arabii Saudyjskiej. "Z powodów pandemii w ogóle nie wychodziliśmy z domu. Nawet jedzenie przynoszono nam pod drzwi" - zaznaczył.

 

O tym, że taka ostrożność nie jest przesadzona przekonało się już kilku zawodników, którzy po dotarciu do Arabii Saudyjskiej otrzymali pozytywny wynik testu na Covid-19. Dla nich Dakar już się skończył, podobnie jak dla szwajcarskiej załogi, której samochód spłonął podczas jazd testowych.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie