Iwańczyk: Jak Kulesza selekcjonera wybierze, to wszystkim pospadają szczęki?

Piłka nożna
Iwańczyk: Jak Kulesza selekcjonera wybierze, to wszystkim pospadają szczęki?
fot. CyfraSport
Cezary Kulesza

Intuicja podpowiada mi, że prezes PZPN Cezary Kulesza nie sięgnie po oczywiste rozwiązanie w wyborze nowego trenera kadry. Pokusą, jakie niesie za sobą stanowisko szefa federacji, są autorskie pomysły, a nie powielanie decyzji poprzednika. Znając życie i sposób, w jaki wybrany niedawno prezes prowadzi piłkarską politykę, przypuszczam, że selekcjonera biało-czerwonych może nawet nie być na krążącej dziś w mediach dyżurnej liście kandydatów.

To będą burzliwe ponad dwa tygodnie zanim PZPN ogłosi następcę Paulo Sousy. Spekulacjom nie będzie końca, uaktywnią się rozmaitej maści suflerzy, wielu będzie starało się, jeśli nie narzucić kogoś, na kim im zależy, to choćby podrzucić jakieś nazwisko do ucha prezesa. Już teraz trwa giełda, zachwalanie lub postponowanie kandydatów. Patrząc jednak na styl sprawowania władzy przez Kuleszę, nawet zausznicy mają niewielką siłę przebicia, choć przekazują, czego oczekuje środowisko. Wydaje się też, że do samego końca nazwisko trenera będzie utrzymywane w tajemnicy. Jeśli je poznamy, to na samym finiszu elekcji. Zgodnie z prezesowską prerogatywą Kulesza najpewniej nie będzie również z nikim konsultował wyboru, po prostu go zakomunikuje. Dowodził nie raz, że ma osobliwy dar przekonywania - skądinąd na tym stanowisku ważny to przymiot - a że ma również dar przekonywania do tego, by milczeć, spodziewać należy się ekscytującego 19 stycznia. Wtedy formalnie zbierze się zarząd PZPN, wcale nie po to, by dyskutować, ale „klepnąć” pomysł szefa. Pytanie, co to za pomysł?

 

ZOBACZ TAKŻE: Kogo Zbigniew Boniek widziałby na stanowisku selekcjonera? "Musi to być trener..."


We wszystkich rankingach prowadzi Adam Nawałka. Powrót do niedawnego selekcjonera jest tak oczywisty, że paradoksalnie wydaje się niemożliwy. Wcale nie dlatego, że człowiek, który stał za sukcesem na Euro 2016, a później awansował na mundial, nie nadaje się lub wypadł z obiegu. Jeśli przepadnie, to z innego powodu. Jest wręcz naturalną pokusą, by na stanowisku szefa federacji dokonywać wyborów autorskich, które nie są powieleniem decyzji ustępującego prezesa. Michał Listkiewicz dostał Janusza Wójcika „w spadku” po Marianie Dziurowiczu. Grzegorz Lato długo mierzył się po Listkiewiczu z kontraktem Leo Beenhakkera. Zbigniew Boniek z kolei nim wybrał Nawałkę wypatrywał z utęsknieniem końca nieudanych eliminacji Waldemara Fornalika. Żadnemu z prezesów, niezależnie od oceny ich kadencji, nie było komfortowo ze schedą po poprzedniku. Z tych samych powodów, ale przede wszystkim na kanwie wydarzeń w reprezentacji na linii trener – drużyna, odpada również kandydatura Jerzego Brzęczka.


Sięgamy więc po kolejnych ludzi trenerskiego fachu, których nazwiska w ostatnich dniach odmieniane są przez wszystkie przypadki. Michała Probierza i Czesława Michniewicza zna Kulesza na wskroś, zatrudniał ich w Jagiellonii, świadom jest ich atutów i mankamentów. I tu też prezes PZPN raczej nie policzy się ze zdaniem tzw. środowiska, wiadomo bowiem od jego najbliższych współpracowników, że na temat tych akurat szkoleniowców, którzy przepracowali u niego kilka sezonów, ma wyrobione zdanie. Jakie? To tajemnica prezesa, prezesa to tajemnica. Nie bez znaczenia może być też fakt, że trenera Michniewicza wymieniano jako jednego z żelaznych pretendentów do stanowiska selekcjonera u prezesa Bońka, co jest dość ważne, biorąc pod uwagę odmienny styl władzy prezentowany przez Kuleszę.


I tu lista kandydatów oczywistych się zamyka. Intuicja podpowiada mi, że Kulesza nie sięgnie po oczywiste rozwiązanie w wyborze nowego trenera kadry. Pokusą, jakie niesie za sobą stanowisko szefa federacji, są autorskie pomysły. Znając temperament Kuleszy przypuszczam, że tak jak jego poprzednik marzy o wyborze trenera kadry, który naznaczy jego kadencję. A przecież czy jest ona udana, czy też nie, decydują przede wszystkim wyniki pierwszej reprezentacji, a nie np. wynik finansowy. Każdy z szefów federacji marzy również o tym, by jego wybór był i zaskakujący, i efektywny zarazem. Pytanie tylko, czy to możliwe. Zastanawiając się głębiej, kto mógłby być takim kandydatem, narzucają się trzy nazwiska. W kolejności alfabetycznej: Marek Papszun, Maciej Skorża i Jan Urban. Cała trójka pracuje w klubie, żadnemu nie grozi zwolnienie, mają ostatnio dobrą passę, a każdy z nich inne zalety i wady. Za Papszunem przemawia brawura, z jaką prowadzi Raków Częstochowa, zdradzając często swój twardy charakter, Skorża jadł reprezentacyjny chleb, kiedy wykonywał lwią część selekcjonerskiej roboty przy Pawle Janasie, a za Urbanem przemawia doświadczenie szkoleniowe, doskonałe relacje z podopiecznymi niezależnie od ich klasy, a także karta reprezentanta, uczestnika mundialu w Meksyku.


Może zatem się zdarzyć, że nowego trenera biało-czerwonych nie ma na krążącej dziś w mediach dyżurnej liście kandydatów. Panowie Urban, Skorża czy Papszun, czekajcie na telefon, PZPN stać, by rozwiązać Wasz kontrakt, poza tym czego nie robi się dla reprezentacji. A może Kulesza dokona jeszcze innego wyboru, po którym wszystkim pospadają szczęki? Naprawdę bym tego nie wykluczał.

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie