Siatkarze będą występować w maskach? Jedna cała drużyną już gra!

Siatkówka
Siatkarze będą występować w maskach? Jedna cała drużyną już gra!
Fot. PAP
Lucas był jednym z pierwszych, który zarówno w czasie meczów, jak i treningów zaczął używać maseczki. Czy niebawem będzie to standard w siatkarskich ligach, zwłaszcza włoskiej?

Pojedyncze przypadki występów w maseczkach wśród siatkarzy zdarzają się od początku pandemii. Najbardziej znani zawodnicy osłaniający twarz podczas meczów to Brazylijczycy – środkowy męskiej reprezentacji Lucas oraz rozgrywająca żeńskiej Macris. Teraz w maskach występuje jednak cała drużyna.

Lucas Saatkamp już od dłuższego czasu występuje w maseczce, by chronić zdrowie swojej chorego syna, który ma kłopoty z oskrzelami, a przez to mocno obniżoną odporność. Razem z nim w kadrze Brazylii podczas sezonu międzynarodowego w maseczce występował przyjmujący Mauricio, który obecnie gra we Włoszech.

 

Maurico, podobnie jak wspomniana na wstępie Macris w sezonie klubowym przestali jednak zasłaniać twarze. Brazylijską rozgrywającą widzieliśmy ostatnio w Europie podczas klubowych mistrzostw świata, w których występował jej klub Minas Tenis Clube. Grała bez maseczki.

 

Podobnie było z Mauricio, który przeniósł się z Brazylii do drużyny Tonno Calippo Vibo Valentia, która w tym sezonie stała się prawdziwą kolonią siatkarzy z tego kraju. Obok niego w zespole z Calabrii kontrakty podpisali atakujący Douglas oraz znany z PlusLigi środkowy Flavio. Tego pierwszego już we Włoszech nie ma. Niedawno pisaliśmy o tym, że zerwał kontrakt i wrócił do Brazylii, bo ponoć źle czuł się w Italii.

 

Tymczasem Maurico, który pozostał w drużynie i stara się jak może pomóc jej w walce o utrzymanie w Serie A, znów gra w maseczce. Dodajmy - tak jak cały zespół! Siatkarze Vibo Valentia postanowili, że będą co najmniej przez cały styczeń i luty występować podczas meczów i trenować z osłoniętymi twarzami.

 

- To nie jest tak, że boimy się COVID-a. Chcemy po prostu zrobić co w naszej mocny, by zmniejszyć ryzyko, że drużyna, w wyniku zakażeń, zostanie wyeliminowana z gry. Styczeń i luty jest dla nas kluczowy jeśli chodzi o walkę o utrzymanie – mówi kapitan i rozgrywający Vibo Davide Saitta.

 

Jak gra się i trenuje w maseczce?

 

- Na początku trzeba się do tego przyzwyczaić, nauczyć oddychać. Małe komplikacje pojawiają się podczas przerw, gdy pijemy. Dla mnie największy dyskomfort jest odczuwalny na początku rozgrzewki, gdy wykonujemy ćwiczenia aerobowe i trzeba mocniej i głębiej oddychać. Podczas meczu, jako rozgrywający, nie odczuwam większego zmęczenia. No może gdy są dłuższe akcje, ale tych w siatkówce nie ma przecież za wiele. Jak dla mnie czasem bardziej męczę się, gdy muszę nosić maskę FFP2 w autobusie lub samolocie – mówi włoskim mediom Saitta.

- Decyzję podjęliśmy wspólnie, w szatni po naradzie, gdy wróciliśmy do treningów po grudniowej przerwie spowodowanej kilkoma przypadkami koronawirusa w drużynie. W styczniu i lutym mamy do rozegrania trzy zaległe mecze, które zostały odwołane plus normalne starcia wypadające nam w kalendarzu. Intensywność meczów będzie więc duża. Mamy w kadrze tylko 12 zawodników, nie możemy sobie pozwolić, by wypadł choć jeden – wyjaśnia rozgrywający.

 

- Decyzję zmienimy tylko wtedy, gdy lekarz powie nam, że gra w maseczkach może zaszkodzić naszemu zdrowiu – kończy Saitta.

 

Zespół czeka teraz na dostawę z Brazylii dokładnie takich maseczek, w jakich grali Lucas, Macris i Mauricio, który wyciągnął z torby specjalnie zaprojektowaną dla zawodników osłonę i zarekomendował ją kolegom.

 

- To maseczka z wymiennym wkładem FFP2, którą można uprać po każdym meczu. Na razie każdy gra w tym, co ma, ale po dotarciu przesyłki z Brazylii wszyscy będziemy mieli takie same maski – mówi Mauricio.

 

Siatkarze Vibo zagrali już dwa mecze w maseczkach. Oba przegrali – 1:3 z Modeną oraz 0:3 z Mediolanem. Ale w żadnym nie byli faworytem. Do piątego lutego mają jednak do rozegrania jeszcze pięć kolejnych spotkań. Będą więc grać niemal dwa razy w tygodniu i naprawdę nie mogą sobie pozwolić na kolejne przerwy.

 

To samo może powiedzieć większość włoskich drużyn – zresztą nie tylko siatkarskich, ale także z innych sportów. Problemy z przerwami, odwołanymi meczami mają wszystkie zawodowe ligi we Włoszech. W Italii obowiązuje specjalny protokół dla profesjonalnych rozgrywek, który narzuca obowiązkowe testy, ale pozwala grać pod warunkiem, że w zespole nie ma więcej niż trzech pozytywnych przypadków.

 

To zresztą ma się zmienić - w ostatni weekend szefowie lig spotkali się z władzami sportowymi i opracowano nowe propozycje protokołów covidowych. Wśród nich jest zmiana „limitu zarażonych”, który ma zostać określony jako 35% całej drużyny co w siatkówce oznacza, od czterech do nawet pięciu graczy, którzy mogą być pozytywni – w zależności od liczebności kadry.

 

Testowe sito będzie za to jeszcze gęstsze. Wszyscy zawodnicy mają być sprawdzani aż pięć razy w tygodniu. Ostatni test ma być wykonywany na cztery godziny przed meczem. Maski klasy FFP2 mają być obowiązkowe w każdej sytuacji poza meczową, ale jak widać po zawodnikach Vibo i to może się zmienić.

 

Siatkarze Lube, którzy dopiero co grali z ZAKS-ą, wyszli na parkiet w Arenie Gliwice bez masek. Ale gdy większość z nich była w kwarantannie, po pozytywnych wynikach testów na COVID, a było ich aż 11, ci którzy zostali „na wolności”, trenowali w maskach.

 

Gra z osłoniętymi twarzami to już tylko kwestia czasu? Oby nie, ale w dzisiejszych czasach nie można niczego wykluczyć. Wszyscy mówią bowiem jedno – musimy zrobić co się da, by ligi nie stanęły.

Robert Małolepszy, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie