Iwanow: Cztery korony Królewskich? Jest pięć argumentów!
Superpuchar Hiszpanii? Już zdobyty. Copa Del Rey? Na razie ćwierćfinał. W rozgrywkach nie ma już co prawda ani Atletico, ani Barcelony, lecz trzeba się wybrać na niełatwy teren do Bilbao. Ale to nie Athletic będzie w tym meczu faworytem. W La Liga? Lider. Niby tylko z czteropunktową przewagą, ale jednak, nad Sevillą. Trzeci Betis ma już 12 punktów „w plecy”. Atletico jest jeszcze dalej, więc… I na koniec Champions League. Czy Real Madryt, bo o tym klubie mowa, stać w tym roku ma cztery korony?
Zadanie najtrudniejsze z możliwych, bo z drugich miejsc po grupie najmniej mile widzianym podczas losowania zespołem było Paris SG. Ale i tak w tej rywalizacji więcej szans daje się Realowi z Madrytu. Pierwszy mecz 15 lutego. Gospodarzem będą paryżanie. Rewanż w Madrycie dziewiątego marca. Oba mecze oczywiście w Polsacie Sport Premium. Królewscy z aż czterema koronami do końca sezonu? To jest możliwe.
Po pierwsze „Carletto”
Włoski trener Carlo Ancelotti zdobył już z Realem wszystko, poza … mistrzostwem Hiszpanii, które pozostało jego jedynym niespełnionym marzeniem z pierwszego pobytu na Bernabeu. Wrócił tu jak do domu, w którym przez jakiś czas go nie było. Po pobytach w Neapolu i „niebieskiej” części Liverpoolu – Evertonie – wreszcie mógł poczuć się jak u siebie. Jest znowu na salonach europejskiego futbolu. Entuzjazm spowodowany powrotem trenera czuć w każdym zakamarku rewitalizowanej świątyni przy Concha Espina w Madrycie. Mało kto ma takie wyczucie, jak pracować z największymi osobistościami piłki jak właśnie ten szkoleniowiec. Robił to przecież w Milanie, Chelsea, Bayernie i Paryżu. I choć wiele obowiązków oddaje już swojemu synowi Davide, jego obecność i właściwe podejście do zawodników ciągle ma swoją magiczną moc. To raczej Tuchel, Nagelsman czy Guardiola powinni się mu kłaniać niż odwrotnie. Dotyczy to także Pochettino, który prowadzi obecnie milionerów z Paryża.
Po drugie defensywa
Odejście takich postaci jak Rafael Varane i Sergio Ramos zachwiałoby każdą fortyfikacją. Real nie traci co prawda najmniej goli w La Liga, w Europie dwa razy trafił go nawet Szeryf Tiraspol, ale jednak para David Alaba – Eder Militao dopasowała się nie najgorzej. Tym bardziej, że z różnych powodów akurat ta z zasady najstabilniejsza w każdym zespole formacja, zmieniana była tu najczęściej w dość stałym personalnie ułożonym zespole - Ancelotti wielkim sympatykiem rotacji przecież nie jest. Austriaka znał dobrze z Monachium, Brazylijczyka wyciągnął na wyższy poziom. Alaba jest zupełnie innym typem obrońcy niż Ramos, który pewnie miał mocniejszy charakter ale lider wcale nie musi mieć sylwetki i ruchów byłego kapitana „Królewskich”. Alaba robi to bardziej subtelnie ale też z efektem.
Po trzecie „Super Trio”
Luka Modrić, Toni Kroos, Casemiro. To, co dzieje się między tą trójką, to w tym sezonie coś nadzwyczajnego. Ten trzeci może jest najmniej doceniany, ale dzięki niemu mogą brylować dwaj wcześniej wymienieni. Brazylijczyk nie jest tylko ich kontrolerem wyłapującym niosące ze sobą niebezpieczeństwo detale. Dodaje też jakości w ofensywie. Zbiera konkretne liczby. Choć przy Kylianie Mbappe i Leo Messim – przynajmniej na dwa wieczory - będzie pewnie musiał wrócić do swoich pierwszoplanowych obowiązków. Problemy mogą się zacząć, gdy któryś z „Trzech Muszkieterów” wypadnie z gry. Eduardo Camavinga i Federico Valverde nie mają łatwo by „dodrapać” się do pierwszej jedenastki. Palą się do gry ale jednak z nimi system może działać gorzej. I to nie minimalnie.
Po czwarte lewy korytarz
Gdy kontuzję wyleczył Ferland Mendy lewa strona Realu wygląda wprost kosmicznie. Współpraca z Viniciusem Juniorem, schodzącym w ten sektor chętnie Karimem Benzemą, a także Kroosem powoduje, że „Królewscy” są lekko przechyleni właśnie na tę stronę, choć trudno powiedzieć, by grali typowo asymetrycznie. Jednak brak pełnoprawnego hegemona przeciwległej flanki powoduje, że największe zagrożenie dla rywala nadchodzi właśnie z rejonu, w którym poruszają się najczęściej dwaj Francuzi, Niemiec i Brazylijczyk. O Vinim oraz Karimie i tym co wytworzyło się między nimi napisano już wiele. Dlatego ja chciałbym grubym flamastrem podkreślić nazwisko Mendy. Czasem w kluczowych meczach sukces może zapewnić ktoś absolutnie nieoczywisty.
Po piąte brak kryzysu związanego z kłopotami...
...Edena Hazarda, Garetha Bale’a, Luki Jovića czy chronicznymi problemami ze zdrowiem głównie bocznych obrońców z Danim Carvajalem na czele. Real to wcale nie jest idealny produkt, w którym nie ma jakichś problemów, niedoskonałości, a kilka wydawać by się mogło logicznych transferów okazało się kompletnym niewypałem. Nie wiem, czy to aktualna sportowa sytuacja klubu, czy może dobroduszność i ciepło bijące od „Carletto”, ale obserwując od dłuższego czasu Real - choć z daleka i przez ekran telewizora - wydaje mi się, że wszystko płynie tam właściwym tempem, w dobrą stronę, a madrycką łajbą za mocno nie chwieje.
Pucharu Europy „Królewscy” nie wygrali „już” od czterech lat, czyli od momentu kiedy opuścił ich Cristiano Ronaldo. Wydaje się, że to idealny moment by wrócić na tron. Pewnie nie na tak długo jak ostatnio, jak w latach 2014-2018, gdy tylko raz oddali „garnek z wielkimi uszami” Barcelonie. Modrić, Kroos, Benzema nie będą czarować wiecznie, Ancelotti za chwilę wejdzie w wiek emerytalny, w którym miewa się mniej energii niż wcześniej, więc to jest chyba ten moment. Jak dojdą do finału będzie można „obstawiać” ich niemal w ciemno. Wygrali siedem poprzednich finałów Ligi Mistrzów (bądź Pucharu Europy) z rzędu! Ostatni przegrali w 1981 roku. Oni po prostu mają tę wiedzę jak to się robi. I nie zawahają się jej użyć.
Przejdź na Polsatsport.pl