NBA: Golden State Warriors pokonali osłabionych Brooklyn Nets

Koszykówka
NBA: Golden State Warriors pokonali osłabionych Brooklyn Nets
fot. PAP/EPA
Stephen Curry przy piłce.

Koszykarze Golden State Warriors w sobotnim meczu czołowych drużyn ligi NBA pokonali Brooklyn Nets 110:106. Goście zagrali bez kontuzjowanych gwiazd Kevina Duranta i Jamesa Hardena.

Pod nieobecność dwóch świetnych strzelców rolę lidera gości z powodzeniem spełniał Kyrie Irving, który uzyskał 32 punkty oraz odnotował po siedem zbiórek i asyst. Po jego celnym rzucie "za trzy", 10 sekund przed końcową syreną, Nets zbliżyli się do "Wojowników" na jeden punkt (106:107), ale w końcówce miejscowi trzema skutecznymi wolnymi nie pozwolili sobie odebrać zwycięstwa.

 

- To było niesamowite uczucie, bardzo mi tego brakowało. Te emocje, to napięcie związane z rozstrzygającymi rzutami - przyznał Klay Thompson, który w styczniu wrócił na boisko po dwuipółletniej przerwie, a w tym spotkaniu trafił dwie ostatnie próby z linii wolnych.

 

- Bardzo istotne dla Klaya, żeby znowu poczuł te ważne momenty, żeby na nowo się w nich odnalazł. To było przecież długie dwa i pół roku - dodał trener Warriors Steve Kerr.

 

ZOBACZ TAKŻE: Piątkowy hit EBL dla WKS Śląska Wrocław

 

Thompson zakończył mecz z dorobkiem 16 pkt, Stephen Curry uzyskał 19, ale przy słabej jak na niego skuteczności z gry, a najskuteczniejszy w ekipie z San Francisco był Kanadyjczyk Andrew Wiggins - 24. "Wojownicy", którzy odnieśli piąte z rzędu zwycięstwo, a ich łączny bilans to 37-13, zajmują drugie miejsce na Zachodzie i lidze, ustępując Phoenix Suns (39-9).

 

Nets po czwartej kolejnej porażce z bilansem 29-20 spadli na szóstą pozycję na Wschodzie. Prowadzą w tej konferencji koszykarze Miami Heat, którzy w sobotę ulegli we własnej hali Toronto Raptors 120:124. Do wyłonienia zwycięzcy były potrzebne aż trzy dogrywki.

 

Gospodarzom nie pomogło tzw. triple-double Jimmy'ego Butlera, który uzyskał 37 pkt, 14 zbiórek i 11 asyst. Bohaterem zespołu kanadyjskiego okazał się Fred Van Vleet - w trzeciej dogrywce najpierw "trójką" doprowadził do remisu 117:117, a półtorej minuty później powtórzył to i zapewnił swojej drużynie prowadzenie 122:117. Goście w tym okresie zdobyli osiem punktów z rzędu.

 

Van Vleet uzbierał 19 punktów, a liderem Raptors był Gary Trent Jr. z 33. - Cały czas byliśmy na granicy i szala przechylała się raz w jedną, raz w drugą stronę. Stanęło na naszym zwycięstwie - skomentował Nick Nurse, trener ekipy z Toronto (24-23), która jest ósma na Wschodzie.

 

Kolejny świetny mecz rozegrał Ja Morant, który zdobywając 34 pkt poprowadził Memphis Grizzlies do wygranej z Washington Wizards 115:95. To jego szósty występ z rzędu, w którym osiągnął granicę 30 pkt.

 

Bilans Grizzlies (35-17) jest obecnie trzecim najlepszym w lidze. - Myślę, że mało jest drużyn, które oferują kibicom taką grę, takie widowisko jak my - ocenił Morant, który wraz z kolegami wygrał 17 z ostatnich 20 spotkań.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie