Pekin 2022: "Michalski i Wójcik z szansami na dobry wynik"

Zimowe

Brązowy medalista olimpijski z Soczi Jan Szymański powoli kończy karierę, ale wciąż uważnie śledzi, co dzieje się w łyżwiarstwie szybkim. Jego zdaniem największe szanse na dobry wynik w Pekinie mają Piotr Michalski i Andżelika Wójcik w wyścigach na 500 m.

Polskę na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie w łyżwiarstwie szybkim ma reprezentować 10 zawodników. Czy tylu przystąpi do zawodów dziś nie wiadomo, bowiem Magdalena Czyszczoń, Marek Kania i Natalia Czerwonka są w izolacji, a dwójka innych panczenistów - Karolina Bosiek i Damian Żurek z powodu pozytywnych testów na koronawirusa nawet jeszcze nie wyleciała do Chin.

Zdrowy i gotowy do walki o najwyższe cele jest Piotr Michalski, który niespełna miesiąc temu w holenderskim Heerenveen sięgnął po złoty medal mistrzostw Europy na dystansie 500 m. Zdaniem Szymańskiego, z grupy polskich reprezentantów to właśnie on jest jednym z kandydatów do uzyskania dobrego wyniku w Pekinie, a może nawet i do medalu.

Zobacz także: Gdzie obejrzeć igrzyska paraolimpijskie?

"Piotrek zdobył złoty medal wygrywając z topowymi reprezentantami Holandii. Musimy jednak pamiętać, że na tym dystansie różnice między czołówką zamykają się w pół sekundy, a nawet mniej. Dla przykładu na Pucharze Świata w Calgary Piotrek był dziewiąty, ale do zwycięzcy do Rosjanina stracił zaledwie 0,3 sekundy. Stawka na tym dystansie jest bardzo wyrównana” – tłumaczył brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Soczi (2014) w rywalizacji drużynowej.

W Holandii zabrakło na starcie mocnych w tej konkurencji Rosjan, którzy mieli wówczas pozytywne testy covidowe. Mimo to, Szymański uważa, że sukces Polaka jest niezwykle cenny i może mu bardzo pomóc podczas wyścigu na torze w Pekinie.

"Ta wygrana na mistrzostwach Europy bardzo dużo mu dała przede wszystkim pod względem psychicznym i mentalnym. Ja sam wygrywałem w zawodach Pucharu Świata w Heerenveen, jeszcze przed modernizacją tego obiektu. To jestcoś wyjątkowego wygrać w mekce łyżwiarstwa szybkiego przy pełnych trybunach, to jak strzelić gola na Santiago Bernabeu" – zaznaczył.

Jak dodał, wyścigi na najkrótszym dystansie są dość specyficzne i każdy najmniejszy błąd sprawia, że zawodnik przestaje liczyć się w stawce.

"Przy tych różnicach czasowych, Piotrek może być zarówno ósmy, jak i trzeci. Jeden malutki błąd sprawia, że ląduje się na 15. pozycji zamiast być w czołówce. Na igrzyskach w Pjongczangu na 1500 m popełniłem dwa błędy i straciłem ok. sekundy. Ważne jest nawet samo losowanie – z kim się startuje" – tłumaczył.

Poznański panczenista przyznał, że w Pekinie liczy na dobry start Andżeliki Wójcik na 500 m. Zawodniczka AZS AWF Katowice w grudniu ubiegłego roku wygrała zawody Pucharu Świata w Salt Lake City i pobiła rekord Polski.

"Jeżeli w sezonie olimpijskim wygrywa się zawody Pucharu Świata czy mistrzostwa Europy – tak jak to miało miejsce w przypadku Piotrka i Andżeliki - to można być wymienianym w gronie kandydatów do medalu. Andżelika poza tym, że wygrała w Pucharze Świata, to jeszcze zanotowała szósty wynik w historii. To jest jej już kolejny sezon w kadrze, ma spore doświadczenie" – podkreślił.

W Pekinie wystąpi też weteran polskich panczenów Zbigniew Bródka, z którym Szymański zdobył brąz w Soczi w drużynie (trzecim zawodnikiem był Konrad Niedźwiecki, który obecnie sprawuje funkcję szefa misji olimpijskiej). Bródka, który osiem lat temu w Rosji sięgnął po złoty medal na dystansie 1500 m, wystąpi także w stosunkowo młodej konkurencji - mass starcie.

"Szanse Zbyszka upatruję właśnie w mass starcie, w pierwszym Pucharze Świata zajął trzecie miejsce. To jest dość specyficzna konkurencja, punktowane są lotne finisze, są różne taktyki i jest ona też trochę loteryjna. Z kolei na dystansie 1500 m, choć to jego koronna konkurencja, to trochę mu brakuje do czołówki. Jeśli uda mu się wejść do pierwszej ósemki, to będzie bardzo dobry rezultat" – ocenił Szymański.

O wysokie lokaty mogła też powalczyć kobieca drużyna, ale jej start na razie stoi pod znakiem zapytania.

"Natalia Czerwonka jest w izolacji, a Karolina Bosiek nawet nie wyleciała do Pekinu. Kobieca drużyna jest mocno w rozsypce. Wprawdzie rywalizacja drużynowa jest pod koniec igrzysk, ale te dziewczyny mogą jedynie przygotowywać się w pokojach hotelowych, gdzie pewnie mają do dyspozycji jedynie rower stacjonarny. Można też wykonywać imitację na sucho – taki podtrzymujący trening. Jest to jednak taka trochę partyzantka. Igrzyska rządzą się swoimi prawami, a szczególnie teraz, gdy ta impreza przebiega pod hasłami covid, izolacja, a to wszystko wywołuje jeszcze większy stres" – stwierdził.

Szymański, zawodnik poznańskiego AZS AWF, po igrzyskach w Pjongczangu, gdzie zajął 16. miejsce na 1500 m, wycofał się z reprezentacji. I już nie wrócił do rywalizacji na wysokim poziomie, ale oficjalnie kariery nie zakończył.

"Po igrzyskach w Pjongczangu postanowiłem z pełną premedytacją zrobić sobie rok przerwy od łyżwiarstwa. Przygotowywałem się do triathlonu, zająłem się trochę innymi dyscyplinami sportu. Później nie do końca pasowała mi koncepcja, jaką zaproponował związek, ale oficjalnie nie zakończyłem kariery. Nie ukrywam, że latem ubiegłego roku chciałem wyjechać na zgrupowanie do Tomaszowa Mazowieckiego - stanąć na łyżwach i zobaczyć, czy jest we mnie głód jeżdżenia i rywalizacji. Albo uświadomić sobie, że to już jest koniec. Niestety, w czerwcu miałem wypadek, złamałem żebro i tego planu nie zrealizowałem. Szkoda, bo wiem, że nie jestem do końca wyeksploatowanym zawodnikiem, nigdy nie miałem poważniejszych kontuzji i jeszcze mam to zdrowie" - tłumaczył.

MM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie