Pekin 2022: Niedosyt Aleksandry Król i Oskara Kwiatkowskiego po odpadnięciu w ćwierćfinałach

Zimowe
Pekin 2022: Niedosyt Aleksandry Król i Oskara Kwiatkowskiego po odpadnięciu w ćwierćfinałach
fot. PAP
Aleksandra Król

Zarówno Aleksandra Król, jak i Oskar Kwiatkowski odczuwają niedosyt po tym, jak odpadli w ćwierćfinałach snowboardowego slalomu giganta na olimpijskiej trasie w Zhangjiakou. "Czułem się gotowy na więcej" - powiedział 25-letni Kwiatkowski.

Kwiatkowski w eliminacjach rywalizował ze swoim szkolnym kolegą Michałem Nowaczykiem. Obaj awansowali do 1/8 finału.

 

"Dzisiaj byliśmy szczególnie skazani na siebie. Nie przeszkadzało nam to, czuliśmy się trochę jak na swoim podwórku. Dobrze się z nim jeździło" - powiedział z uśmiechem Kwiatkowski.

 

Nowaczyk zażartował, że czuł się niepotrzebnie bardziej zmotywowany niż wymagał tego ten etap rywalizacji.

 

ZOBACZ TAKŻE: Pekin 2022: Oskar Kwiatkowski odpadł w ćwierćfinale slalomu giganta równoległego

 

"Z Oskarem wolałbym nie jeździć w kwalifikacjach, bo my się zawsze ścigamy na setne sekundy i każdy chce być lepszy od drugiego, a na tym etapie trzeba mieć dobre, równe przejazdy. Ale mimo to byliśmy szybcy i pokazaliśmy, że jesteśmy na tyle doświadczonymi zawodnikami, że możemy jechać szybko razem" - stwierdził.

 

W 1/8 finału Nowaczyk odpadł, a Kwiatkowski nieco szczęśliwie pokonał Włocha Mirko Felicettiego. Obaj zawodnicy popełnili błędy pod koniec trasy, ale Polak wyszedł ze swojego obronną ręką.

 

"Widziałem, że Włoch najpierw popełnił błąd na górze i jechałem prawie całą trasę sam. Na ostatnim przełamaniu dostrzegłem go kątem oka i pomyślałem sobie: "O, cholera, dogonił mnie, więc na pewno musi mieć większą prędkość". Chciałem zaryzykować, ale on też musiał, no i wypadł. Ja przez niego prawie też, ale jeszcze się zmieściłem do bramki. Było trochę nerwów" - przyznał Kwiatkowski.

 

Przed czterema laty w Pjongczangu zajął 13. miejsce, we wtorek został sklasyfikowany na siódmej pozycji.

 

"Za cztery lata w Cortinie d'Ampezzo będę musiał w końcu wylać te złości. W Pjongczangu byłem bardzo szczęśliwy, bo byłem młody, ale teraz jestem starszy i gotowy na więcej. Było trochę więcej, ale to jeszcze nie jest to, czego bym chciał. Apetyt rośnie w miarę jedzenia" - podkreślił Kwiatkowski.

 

Miał pretensję do samego siebie, że nie wytrzymał mentalnie ćwierćfinałowego wyścigu ze Słoweńcem Timem Mastnakiem.

 

"Zabrakło konsekwencji. Za ostatnim przełamaniem robiłem błędy, a mogłem trzymać się swojej dobrej linii. Jestem zły na swoją głowę, że nie wytrzymała do końca. Naprawdę mogło być lepiej. To nie jest tak, że coś mi się przypadkiem udało, tylko czułem się dziś szybki. Teraz, na gorąco, jestem zły, ale mam nadzieję, że z czasem sobie to poukładam i wyciągnę wnioski" - powiedział.

 

Król z kolei już w ćwierćfinale trafiła na jedną z najlepszych snowboardzistek w historii, późniejszą triumfatorkę Czeszkę Ester Ledecką.

 

"Troszkę miałam pecha, że od razu na nią trafiłam. Miałam ciężki orzech do zgryzienia. Próbowałam ją cisnąć, wywierać na niej presję, walczyć do samego końca, ale wywróciłam się. Na treningach z nią wygrywałam. Nie jest niepokonana, bo w Pucharze Świata pokonywały ją niektóre dziewczyny, ale dzisiaj jeździła przepięknie, nie zrobiła żadnego błędu i zasłużyła na to złoto" - przyznała 31-letnia Polka.

 

"Niedosyt zawsze będzie, bo wiem, że mnie stać na lepszy wynik i wierzyłam w to, że będę walczyć tutaj o medal. Nie wyszło, taki jest sport. Przegrałam z najlepszą - to jedyne, małe pocieszenie" - dodała.

 

W najbliższym czasie Król nadal będzie starała się rywalizować na najwyższym poziomie w snowboardzie, jednak w dalszą przyszłość nie wybiega.

 

"Na razie będę jeździć dalej, czy do następnych igrzysk - tego nie wiem, nie obiecuję. Mam też inne plany, jak rodzina i dzieci. Ale jak widać koleżanka (Słowenka Gloria Kotnik - PAP) zajęła trzecie miejsce, zdobyła brązowy medal, a urodziła dziecko rok temu. Wszystko jest możliwe. Będę jeździć tak długo, jak mnie to będzie cieszyć i sprawiać mi przyjemność" - zaznaczyła.

 

We wtorek startowały także Aleksandra Michalik oraz Weronika Biela-Nowaczyk, ale żadna z nich nie zdołała awansować do 1/8 finału.

 

"Spisaliśmy się tutaj jako reprezentacja. Przyjechała nas piątka, trójka weszła do finałowych rozgrywek. Nie ma się czego wstydzić. Mamy coraz lepsze możliwości do trenowania i będziemy to wykorzystywać" - zapewnił Kwiatkowski.

KN, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie